W poniedziałek po południu odbyło się posiedzenie Komisji Wolności Obywatelskich i Sprawiedliwości Parlamentu Europejskiego. Tematem debaty były między innymi praworządność oraz prawa osób LGBT w Polsce i na Węgrzech. Posłanka Bettina Vollath, reprezentująca frakcję Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, oceniła, że "te dwa kraje stają się demokracjami pozornymi".
Debata na posiedzeniu Komisji Wolności Obywatelskich i Sprawiedliwości Parlamentu Europejskiego rozpoczęła się o godzinie 17.30, zakończyła przed godziną 19. Odbywała się z udziałem komisarza do spraw sprawiedliwości Didiera Reyndersa.
Zabrał on głos na początku posiedzenia, które odbywało się w formie online. - Mamy duże obawy dotyczące blokady, jeśli chodzi o wieloletnie ramy finansowe i propozycje warunkowości - powiedział, odnosząc się do powiązania wypłaty unijnych funduszy z przestrzeganiem praworządności.
Reynders o działaniu Izby Dyscyplinarnej
Unijny komisarz do spraw sprawiedliwości mówił też, że Komisja Europejska niepokoi się niedawnymi decyzjami w sprawie odebrania immunitetów sędziom w Polsce przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, nieuznawaną przez ten sąd. Komisja zaskarżyła przepisy dotyczące tej Izby do unijnego Trybunału Sprawiedliwości, domagając się zamrożenia jej działania.
Reynders zwrócił się na początku listopada do ministra do spraw europejskich Konrada Szymańskiego o wyjaśnienia w tej sprawie. Komisarz przekazał, że otrzymał odpowiedź na swoje pismo i wkrótce zdecyduje, co dalej zrobić w tej sprawie. Polskie władze przekonują, że stosują się do tymczasowego orzeczenia TSUE w sprawie zawieszenia działania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, ale - ich zdaniem - sprawy dotyczące uchylania immunitetu sędziów w sprawach karnych nie podlegają pod tę decyzję unijnego Trybunału.
"Te dwa kraje stają się demokracjami pozornymi"
Posłanka Bettina Vollath, reprezentująca frakcję Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, mówiąc o sytuacji w Polsce i na Węgrzech, oceniła, że "te dwa kraje stają się demokracjami pozornymi". - Przez jakiś czas to mogło się udawać (...), ale jeśli praworządność i demokracja zawiodą czy będą ograniczone w części krajów, to będzie to ze szkodą dla wszystkich krajów Unii - dodała.
O stanie praworządności w Polsce i na Węgrzech mówiła także europosłanka Malin Bjoerk z frakcji Zjednoczona Lewica Europejska - Nordycka Zielona Lewica. - Jeśli im ustąpimy, to oni zarażą również innych. Jeśli nie będziemy mieli jasnego mechanizmu warunkowości na kolejne siedem lat, to zarazi to inne państwa i inne rządy - przekonywała.
Ubolewanie z powodu nieobecności na posiedzeniu przedstawicieli władz Polski i Węgier oraz niemieckiej prezydencji wyraziła Gwendoline Delbos-Corfield z frakcji Zielonych. - Jeśli najsilniejsza prezydencja nie zrobiła nic w czasie sześciu miesięcy w sprawie Polski i Węgier, to kiepsko to wróży na przyszłość - oceniła.
Holenderska europosłanka o "szantażu ze strony dwóch skorumpowanych autokratów"
Przedstawicielka grupy Odnowić Europę Sophie in 't Veld powiedziała, że Komisja Europejska nie dość stanowczo działa wobec rządów Polski i Węgier. - Jeśli tej Komisji Europejskiej nie udaje się bronić wartości wyłożonych w traktatach, to oznacza, że nie realizuje ona swoich obowiązków - oceniła Holenderka.
Jak przekonywała, bardzo ważne jest, "by inne państwa członkowskie w Radzie nie poddawały się szantażowi ze strony dwóch skorumpowanych autokratów".
Kempa: nie pogodzimy się z żadnym dyktatem
Na te słowa zareagowała europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Beata Kempa. Określiła je jako "pomówienie". - Wobec tego powinny być wyciągnięte konsekwencje - apelowała. - W mojej ojczyźnie nie dzieje się nic, co odbiega od normy w Hiszpanii czy Francji - zapewniała. - O nic innego nie prosimy, jak o szacunek dla naszych społeczeństw. Nie uszczęśliwiajcie nas na siłę - mówiła.
- Nie pogodzimy się z żadnym dyktatem, nie pogodzimy się z tym, że trzeba nam odebrać środki (...). Już mieliśmy bolszewicki dyktat, nie zgodzimy się na żaden inny - zadeklarowała polska europosłanka.
Halicki: polski rząd nie ma mandatu do tego, żeby walczyć z wartościami demokratycznymi, z Unią Europejską
Następnie głos zabrał europoseł Koalicji Europejskiej Andrzej Halicki. - Rzeczywiście to przykre, kiedy są łamane podstawowe prawa w kraju członkowskim i że jest to właśnie Polska - mówił.
- Polski rząd nie ma mandatu do reprezentowania wszystkich Polaków, bo jest tylko rządem PiS-u. Nie ma mandatu do tego, żeby walczyć z wartościami demokratycznymi, z Unią Europejską i jej instytucjami, bo większość Polaków (...) popiera obecność w Unii Europejskiej i - co więcej - chce także połączenia ochrony środków unijnych z praworządnością - wskazywał.
- To jest władza, która przypomina władzę komunistyczną i bolszewicką. Obyśmy rzeczywiście na ten temat nigdy więcej w Polsce nie rozmawiali, a na pewno nie w ten sposób, w jaki dzisiaj robi to rząd Prawa i Sprawiedliwości - dodał.
"Nie ma czegoś takiego jak regionalne rozumienie sprawiedliwości"
Słowacki eurodeputowany Europejskiej Partii Ludowej Vladimir Bilczik mówił, że "nie ma czegoś takiego jak regionalne rozumienie sprawiedliwości, praworządności czy głównych zasad Unii Europejskiej". - Tu chodzi o kluczowe zasady europejskie. One muszą być zachowane w całej Unii Europejskiej, we wszystkich państwach członkowskich - podkreślał Bilczik.
Spór o budżet
16 listopada państwa członkowskie UE nie osiągnęły jednomyślności w sprawie wieloletniego budżetu UE i decyzji w sprawie funduszu odbudowy. Polska i Węgry zgłosiły zastrzeżenia w związku z rozporządzeniem dotyczącym powiązania środków unijnych z praworządnością.
Obecne negocjacje prowadzi prezydencja niemiecka. Kanclerz Angela Merkel po czwartkowym wideoszczycie UE powiedziała, że trzeba kontynuować rozmowy z Węgrami i Polską. "Istnieje konsensus w sprawie budżetu UE, ale nie w sprawie mechanizmu praworządności" - podkreśliła. Obiecała, że Niemcy, które obecnie sprawują prezydencję w UE, zbadają wszystkie możliwe opcje.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wcześniej, że Polska na pewno skorzysta z prawa do sprzeciwu, jeśli nie będzie satysfakcjonującego Warszawę porozumienia w sprawie powiązania kwestii praworządności z budżetem UE. Premier Węgier Viktor Orban skierował list do niemieckiej prezydencji i szefów unijnych instytucji, w którym zagroził zawetowaniem budżetu UE i funduszu odbudowy, jeśli wypłata środków będzie powiązana z kwestią praworządności.
CZYTAJ TAKŻE: Zmiany w unijnym budżecie wprowadzone tylnymi drzwiami? Jest komentarz Angeli Merkel>>>
Komisarz do spraw równości: odnotowujemy inicjatywy pewnych polskich grup, które chcą ustawowo zakazać promowania działalności LGBT
W drugiej części debaty dyskutowano o traktowaniu mniejszości osób LGBT w Polsce i na Węgrzech. Komisarz UE do spraw równości Helena Dalli przypomniała o przyjęciu niedawno przez Komisję Europejską strategii dotyczącej LGBTI. Jak powiedziała, w niektórych regionach w Polsce powstały "strefy wolne od LGBT".
- Tym regionom chcemy przypomnieć, że zgodność z naszymi zasadami, także w traktowaniu tych mniejszości, musi być zapewniona. (..) Odnotowujemy inicjatywy pewnych polskich grup, które chcą ustawowo zakazać promowania działalności LGBT - oświadczyła Dalli. Zapowiedziała, że Komisja Europejska będzie monitorować sytuacje=ę w Polsce i na Węgrzech w tej kwestii.
Halicki: ludzie boją się o własne życie, są szykanowani i dyskryminowani
Andrzej Halicki ocenił, że w Polsce łamane są podstawowe prawa obywateli. - Dziś mamy sytuację, w której ludzie boją się o własne życie, są szykanowani i dyskryminowani z różnych powodów, także z uwagi na orientację seksualną - zaznaczył.
Polskie i węgierskie władze krytykowała też Evin Incir z grupy Socjalistów i Demokratów. Jak powiedziała, dociera do niej wiele negatywnych sygnałów o sytuacji mniejszości seksualnych w tych krajach. - Prawa człowieka to nie wybór. Muszą być powszechnie stosowane. Nie można ich traktować wybiórczo - powiedziała. Dodała, że "ataki na osoby LGBT są nie do przyjęcia". Anna Donath z grupy Odnowić Europę mówiła, że "ciosy wymierzone w mniejszości" są czymś "fatalnym". Wskazała, że rząd węgierski wykorzystuje LGBTI dla celów politycznych. - To, co się dzieje, jest sprzeczne z wartościami europejskimi – zaznaczyła.
Alice Kuhnke z frakcji Zielonych oceniła, ze sytuacja w Polsce i na Węgrzech "cały czas się zaostrza". Jak zauważyła, rządy tych dwóch krajów "przymykają oczy i nic nie robią sobie z ryzyka i zagrożeń dla osób LGBT".
Kempa o "strefach wolnych od LGBT": to nadinterpretacja uchwał, przyjmowanych przez samorządy
W imieniu grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatów głos zabrała ponownie Beata Kempa (PiS). Jak oświadczyła, w Polsce nie ma antysystemowych działań skierowanych przeciwko mniejszościom LGBTI. - Owe strefy wolne od LGBT, o których mówicie, to wymysł jednego z performerów, który zresztą dziś stanął przed sądem i w wyjaśnieniach powiedział, że jest to projekt artystyczny. To jest tak naprawdę nadinterpretacja uchwał, przyjmowanych przez lokalne samorządy, które mają wspierać rodziny powołane jako związek kobiety i mężczyzny. To jest proste odzwierciedlenie polskiej konstytucji – przekonywała.
Zarzuciła kłamstwa Andrzejowi Halickiemu kłamstwa. Twierdziła, że ataki na osoby LGBTI zwiększają się w krajach Europy Zachodniej. - 36-procentowy wzrost ataków na osoby LGBT w ciągu ostatniego roku (…) we Francji. Notujemy gwałtowny wzrost ataków z 94 do 245 w 2019 roku w Niemczech. Na terenie Holandii 7 na 10 osób z mniejszości LGBT doświadcza dyskryminacji fizycznej lub werbalne – wyliczała.
Dalli: apeluję, aby Polska przyjęła krajową strategię równości LGBT
Dalli oznajmiła na koniec debaty, że zgadza się z tym, iż w Niemczech, Francji i na Malcie występuje dyskryminacja osób LGBT. - Ale jest różnica. Niemcy, Malta i inne kraje aktywnie zwalczają tego rodzaju przypadki dyskryminacji i promują równość. Polska tego nie robi na drodze prawodawstwa wewnątrzkrajowego. Dlatego apeluję, aby Polska przyjęła krajową strategię równości LGBT – powiedziała unijna komisarz do spraw równości.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: UE