Bruksela broni honoru hiszpańskich ogórków

 
"Wstępne podejrzenia władz niemieckich, że źródłem zakażeń bakterią EHEC są ogórki z Hiszpanii nie zostały potwierdzone"TVN24

- Wstępne podejrzenia władz niemieckich, że źródłem zakażeń bakterią EHEC są ogórki z Hiszpanii nie zostały potwierdzone - powiedział komisarz UE ds. zdrowia i konsumentów John Dalli. Dodał, że testy trwają i że nie ma wskazań, by nie jeść ogórków. Tymczasem wicepremier Hiszpanii Alfredo Perez Rubalcaba poinformował, że rząd w Madrycie rozważa możliwość zaskarżenia Berlina, aby wypłacił odszkodowania za ogromne straty poniesione przez hiszpańską branżę warzywną i owocową.

- Prace nad wykryciem źródła trwają, w przypadku Hiszpanii czekamy na wyniki testów z dwóch gospodarstw ogórków w Almerii i Maladze - powiedział podczas codziennego briefingu w Brukseli komisarz John Dalli.

Komisja Europejska spodziewa się wyników z Hiszpanii w środę późnym popołudniem lub w czwartek. - Jak do tej pory w ogórkach importowanych z Hiszpanii nie wykryto szczepu bakterii, który jest przyczyną choroby - zaznaczył Dalli. Choć przyznał, że wykryto obecność bakterii coli, to stężenie nie przekraczało normy.

Epicentrum w Hamburgu

Jak wyjaśnił Dalli, epicentrum zakażeń znajduje się w Hamburgu, na co wskazuje chociażby liczba chorych. Zaznaczył jednocześnie, że rozszerzanie się zakażenia ma tendencję spadkową.

- Zastosowanie zakazu importu jakiejkolwiek żywności jest nieproporcjonalne do zagrożenia - powiedział. Według jego informacji żaden kraj nie zastosował takiego zakazu. Częściowy zakaz importu ogórków z Hiszpanii wprowadziła w poniedziałek Belgia.

- Nie ma żadnych wskazań, żeby nie jeść ogórków czy nie podróżować do Hamburga - podkreślił. Nadal działa uruchomiony przez KE system wczesnego ostrzegania, w ramach którego informacje na temat zakażenia wymieniają kraje UE. Ponadto Komisja przyspieszyła badania wykrywające EHEC w żywności z 6 dni do 48 godzin w europejskim laboratorium w Rzymie.

Kryzys ukazał "skomplikowane relacje"

Tymczasem hiszpański dziennik "El Mundo" ocenił, że w związku z "kryzysem ogórkowym" stosunki dyplomatyczne między Hiszpanią a Niemcami są "napięte".

- Tak jak radziecko-amerykański kryzys rakietowy z 1962 roku był punktem kulminacyjnym w trudnych relacjach między tymi państwami, tak kryzys ogórkowy ukazał skomplikowane relacje Hiszpanii i Niemiec, sojuszników skazanych na porozumienie - przyznaje także gazeta.

"To obsesja niemiecka"

- To obsesja niemiecka na punkcie Hiszpanii - dodaje "El Mundo", przypominając różne niemieckie zarzuty wobec Hiszpanii: "pracują mało i źle, bez dotrzymania standardów, ciągle mają fiesty i wakacje, ale korzystają z pracy innych, poprzez otrzymywaną pomoc finansową od UE".

- Niemcy muszą zrozumieć, że chociaż są najsilniejszym krajem UE, nie mogą robić, co im się tylko podoba - powiedział natomiast lokalny premier Andaluzji, Jose Antonio Grinan. Jako źródło zakażenia śmiercionośną bakterią E. coli Niemcy początkowo wskazały ogórki produkowane w Andaluzji.

Rząd w Madrycie rozważa zaskarżenie

Mimo że we wtorek Niemcy zdementowały tę wersję, rząd w Madrycie rozważa możliwość zaskarżenia Berlina, aby wypłacił odszkodowania za ogromne straty poniesione przez hiszpańską branżę warzywną i owocową - poinformował w środę wicepremier Alfredo Perez Rubalcaba. - Tej bakterii w Hiszpanii nie ma - podkreślił.

200 mln euro strat tygodniowo

Jednak "bezpodstawne oskarżenia" spowodowały straty dla gospodarki hiszpańskiej, szacowane wstępnie na 200 mln euro tygodniowo, nie licząc strat na rynku wewnętrznym. Zagrożonych zostało 300 tysięcy miejsc pracy na wsi.

Ponad połowa z 16 mln ton rocznej produkcji warzyw i owoców w Hiszpanii przeznaczona jest na eksport, z czego 90 proc. - na rynek europejski.

Kryzys przeniósł się na inne warzywa

- Tymczasem "kryzys ogórkowy" przeniósł się na inne warzywa, a także owoce produkowane w Hiszpanii. Wiele krajów anulowało zamówienia na hiszpańskie owoce, a samochody transportujące truskawki, śliwki i brzoskwinie są blokowane na granicach Holandii, Niemiec, Włoch i Polski - poinformowała organizacja rolników Asaja w Huelvie (Andaluzja).

"Bezpardonowa walka o rynek zbytu"

Prawie cała produkcja truskawek na południu Hiszpanii przeznaczona jest na eksport do krajów UE.

Według organizacji Asaja, "to bezpardonowa walka o rynek zbytu, o sprzedaż własnych produktów, albo o wymuszenie drastycznej obniżki cen". - Hiszpańskie rolnictwo zostało ciężko ranne - dodała Asaja.

Według rządu hiszpańskiego, Niemcy zareagowały "zbyt szybko i z pominięciem procedur wspólnotowych".

Niemcy broniły swojego stanowiska. - Trzeba było alarmować szybko - powiedziała lokalna senator ds. zdrowia w Hamburgu, Cornelia Pruefer-Storcks. - Nie tylko hiszpańskie ogórki są w kryzysie - dodała. - W Niemczech od tygodnia nie jada się żadnych warzyw, bez względu na kraj ich pochodzenia - stwierdziła.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24