Brodsky już w rękach Niemców

 
Uri Brodsky został aresztowany na Okęciu na początku czerwcaTVN24

Domniemany agent Mossadu schwytany na Okęciu i zamieszany w zabójstwo jednego z przywódców Hamasu jest już w Niemczech. Polacy wydali go niemieckiej policji na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.

Prawomocna decyzja o przekazaniu Brodsky'ego Niemcom zapadła w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie 5 sierpnia. Od tego dnia liczył się 10-dniowy termin na wykonanie przez stronę polską niemieckiego wniosku o ENA.

Wylądował w Niemczech

Na mocy decyzji sądu Brodsky może być sądzony w Niemczech nie za szpiegostwo, tylko za poświadczenie nieprawdy i pomoc w sfałszowaniu dokumentów dla osoby, która miała brać udział w zabójstwie lidera Hamasu w Dubaju. Za te przestępstwa czeka go kara maksymalnie 3 lat więzienia. Gdyby został oskarżony o szpiegostwo, mógłby posiedzieć do 5 lat.

Rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski powiedział, że przekazanie Brodsky'ego odbyło się w czwartek po południu - do Niemiec został przewieziony samolotem.

Korzystna ekstradycja

Po decyzji sądu obrońcy Brodsky'ego mówili, że decyzja jest korzystna dla ich klienta, bo za czyny, na których sądzenie w Niemczech zgodził się SA, grozi mu tam do trzech lat więzienia; za szpiegostwo groziłoby mu do pięciu lat.

Brodsky został zatrzymany 4 czerwca na Okęciu na podstawie ENA wydanego przez Niemcy. Ciążyły tam na nim zarzuty działalności wywiadowczej przeciw Niemcom, poświadczenia nieprawdy i pomocy w sfałszowaniu dokumentów dla osoby, która miała brać udział w zabójstwie lidera Hamasu.

7 lipca Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Brodsky może być przekazany do Niemiec, ale nie może tam być ścigany za szpiegostwo, lecz tylko za poświadczenie nieprawdy i pomoc w fałszerstwie. Sąd podkreślił, że nie wypowiada się o winie czy niewinności, ale tylko o przesłankach dopuszczalności jego wydania.

"Nie" dla szpiegostwa

Sąd Okręgowy uznał, że należy odmówić wykonania ENA m.in. wtedy, jeżeli wydano go "w związku z przestępstwem popełnionym bez użycia przemocy z przyczyn politycznych". SO ocenił, że zapis ten odnosi się do przestępstwa udziału w obcym wywiadzie na szkodę Niemiec, a samo branie udziału w działalności wywiadowczej nie jest związane z przemocą. Sąd Okręgowy podkreślał, że wniosek Niemców o ENA "nie dotyczył żadnych zabójstw". Zdaniem SO w wątku szpiegostwa nie została też spełniona tzw. zasada wzajemności, która jest warunkiem wydania kogoś obcemu państwu. W Polsce nie jest się bowiem karanym za udział w wywiadzie przeciw Niemcom, a w Niemczech - przeciw Polsce. Zarazem SO uznał, że nie ma przeszkód do wydania Brodsky'ego za ścigane w obu państwach "przestępstwo pospolite": poświadczenie nieprawdy i fałszerstwo.

Obrona zaskarżyła decyzję Sądu Okręgowego, wnosząc o niewydawanie Brodsky'ego, bo wszystkie jego czyny były motywowane politycznie, a SO niezasadnie rozdzielił oba zarzuty wobec niego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie (która reprezentuje stronę niemiecką), zażaliła się zaś na decyzję o odmowie wydania w wątku szpiegostwa, kwestionując, by było to przestępstwo na tle politycznym.

SA uznał oba zażalenia za bezpodstawne, bo - jak mówił sędzia Paweł Rysiński - odmowa wydania byłaby bezpodstawna i sprzeczna z "zasadą wzajemnego zaufania między państwami członkowskimi UE". Sędzia dodał, że skoro SO odmówił wydania ściganego w wątku szpiegostwa, to mógł orzec o wydaniu go pod innym zarzutem. Powołał się na opinię niemieckiego prokuratora generalnego, że ENA wobec Brodsky'ego dotyczy dwóch przestępstw, tylko z "przyczyn dogmatycznych tworzących pojedynczy, rzeczywisty czyn" - czyli, że sprawca jednym czynem dopuszcza się zamachu na więcej niż jedno dobro chronione prawem.

"Kontrolowany przeciek"

To niemieckie media ujawniły, że Brodsky'ego na początku czerwca zatrzymano w Polsce - co uznano za "kontrolowany przeciek" władz w Berlinie. Według tygodnika "Der Spiegel", domniemany agent przebywał w Niemczech jako Alexander Verin, a analiza jego płatności dokonywanych kartami kredytowymi wykazała, że posługiwał się także nazwiskiem Brodsky. Dwaj izraelscy ministrowie mówili po ujawnieniu sprawy, że Polska powinna przekazać zatrzymanego ich krajowi. Nic jednak nie wiadomo o oficjalnym piśmie. Izraelski dziennik "Haarec" podawał, że Polska czuje się zakłopotana i schwytana w potrzask między dwoma państwami, które uważa za przyjaciół - Izraelem i Niemcami.

Premier Donald Tusk mówił, że zależy mu, aby sprawa nie zaszkodziła polsko-izraelskim stosunkom, a zarazem zwracał uwagę, że przepisy prawa europejskiego nie dają zbyt wielu możliwości działania polskiemu sądowi. Z kolei polska prokuratura "nie bierze pod uwagę kwestii politycznych", lecz tylko procedury i podkreśla, że Izrael nie jest stroną postępowania ws. wniosku ENA.

19 stycznia Mahmud al-Mabhuh, jeden z założycieli Brygad Ezedina al-Kasama, wojskowego skrzydła Hamasu, został zamordowany w hotelu w Dubaju. O zabójstwo policja emiratu oskarża izraelskie służby wywiadowcze. Zabójcy posługiwali się paszportami państw Zachodu. W związku z zamachem Interpol poszukuje 27 osób.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24