- Obawiam się, że rok 2013 będzie rokiem, w którym dojdzie do konfrontacji militarnej USA z Iranem - powiedział w wywiadzie dla CBS były ambasador USA w Izraelu, Martin Indyk.
Dyplomata wziął w niedzielę udział w okrągłym stole zorganizowanym w celu omówienia sytuacji na Bliskim Wschodzie.
W wywiadzie dla "Face the Nation" w telewizji CBS przyznał, że na razie Stany Zjednoczone nie muszą podejmować działań militarnych, gdyż "Iran nie posiada jeszcze broni jądrowej". Jednak w jego ocenie jest to tylko "kwestia czasu". "Nierozsądne wymagania" Indyk odniósł się również do publicznego sporu między premierem Izraela Benjaminem Netanjahu i prezydentem USA Barackiem Obamą w sprawie nacisku na Iran i jego program nuklearny. W niedzielnym wywiadzie dla NBC Netanyahu powiedział, że w połowie 2013 roku Iran będzie w 90. procentach drogi do osiągnięcia odpowiednich ilości wzbogacanego uranu, by wyprodukować broń jądrową.
Wezwał też Stany Zjednoczone do jasnego określenia granic, jakich Teheran nie może przekroczyć, a jeśli to zrobi - będzie musiał liczyć się z interwencją militarną. - Musicie narysować czerwoną linię teraz, zanim nie jest za późno - mówił.
Indyk nie sądzi jednak, aby "różnica między Netanjahu a Obamą w tej sprawie była aż tak wielka". Zwrócił jednak uwagę, że wymaganie od USA, aby publicznie określiły "czerwoną linię" dla Iranu jest "nierozsądne". - Publiczne nakreślanie czerwonej linii, co w efekcie jest stawianiem ultimatum, to coś, czego żaden prezydent by nie zrobił - mówił. Z oceną Indyka podczas debaty zgodził się Richard Haas, przewodniczący Council on Foreign Relations. Przyznał on, że trwające negocjacje z Iranem nie spowodują, że Irańczycy wstrzymają program nuklearny. Zwrócił jednocześnie uwagę, że premier Netanjahu dąży do zwiększenia publicznej presji, gdyż "nie chce, aby te rzeczy ciągnęły się w nieskończoność".
Autor: dp\mtom / Źródło: CBS