Buzek wyrzucił Brytyjczyka za "faszystę"

Buzek wyrzucił Brytyjczyka za "faszystę"
Buzek wyrzucił Brytyjczyka za "faszystę"
TVN24
Buzek wyrzucił Brytyjczyka za "faszystę"TVN24

Do wielkiej burzy doszło we w środę w Parlamencie Europejskim. Podczas debaty jeden z brytyjskich europosłów nazwał niemieckiego lidera frakcji socjalistycznej Martina Schulza "faszystą". Polityk z Wielkiej Brytanii użył też hasła "jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz". Za swoje słowa został wyrzucony z sali.

Burzliwa wymiana zdań miała miejsce podczas debaty o sytuacji gospodarczej w strefie euro.

"Ein Volk..."

Lider frakcji socjalistów Martin Schulz apelował o zgodne działanie wszystkich krajów. Dostało się Wielkiej Brytanii, która nie jest w strefie euro - niemiecki polityk wytknął jej dążenie do cięć w unijnym budżecie.

Wtedy do debaty włączył się Godfrey Bloom z eurosceptycznej brytyjskiej UK Independence Party (UKIP). A że nie miał mikrofonu, było go bardzo słabo słychać. Jednak Schulz przekazał słowa Brytyjczyka. - On powiedział "Ein Volk, Ein Reich, ein Fuehrer!" - wykrzyknął oburzony socjalista z Niemiec.

"Faszysta, nie demokrata"

W obronie Schulza stanął lider największej, chadeckiej frakcji Joseph Daul, który natychmiast zażądał przeprosin. Europarlamentarzysta dodał ironicznie, że mało brakowało, a Brytyjczyk dodałby, że w Europie zakłada się obozy koncentracyjne, by radzić sobie z kryzysem. Oburzeni byli też inni posłowie.

Bloom nie zaprzeczył, że zacytował hitlerowską dewizę III Rzeszy. Wówczas przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek zażądał przeprosin od Blooma. Ten nie dość, że tego nie zrobił, to dodał jeszcze przez mikrofon pod adresem Schulza, że jest to "faszysta, a nie demokrata".

Wyrzucony z sali

Buzek długo się nie zastanawiał. Asystenci podsunęli mu odpowiedni przepis wewnętrznego regulaminu PE i powołując się na niego, przewodniczący zażądał od posła opuszczenia sali i zapowiedział rozmowę dyscyplinującą. Sprawę ewentualnych kar ma przedyskutować Konferencja Przewodniczących frakcji politycznych PE.

Bezskutecznie próbował interweniować lider UKIP Nigel Farage. Bloom w końcu dobrowolnie wyszedł z sali.

Po raz drugi

Na tym jednak historia nie zakończyła się. W południe bowiem Bloom pojawił się na głosowaniach. Historia się powtórzyła - doszło do kolejnych słownych utarczek między nim a Schulzem.

Prowadzący obrady wiceprzewodniczący zażądał od Brytyjczyka opuszczenia sali i poddał nawet tę kwestię pod głosowanie. Większość posłów była za wyrzuceniem Brytyjczyka. Gdy Bloom odmówił, wiceprzewodniczący zagroził wezwaniem strażników i - zarzucając posłowi "obstrukcję" - zawiesił obrady. Ostatecznie Bloom wyszedł eskortowany przez parlamentarnych woźnych. Wtedy wznowiono głosowania.

Wspólnym głosem

Szefowie głównych frakcji PE we wspólnym oświadczeniu stanęli w obronie Schulza, potępili Blooma i zażądali od Buzka wymierzenia surowej kary. "Nigdy nie zaakceptujemy, by deputowany obrażał swoich kolegów w sposób, który przywołuje najgorsze chwile w naszej historii" - napisali Daul (chadecja), Guy Verhofstadt (liberałowie), Rebecca Harms i Daniel Cohn-Bendit (Zieloni), Michał Kamiński (Konserwatyści i Reformatorzy) i Lothar Bisky (komuniści).

Bywało równie gorąco

Znany z ciętego języka lider socjalistów w PE nie po raz pierwszy stał się ofiarą porównań do czasów hitlerowskich. W 2003 roku włoski premier Silvio Berlusconi powiedział, że Schulz byłby znakomity "do roli kapo" w jakimś filmie.

Nie są to też pierwsze inwektywy z ust przedstawicieli UKIP podczas obrad plenarnych PE, które kończą się interwencją Buzka. W marcu br. Nigel Farage został przez przewodniczącego ukarany odebraniem 10 diet poselskich (ok. 3 tys. euro) za nazwanie przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya "mokrym mopem" i "urzędniczyną z banku".

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24