|

Dlaczego gaz jest taki drogi?

gaz rury rura shutterstock_796288390_S
gaz rury rura shutterstock_796288390_S
Źródło: Shutterstock

Miesiąc temu kontrakty na listopad na holenderskiej giełdzie osiągnęły, przejściowo, poziom ponad 160 euro za megawatogodzinę. Mówiąc prościej: ponad 1,8 tysiąca dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Jeszcze rok temu ceny gazu ziemnego były nawet kilkukrotnie niższe, teraz biją na rynkach europejskich kolejne rekordy. Dlaczego? Czy czeka nas wyjątkowo nieprzyjemna zima?

Artykuł dostępny w subskrypcji

Gaz to dopiero początek kolejki. Jego galopujące ceny są bowiem jedną z głównych przyczyn wzrostu cen elektryczności w Europie. Jedne i drugie przekładają się z kolei na sytuację tych branży przemysłu, w których zużywa się dużo energii, przede wszystkim chemicznej (nawozy) i metali nieżelaznych. To z kolei wpływa na podwyżki cen między innymi żywności. A to z kolei będzie przyczyniać się do wzrostu inflacji. Tymczasem zima, czas tradycyjnie największego zapotrzebowania na gaz ziemny, jest wciąż przed nami.

Ceny gazu (i energii) stają się wyzwaniem na najbliższe miesiące, wyzwaniem dotyczącym de facto wszystkich odbiorców gazu i energii, a więc problemem nie tylko gospodarczym, ale i politycznym. Kolejne państwa europejskie - Hiszpania, Francja, Grecja, Włochy, Portugalia, Słowenia czy Czechy - podejmują kroki mające łagodzić skutki wzrostu cen, szczególnie dla najbardziej narażonych odbiorców.

Wiele innych państw planuje takie działania, nad przyczynami wzrostów i sposobami im zaradzenia debatuje Unia Europejska, ale prostych rozwiązań nie ma. Szczególnie że wysokie ceny są odczuwane na całym świecie i działania mające zapobiec niedoborom, ale też uspokoić sytuację na rynkach, podejmują kolejne kraje, w tym Chiny i USA. A to wzmacnia konkurencję o surowce.

Co się zmieniło od 2020 roku?

Jeszcze rok temu sytuacja na rynkach gazu w Europie i na świecie była zupełnie inna. COVID-19 i powszechne lockdowny skutkowały ograniczeniem mobilności i działalności gospodarczej, a zużycie energii i gazu ziemnego spadło. Ceny gazu były rekordowo niskie, a eksporterzy bili się o konsumentów i kolejne statki ze skroplonym gazem nie miały dokąd zawijać - nie było odbiorców. Od tego czasu sporo się zmieniło.

Gospodarki i popyt odżyły po pandemicznej stagnacji, co skutkowało wyraźnym wzrostem zapotrzebowania na energię i surowce. Zimna ubiegła zima (czyli ogrzewanie budynków) i upalne lato (oznaczające użycie klimatyzacji), a wreszcie mniej wiatru i energii wiatrowej w sierpniu i wrześniu - wszystko to przełożyło się na wyższe zapotrzebowanie na gaz ziemny w Europie.

Aktualnie czytasz: Dlaczego gaz jest taki drogi?

Równocześnie uwidoczniły się ograniczenia w poziomie dostaw. Spadło wydobycie gazu w Unii Europejskiej, przede wszystkim na olbrzymim złożu Groningen, gdzie Holandia w związku z trzęsieniami ziemi i protestami społecznymi ma całkowicie wygasić produkcję pod koniec przyszłego roku.

Do Europy płynie też mniej gazu skroplonego (LNG) - nie tylko w porównaniu z rokiem ubiegłym, ale i początkiem tego. W trzecim kwartale do Unii Europejskiej dotarło go o 18 procent mniej niż w pierwszym kwartale tego roku, a w związku z wciąż atrakcyjniejszymi dla producentów cenami większość niezakontraktowanego w umowach dłuższoterminowych LNG płynie do Azji - Chiny zwiększyły w ostatnim kwartale import w porównaniu z początkiem roku i podpisują kontrakty na dostawy na kolejne lata. Wreszcie wyraźnie mniej gazu dociera do Unii także z Rosji - największego źródła europejskiego importu.

Problem z rosyjskim gazem

Gazprom przesyła od lata mniej gazu niż w latach ubiegłych, a październikowe dostawy do Europy są niższe niż te we wrześniu. Choć rosyjski koncern wywiązuje się ze zobowiązań zawartych w długoterminowych kontraktach, zmienił swoje zachowanie w stosunku do poprzednich lat: przestał praktycznie sprzedawać gaz za pośrednictwem giełdy, nie rezerwuje też dodatkowych przepustowości w gazociągach biegnących przez Ukrainę czy Polskę. W konsekwencji tranzyt przez te kraje jest na najniższym od lat poziomie - pod koniec października Rosja przestała w ogóle pompować gaz do Niemiec przez Gazociąg Jamalski.

Co więcej, Rosjanie nie zapełnili też swoich europejskich magazynów - ważny zbiornik Rehden w Niemczech jest wypełniony tylko w 9 procentach, a Bergermeer w Holandii (Gazprom jest tam partnerem) w 27 procentach. Choć pozostałe europejskie magazyny są wyraźnie lepiej przygotowane do zimy, to średni poziom gazu zgromadzonego w Unii Europejskiej przed sezonem grzewczym jest najniższy od wielu lat.

Aktualnie czytasz: Dlaczego gaz jest taki drogi?

Wszystko to ogranicza możliwość elastycznego reagowania na możliwe i częste w okresie grzewczym nagłe skoki zapotrzebowania. Rodzi też niepokój i nerwowość na rynku nawet obecnie, w czasie relatywnie stabilnego popytu, co także wpływa na poziom cen. Przed comiesięcznymi aukcjami przepustowości w europejskich gazociągach uczestnicy rynku wstrzymują oddech w oczekiwaniu na to, że Gazprom wreszcie zarezerwuje moce w szlakach jamalskim czy ukraińskim.

I kolejne już miesiące przynoszą rozczarowanie i lęk o pewność i koszt dostaw, a w konsekwencji także wzrost cen. A gdy robi się nerwowo, na rynek wpływają coraz mocniej nie tylko faktyczne działania, ale i wypowiedzi polityków. Te budzące nadzieje (jak np. stwierdzenie Putina, że Rosja zamierza stabilizować sytuację na światowych rynkach) skutkują nawet kilkudziesięcioprocentowymi spadkami cen, z kolei te zwiastujące ryzyko (np. sugerujące możliwość awarii ukraińskich gazociągów) przynoszą wzrosty.

A Rosja problemy na europejskim rynku i kwestię oraz możliwość zwiększenia dostaw wykorzystuje jako instrument do realizacji swoich strategicznych interesów. Po pierwsze, coraz wyraźniej warunkuje większy eksport gazu uruchomieniem kontrowersyjnego Nord Stream 2, naciskając między innymi na szybkie i korzystne dla rosyjskich interesów zakończenie procedury zapewnienia zastosowania do tego gazociągu przepisów unijnego prawa.

Po drugie, pojawiają się sugestie wiążące dodatkowe dostawy z podpisaniem przez europejskich odbiorców nowych długoterminowych kontraktów. Wreszcie rosyjski ambasador przy Unii Europejskiej mówił wprost, że sytuację ułatwiłoby polepszenie stanu relacji Rosji z Unią, które pozostają napięte od czasu aneksji Krymu.

Co może zrobić UE

Wszystko to nie pomaga uspokoić sytuacji na rynku. Mająca największe możliwości zwiększenia eksportu w krótkim czasie Rosja nie reaguje w sposób rynkowy zwiększaniem dostaw w odpowiedzi na rosnący popyt i ceny. I choć Bruksela wzywa Moskwę do większego eksportu, to równocześnie coraz częściej słychać głosy, między innymi przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, wskazujące na działania rosyjskie jako jedno ze źródeł obecnych problemów.

Odżywa niepokój o zbyt dużą zależność Unii od zewnętrznych, niewiarygodnych dostawców, pojawiają się wprost oskarżenia Rosji o szantaż (na przykład ze strony czołowej polityczki niemieckich Zielonych Annaleny Baerbock), a w dyskusjach unijnych powracają pytania o to, czy Gazprom nie manipuluje sytuacją na rynku, naruszając unijne prawo konkurencji dla osiągnięcia własnych interesów. Pojawiają się też apele, choćby ze strony europarlamentarzystów, by Komisja przeprowadziła dochodzenie w tej sprawie.

Równolegle trwają dyskusje nad tym, co Unia sama może zrobić, by zwiększyć odporność na gwałtowne zmiany rynkowe. Tu pojawiają się między innymi propozycje stworzenia strategicznych rezerw gazu w Unii oraz dobrowolnego mechanizmu wspólnych zakupów surowca na potrzeby tych rezerw czy doprowadzenia do likwidacji powiązania cen elektryczności z cenami gazu ziemnego. Mówi się także o konieczności przyspieszenia dywersyfikacji, zmniejszenia zależności od Gazpromu, ale też, w związku z unijnymi celami klimatycznymi, zmniejszenia zależności od gazu ziemnego w ogóle. Wysokie ceny według wielu w Unii mogą posłużyć za bodziec do szybszego odchodzenia od paliw kopalnych i zwiększania inwestycji w rodzime odnawialne źródła energii i w efektywność energetyczną.

Aktualnie czytasz: Dlaczego gaz jest taki drogi?

Pojawiają się jednak też głosy sugerujące, że pewną rolę w obecnych podwyżkach cen mogły odegrać nie tyle ambitne cele klimatyczne Unii, co sposób ich wdrażania. Dodatkowo coraz częściej słychać obawy o to, czy przyspieszanie transformacji energetycznej i konkretne działania proponowane przez Komisję Europejską (jak np. reforma systemu handlu uprawnieniami do emisji) nie przyczynią się do kolejnych fal wysokich cen i ich jeszcze większej zmienności.

W trakcie październikowej Rady Europejskiej i nadzwyczajnego spotkania ministrów energii widać było głębokie różnice w tym, jak państwa członkowskie chcą działać w sprawie obecnego kryzysu. Jedni (tak jak Niemcy czy Holandia) naciskają na to, by nie interweniować w działanie rynku, który sam powinien doprowadzić do poprawy sytuacji, inne państwa (takie jak Hiszpania czy Francja oraz dużo państw środkowoeuropejskich) naciskają na mocniejsze działania unijne. Odmiennie jest też postrzegany wpływ na dzisiejsze poziomy cen polityki Rosji czy wdrażania Zielonego Ładu.

Różnice te potęgują trudności w wypracowaniu unijnej odpowiedzi na problemy na rynkach gazu i energii. Tymczasem na horyzoncie brak jest prostych działań, które na dziś Unia mogłaby zaproponować dla polepszenia sytuacji w najbardziej dotkniętych przez wysokie ceny gazu i energii krajach. W opublikowanych propozycjach Komisja przyznaje, że w krótkim terminie kompetencje w tej sprawie mają przede wszystkim kraje członkowskie i to one mogą podejmować działania mające poprzez dopłaty do rachunków, ulgi podatkowe czy wsparcie dla przedsiębiorstw ograniczyć negatywny wpływ szalejących cen na swoje gospodarki i społeczeństwa.

Działania na poziomie unijnym są możliwe w dłuższym okresie, na pewno już po zakończeniu obecnej fali wysokich cen - tu jednak istnieją zasadnicze różnice między państwami członkowskimi. Tymczasem ten brak zgody, brak panaceum na bolączkę rosnących rachunków i wyzwania nadchodzącej zimy są kolejnymi czynnikami mogącymi odbijać się na poziomie cen.

I co będzie dalej

Trzeba pogodzić się więc z tym, że w najbliższych tygodniach i miesiącach ceny gazu będą wysokie - temperatury spadają, rozpoczyna się sezon grzewczy, a w jego trakcie zużycie błękitnego paliwa zawsze w Europie rosło. Poza tym nie widać, by mogła się polepszyć sytuacja w którymkolwiek z wielu obszarów wpływających na sytuację na europejskim rynku. Gazu z magazynów będzie ubywać, LNG wciąż płynie głównie do Azji i nic nie wskazuje na to, by Rosja szykowała się do zwiększenia dostaw do Unii Europejskiej.

Co prawda, unijne agencje zakładają, że obecne wzrosty są przejściowe i ceny zaczną spadać wiosną, a według szacunków stowarzyszenia operatorów ENTSO-G Europa dysponuje wystarczająco rozbudowaną infrastrukturą, by zabezpieczyć odpowiednie dostawy gazu zimą - pod jednym warunkiem, że import surowca osiągać będzie poziomy podobne do tych z ubiegłych lat.

Jednak w przypadku wyjątkowo mroźnej i długiej zimy, szybciej opróżnionych magazynów i kontynuacji obecnego trendu niewystarczających dostaw od kluczowych dostawców - część państw Europie może mieć pod koniec sezonu problemy nie tylko z cenami, ale i z zabezpieczeniem wystarczających ilości gazu. Byłby to wówczas test dla sprawności i skuteczności wypracowanych mechanizmów działań kryzysowych i solidarności energetycznej w Unii i jej sąsiedztwie.

Aktualnie czytasz: Dlaczego gaz jest taki drogi?

Choć ceny gazu spadną wiosną 2022 roku, to nie należy się spodziewać, że osiągną szybko bardzo niskie poziomy. Wszystko wskazuje na to, że weszliśmy w dłuższy okres wyższych cen gazu i ich częstszej i bardziej dynamicznej zmienności. Przyczynia się do tego transformacja energetyczna. Rosnący udział odnawialnych źródeł energii przekłada się na zwiększenie nieprzewidywalności zapotrzebowania na gaz, którego potrzeba jest większa nie tylko wówczas, gdy jest zimniej, ale i wówczas, gdy jest mniej wietrznie.

Dodatkowo długookresowy cel osiągania neutralności klimatycznej ogłaszany przez kolejne kraje na świecie wiąże się też z niepewnym (także długookresowo) zapotrzebowaniem na gaz ziemny. W Europie jednoznacznie mówi się, że w ciągu najbliższej dekady czy dwóch zapotrzebowanie na ten surowiec powinno zacząć maleć. A to zniechęca do kosztownych inwestycji w nowe złoża czy infrastrukturę, co z kolei przekładać się będzie na niższy poziom produkcji za jakiś czas.

Tymczasem do tej pory właśnie rosnące w odpowiedzi na wysokie ceny wydobycie przyczyniało się do ich wyraźnego spadku w następnym okresie. Utrzymywanie się wysokich notowań gazu ziemnego i niepewności co do poziomu jego dostaw może przekładać się jednak na szybsze odchodzenie od wykorzystania tego surowca w Europie. I zwiększać atrakcyjność alternatywnych źródeł energii - w tym energii jądrowej.

Czytaj także: