|

"Brazylijski Trump" kontra "komunista i złodziej". Czy nowy prezydent zatrzyma wycinkę selwy?

Wycinka drzew w Puszczy Amazońskiej
Wycinka drzew w Puszczy Amazońskiej
Źródło: Getty Images

Wycinka trwa od lat. Tylko w pierwszym półroczu 2022 roku w Puszczy Amazońskiej zniknęły drzewa z obszaru o powierzchni pięciokrotnie większej od Nowego Jorku. Drzewa się tnie albo podpala, by w ich miejscu paść bydło albo uprawiać soję. W niedzielę wybory w Brazylii. Ich wynik może przesądzić o dalszym losie największego lasu świata.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Wojownicy z ludu Xikrin ze strzelbami na ramionach wkraczają do wioski Rapko w brazylijskim stanie Para. Właśnie wrócili z ekspedycji, której celem było wygnanie nielegalnych grabieżców z terytorium rdzennych ludów Amazonii. Mężczyźni idą wyprostowani, z obnażonymi torsami, przystrojeni w tradycyjny sposób. Lalo De Almeida naciska spust migawki.

Za to i za inne zdjęcia z cyklu "Amazonian Dystopia" fotograf otrzymał prestiżową nagrodę World Press Photo. Brazylijczyk od lat dokumentuje proces wylesiania Puszczy Amazońskiej i niszczenia rdzennych kultur i społeczności. Oba te procesy są ze sobą sprzężone i wyraźnie nasiliły się po 2019 roku, gdy władzę w kraju objął były wojskowy, 67-letni Jair Bolsonaro. W najbliższą niedzielę, 2 października, skrajnie prawicowy polityk nazywany "brazylijskim Trumpem" powalczy o reelekcję.

Przemoc

Prezydent Brazylii od początku objęcia urzędu rozpoczął demontaż instytucji chroniących środowisko, zarówno instrumentami legislacyjnymi, jak i odpowiednimi zmianami kadrowymi. O jedną trzecią ograniczył finansowanie podległej rządowi organizacji IBAMA (Brazylijski Instytut Środowiska i Odnawialnych Zasobów Naturalnych), przez co skutecznie zmniejszył możliwości jej sprawnego działania. Pozbawił wielu kompetencji i jednocześnie obsadził swoimi ludźmi FUNAI (Narodową Fundację Rdzennych Mieszkańców Brazylii), której głównym zadaniem było przyznawanie prawa do ziemi rdzennym mieszkańcom. Od 2019 roku nie wydano ani jednej takiej decyzji. Sytuacja rdzennych ludów nigdy w Brazylii nie była łatwa, ale według Misyjnej Rady Indian (CIMI) nielegalne najazdy na terytoria i przemoc wobec nich podwoiły się tylko w ciągu pierwszych dwóch lat prezydentury Bolsonaro.

Niepokojące są także dane z raportu organizacji Global Witness. Czytamy w nim, że tylko w 2019 roku w Brazylii doszło do 24 morderstw na aktywistach i obrońcach klimatu. Prawie 90 procent z nich miało miejsce w Amazonii. W czerwcu bieżącego roku głośnym echem odbiła się sprawa zabójstwa brytyjskiego dziennikarza Doma Philipsa i brazylijskiego naukowca Bruna Pereiry. Obaj mężczyźni zaginęli 5 czerwca podczas podróży do doliny Javari w Amazonii. Widziano ich po raz ostatni, gdy towarzyszyli grupie rdzennych mieszkańców podczas patrolu na rzece. Dom Philips mieszkał w Brazylii od 15 lat, zajmował się opisywaniem dewastacji brazylijskiego środowiska dla zachodnich mediów. Bruno Pereira pracował w FUNAI jako ekspert od rdzennych plemion żyjących w izolacji od świata. Przed wyprawą miał dostawać groźby śmierci. Hiszpański dziennik "El Pais", powołując się na raport lokalnej policji, napisał, że obaj mężczyźni zginęli z broni myśliwskiej. Według brazylijskich służb kłusownik Amarildo da Costa de Oliveira wraz z innymi czterema osobami ścigał łódź, którą poruszali się Philips i Pereira. Napastnicy wtargnęli na łódź i najprawdopodobniej tam zabili obu mężczyzn.

W liczącej ponad 215 milionów ludzi Brazylii mieszka około 900 tysięcy przedstawicieli rdzennej ludności podzielonych na 305 grup etnicznych. Brazylijska konstytucja z 1988 roku definiuje rdzenną ludność jako "pierwszych i naturalnych właścicieli ziemi" i gwarantuje im prawo do jej posiadania. Wysiedlanie ich z rodzimych terenów jest więc nielegalne.

Tak jest w teorii. W praktyce proces zajmowania ziem tubylczych przez farmerów przyspieszył za prezydentury Jaira Bolsonaro. Dlatego organizacje zrzeszające rdzenną ludność wystosowały przynajmniej trzy pozwy do Międzynarodowego Trybunału Karnego przeciwko prezydentowi. W zeszłym roku swój pozew złożyli także aktywiści z austriackiej organizacji AllRise. Zdaniem założyciela AllRise, Johannesa Wesemanna, sytuacja w Brazylii wyczerpuje zdefiniowane przez MTK pojęcie zbrodni przeciwko ludzkości. We wniosku zawarto szacowaną liczbę śmierci, do których może dojść przez zmiany klimatyczne spowodowane wylesianiem Amazonii - to 180 tysięcy osób.

Zaoranie

Wycinka puszczy trwała od lat. Przez ostatnie trzy dekady wskaźniki wylesiania Amazonii mocno się zmieniały, wzrastając na początku lat 90. W latach 2004-2012, za prezydentury Luli Da Silvy, udało się ograniczyć tempo wylesiania lasów deszczowych o 80 procent. Natomiast tylko w pierwszym półroczu 2022 roku w Puszczy Amazońskiej wycięto obszar o powierzchni pięciokrotnie przekraczającej Nowy Jork.

Machaj 2
Wycięty fragment Puszczy Amazońskiej w stanie Mato Grosso w Brazylii
Źródło: Archiwum Reuters

Podawana w statystykach skala wylesiania puszczy prawdopodobnie jest jednak niedoszacowana. Tak twierdzi profesor Jerzy Makowski z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, miłośnik i znawca Puszczy Amazońskiej.

- Nie wiemy, jaka jest prawda - podkreśla profesor Makowski. - To dane uzyskane z analizy zdjęć satelitarnych, ale na nich nie zawsze widać, co jest lasem pierwotnym, a co lasem wtórnym, o dużo gorszej jakości z punktu widzenia ekosystemu. Wszędzie się praktykuje wyrąb selektywny. Tam, gdzie nie ma zamiaru "zaorania", może się opłacić przerzedzić las, pozbawić go drewna z najszlachetniejszych gatunków drzew. Reszta zostaje i się odradza, ale to będzie bardzo zubożały ekosystem. Błędy w tych danych statystycznych mogą iść w dziesiątki tysięcy hektarów rocznie. Puszczy może ubywać znacznie więcej, niż nam się wydaje.

Tereny karczowane i wypalane są pod uprawy różnych roślin wykorzystywanych w przemyśle i pod wypas bydła. Prawdziwą plagą są kopalnie złota. Większość z nich pracuje nielegalnie, a prawie wszystkie nie spełniają żadnych standardów. Tak jest na przykład z kopalnią, którą uwiecznił Lalo de Almeida w regionie Mato Grosso. Pracuje przy niej kilku mężczyzn w dresach i kapeluszach z szerokimi rondami. Prawdopodobnie są to ludzie parający się wydobywaniem szlachetnego metalu z braku innego zajęcia. Przez to, że brazylijskie władze nie egzekwują przestrzegania przepisów, chałupniczo budowane kopalnie, poza wycinką, przyczyniają się także do zanieczyszczania rzek.

Machaj 1
Wycinka drzew, pożary i nielegalne kopalnie złota w Puszczy Amazońskiej
Źródło: Archiwum Reuters / Greenpeace

Służby coraz rzadziej interweniują w obliczu bezprawia, które jest fundamentem zarobkowej eksploatacji puszczy. Zdaniem dr Joanny Gocłowskiej-Bolek, specjalistki od Ameryki Łacińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego, takie interwencje mają z reguły charakter pozorny. Ekspertka podobnie ocenia podpisany w maju prezydencki dekret o podwyższaniu kar za przestępstwa przeciwko środowisku. W poprzedniej kampanii wyborczej Jair Bolsonaro zapowiadał oddanie chronionych prawnie terenów pod uprawy i hodowlę. Zwycięstwo zawdzięczał między innymi potężnemu lobby hodowców i plantatorów soi. Teraz ekolodzy zarzucają mu przymykanie oka na nielegalne odbieranie ziemi rdzennej ludności.

- W sierpniu w Amazonii było najwięcej pożarów od lat. Bolsonaro jest przychylny wypalaniu terenów pod uprawy, zajmowaniu ziemi przez farmerów i nielegalnym kopalniom złota. On kontestuje zmiany klimatyczne - mówi dr Gocłowska-Bolek w rozmowie z tvn24.pl.

Rzeka Amazonka
Rzeka Amazonka
Źródło: Shutterstock

Walka o ziemię

Brazylijscy Indianie, wzorem wspomnianych wojowników z ludu Xikrin, muszą więc sami brać sprawy w swoje ręce. Coraz bardziej w tej walce osamotnieni, pozbawieni pomocy ze strony państwa, która przecież także za rządów byłego prezydenta i głównego rywala Bolsonaro - Luly da Silvy - nie była wystarczająca.

- Indianie nie mają szans sami odzyskać tej ziemi - stwierdza profesor Jerzy Makowski. - Te społeczności są niszczone, rozpijane, kwitnie prostytucja i korupcja.

Są ograbiani z ziemi, pozbawiani możliwości życia po swojemu i traktowani jak obywatele drugiej kategorii. W Puszczy Amazońskiej oprócz bezcennej roślinności zanikają także równie bezcenne kultury. W społecznościach zamieszkujących Amazonię szerzy się przemoc. Tak jest na przykład w Altamirze, gminie, gdzie przez budowę zapory wodnej Monte Belo doszło do gwałtownego przyrostu liczby ludności, zwłaszcza robotników. Około 40 tysięcy mieszkańców zostało przymusowo wysiedlonych, wielu straciło dorobek życia. W spokojnej niegdyś gminie zaczął rozwijać się kryminalny półświatek, zapanował chaos. Teraz współczynnik zabójstw w Altamirze jest wyższy niż w całym Hondurasie - państwie, które według statystyk ONZ wiodło w tej niechlubnej statystyce prym.

Lalo de Almeida dokumentuje ten proces. Naciska spust migawki w tym samym czasie co funkcjonariusz policji. Fotografują ciało mężczyzny, które leży bezwładnie na ziemi w Altamirze, najbardziej niebezpiecznym mieście nie tylko w Amazonii, ale i w całej Brazylii. Gdzieniegdzie widać strużki krwi, na obnażonym brzuchu leżą ustawione w równych odstępach banknoty - to symbol, że morderstwo nie było motywowane względami finansowymi. Samosąd.

Albo Pedras Negras w stanie Rondonia. Przewieszony przez ławkę, głową w dół, z kapeluszem porzuconym w trawie, leży pijany mężczyzna. To członek społeczności Quilombola - Afrobrazylijczyk, potomek niewolników z Afryki. Jednej z mniejszości, którym prezydent Bolsonaro zablokował proces przyznawania ziemi.

Jair Bolsonaro, prezydent Brazylii
Jair Bolsonaro, prezydent Brazylii
Źródło: Shutterstock

I znowu Altamira. Kobieta leży na tapczanie, ma podkurczone nogi, trzyma się oburącz za głowę. Nad nią z obojętną miną stoi uzbrojony w karabin policjant. Na ciele ma kamizelkę kuloodporną. Rozgląda się po pomieszczeniu, szukając narkotyków.

- Żaden prezydent specjalnie nie zajmował się kwestiami rdzennych mieszkańców - mówi dr Joanna Gocłowska-Bolek. - O tym się nie mówiło. Także Lula da Silva nie podnosił za bardzo kwestii ekologicznych przez swoje dwie kadencje. Precedens nielegalnego osadnictwa trwa od lat i nikt nad tym nie ma kontroli. Obecnie Da Silva obiecuje jednak zająć się problemem, zatrzymać wycinkę puszczy, przyznać należną ziemię rdzennej ludności.

Prezydenci

Lewicowy polityk Luiz Inácio Lula da Silva rządził Brazylią w latach 2003-2011. Jego prospołeczne rządy przypadły na okres prosperity w kraju. Gdy ustępował ze stanowiska, sondaże wskazywały poparcie dla niego na poziomie około 87 procent. Był powszechnie lubiany także na arenie międzynarodowej, ale jego postać nie jest wolna od kontrowersji.

W 2016 roku wszczęto przeciwko niemu śledztwo w sprawie o korupcję, sąd pierwszej instancji skazał go na dziewięć i pół roku więzienia. Miało to związek z najsłynniejszą aferą korupcyjną w kraju, która przeszła do historii jako "Operacja Lava Jato" ("Myjnia Samochodowa"). Śledztwo pierwotnie dotyczyło prania brudnych pieniędzy w myjniach samochodowych i stacjach benzynowych, wkrótce jednak zostało rozszerzone na przypadki korupcji w państwowej firmie naftowej Petrobras. Wyszedł na jaw precedens zawyżania kontraktów zawieranych przez firmę z podwykonawcami dla pozyskania dodatkowych środków, które następnie były dzielone między zarząd firmy a kierownictwo Partii Pracujących.

Lula da Silva odsiedział dziewiętnaście miesięcy i wyszedł z więzienia w 2019 roku. Sąd Najwyższy orzekł, że skierowanie go do więzienia przed wyczerpaniem wszystkich możliwości odwoławczych było niezgodne z konstytucją. Dwa lata później oczyszczono go ze wszystkich zarzutów i przywrócono mu prawa polityczne. Do tej pory uważa, że stał się ofiarą politycznego spisku ze strony prawicowych ugrupowań.

Za jego kadencji wylesianie Amazonii dynamicznie malało. Osiągnął to między innymi poprzez monitoring satelitarny, odpowiedni i aktywny w terenie personel, ustawy mające karać przestępców klimatycznych, wyznaczanie terenów dla rdzennej ludności i obszarów chronionych. To wszystko, co później podważał i dyskredytował Jair Bolsonaro.

Luiz Inácio Lula da Silva, były prezydent Brazylii
Luiz Inácio Lula da Silva, były prezydent Brazylii
Źródło: Getty Images

Następczynią da Silvy została Dilma Rousseff, wcześniej była szefową jego gabinetu. Rządziła państwem w latach 2011-2016. Do historii przeszła nie tylko jako pierwsza kobieta na stanowisku prezydenta Brazylii - została zapamiętana głównie przez aferę korupcyjną i impeachment, który przerwał jej drugą kadencję.

Kontynuowała politykę ekologiczną da Silvy. W 2015 roku zobowiązała się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych przez Brazylię o 37 procent (punktem wyjścia był poziom emisji z 2005 roku). Zawetowała także kontrowersyjną ustawę przyjętą przez parlament pod wpływem lobby latyfundystów rolnych, która miała na celu ułatwienie ekspansji rolnictwa na pierwotne tereny puszczy. Za jej rządów dokonano także postępu w zakresie ochrony terytorium rdzennej ludności.

Jej postawa nie jest jednak bez skazy. Organizacje ekologiczne zwracały uwagę, że wspomniane weto było tylko wetem częściowym i choć pozbawiło ustawę najgroźniejszych z punktu widzenia środowiska zapisów, nie rozbroiło jej w całości. Podczas ostatnich dwóch lat jej rządów okrojony został budżet ministerstwa środowiska.

W 2014 roku, gdy wycinka puszczy ponownie gwałtownie przyspieszyła, Rousseff powołała na stanowisko ministra rolnictwa Katię Abreu - zadeklarowaną zwolenniczkę uprzemysławiania Amazonii. Nazywana przez przeciwników "królową piły łańcuchowej", Abreu przekonywała, że puszczę należy wykorzystać do celów gospodarczych i zrezygnować z ekologicznych ustaw chroniących Amazonię i jej mieszkańców. Choć ta kontrowersyjna nominacja była konieczna do utrzymania jedności w rządzie po wyborach parlamentarnych, kiedy prawica zdołała opanować ponad połowę Kongresu Narodowego (prezydent Brazylii jest także szefem rady ministrów), położyła się cieniem na proekologicznej polityce Dilmy Rousseff i w symboliczny sposób wyznaczyła nowy kierunek zmian. 

W latach 2016-2019 za ciosem poszedł Michel Temer - nowy prezydent z centrowego Brazylijskiego Ruchu Demokratycznego. Prawicowo-liberalny polityk w 2017 roku wydał dekret zezwalający na wydobycie surowców w północnej części Puszczy Amazońskiej. Pod naciskiem lobby agrobiznesowego umożliwił eksploatację gospodarczą na terenie 4,5 miliona hektarów Amazonii - obszarze porównywalnym z terytorium Szwajcarii.

Wypalanie lasów w Amazonii
Wypalanie lasów w Amazonii
Źródło: Getty Images

Wybory

Teraz Lula da Silva startuje po raz kolejny. W obecnej kampanii wyborczej porusza kwestie gospodarcze, obiecuje zająć się nierównościami społecznymi i biedą. Do jego społecznej agendy należą przede wszystkim prawa mniejszości: kobiet, społeczności LGBT i rdzennej ludności. Dużo mówi także o ekologii, stawiając siebie pod tym, ale nie tylko tym względem, jako chodzącą antytezę urzędującego prezydenta. Według cytowanego przez Agencję Reutera sondażu Datafolha, w pierwszej turze da Silva powinien uzyskać 47 procent poparcia, natomiast Bolsonaro 33 procent. 54 procent ankietowanych zadeklarowało, że w ewentualnej drugiej zagłosują na da Silvę, 38 procent na Bolsonaro. Brazylijczycy, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że zagłosują na da Silvę dlatego, że nie ma innej alternatywy. Wierzą jednak, że nie pozostanie obojętny wobec sytuacji rdzennych ludności i kwestii ekologicznych.

- Lula to populistyczny i charyzmatyczny lider - mówi w rozmowie z tvn24.pl dr Alcione Nawroski, wykładowczyni z Brazylii wizytująca na Uniwersytecie Warszawskim. - Plasuje się po tej samej stronie kompasu politycznego co byli prezydenci: Getúlio Vargas, Juscelino Kubitschek i João Goulart. Swój przekaz kieruje do różnych klas społecznych, nie pomijając także osób, które przejmują się klimatem i kwestią Amazonii. Wierzę, że zajmie się ochroną Puszczy Amazońskiej. To jednak bardzo trudne, będzie musiał negocjować z wielkimi posiadaczami ziemskimi i dużymi firmami wydobywczymi - a to oni mają ogromy wpływ na brazylijską politykę.

Kandydaci zmierzą się 2 października. Wiele wskazuje na to, że wynik jest już przesądzony. Jeśli "brazylijski Trump" pogodzi się z nim i odda władzę.

- On próbuje sabotować wybory od pierwszego dnia swojej prezydentury - przekonuje Leonardo Salomão dos Reis, Brazylijczyk mieszkający w Warszawie. - A kiedy zdał sobie sprawę, że Lula ma większe szanse na wygranie wyborów, te antydemokratyczne działania nasiliły się. Na szczęście ma małe szanse, żeby wygrać i wszystko wskazuje na to, że siły zbrojne nie zechcą wziąć udziału w jego autorytarnych przygodach. 

- To bardzo prawdopodobne - wtóruje mówi dr Joanna Gocłowska-Bolek z Uniwersytetu Warszawskiego. - Bolsonaro ma bardzo dużo do stracenia, ale nie tylko on – także jego rodzina. Wielokrotnie wypowiadał się, że musi wygrać te wybory, a od roku powtarza, że elektroniczny system głosowania, uznawany do tej pory powszechnie za uczciwy, może być wadliwy. Robi zamęt. Twierdzi nawet, że wojsko powinno stać na straży wyborów - a czegoś takiego nie było od czasu dyktatury wojskowej. Od wybuchu pandemii Jair Bolsonaro próbował na różne sposoby pozyskać armię, wiele lukratywnych posad w biznesie i w polityce zostało obsadzonych ludźmi związanymi z wojskiem. Sam jest byłym wojskowym. Choć intensywnie pracuje nad przychylnością żołnierzy, wydaje się, że bez większych sukcesów. Prawdopodobnie Bolsonaro przegra wybory niewielką liczbą głosów i będzie próbował podważyć ich wynik. Nie możemy mieć pewności, jak zachowa się wojsko, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne, żeby poszło za nim.

Machaj 4
Zwolennicy Luli da Silvy
Źródło: Archiwum Reuters

Kampania

Tysiące wyborców Bolsonaro zgromadziło się 8 września na wiecu poparcia dla urzędującego prezydenta. W rozmowie z dziennikarzem czterdziestoletni Jenivaldo Alfonso powiedział, że Bolsonaro symbolizuje dla niego wolność. Marcelo Cunha, 85-letni prawnik, pojawił się na wiecu z transparentami. Jeden z nich głosił: "Jeśli jesteś psychopatą, naiwniakiem albo bezwstydnikiem - głosuj na lewicę". Na spotkaniu była także 70-letnia Edith Campos. Przyniosła transparenty po angielsku i po francusku, żeby przekonać zagranicznych dziennikarzy, że Bolsonaro wcale nie jest taki zły, jak go malują. - Brazylia nigdy nie widziała takiej rzeszy zebranej dla jednego człowieka. - mówiła. - A to dlatego, że wierzymy, że jest uczciwym człowiekiem, który zmieni Brazylię. On już zmienił Brazylię.

.Jeden z anonimowych użytkowników na internetowym forum poświęconym Brazylii przekonuje, że Bolsonaro jest człowiekiem, z którym przeciętnemu Brazylijczykowi łatwiej się utożsamiać; mówi jak oni, publicznie pokazuje się w restauracjach, a na swoich mediach społecznościowych bez zbędnych ceregieli pisze o tym, co myśli. Dla wyborców Bolsonaro rząd jest głównym źródłem problemów - im mniej się wtrąca do życia, tym lepiej. Oczekują więc mniejszych podatków, mniejszej ingerencji państwa w życie obywateli i szczerze nie cierpią Partii Pracujących - uważają ten obóz polityczny za szczególnie skorumpowany. Jeszcze inni chcą powszechnego dostępu do broni i, jak twierdzą, wierzą w tradycyjne wartości. Niektórzy na pytanie, dlaczego oddadzą głos na obecnego prezydenta, odpowiadają wprost: "Bo uważamy, że jest mniejszym złem".

Machaj 3
Zwolennicy Jaira Bolsonaro
Źródło: Archiwum Reuters

Kampania wyborcza Jaira Bolsonaro opiera się przede wszystkim na personalnych atakach wymierzonych w politycznego oponenta i kontestowaniu demokratycznych instytucji w kraju - sądownictwa i systemu głosowania. Straszy, przeważnie za pośrednictwem mediów społecznościowych, że pod rządami lewicowego prezydenta Brazylia podzieli los pogrążonej w wieloletnim kryzysie gospodarczym Wenezueli. Nazywa da Silvę "komunistą i złodziejem". Przypomina, że były prezydent Brazylii siedział w więzieniu oskarżony o korupcję. Bolsonaro gra na lobby agrobiznesowe i środowiska biznesowe, cieszy się znacznym poparciem środowisk konserwatywnych, w tym wojskowych i ewangelikanów. Popierają go więc zarówno bardzo majętni ludzie, jak i rolnicy.

Wyrazem poparcia dla Bolsonaro jest przydrożny bilbord sfotografowany przez Lalo de Almeidę: stoi przy transamazońskiej autostradzie w Altamirze, a sfinansowali go lokalni farmerzy - najtwardszy elektorat urzędującego prezydenta Brazylii. Pośrodku widnieje Jair Bolsonaro w garniturze - po jego lewej stronie zwierzęta i owoce. Po prawej - flaga Federacyjnej Republiki Brazylii. I napisy:

Wiejscy producenci z Transamazonii #JesteśmyZBolsonaro Agrobiznes centralnym filarem tego narodu Wierzymy w Boga i cenimy rodzinę 

- Bolsonaro w poprzednich wyborach wygrał głosami ewangelikanów - zauważa Gocłowska-Bolek. - Chodzi o rozmaite sekty ewangelikańskie, prowadzone najczęściej przez silnego lidera, guru. Te sekty prowadzą bardzo intensywną działalność ewangelizacyjną w mniejszych miejscowościach, ale ich kościółki można znaleźć wszędzie, także w Rio albo w stolicy. W walce o wiernych stosują socjotechniki, które działają na gorzej wykształconych ludzi. Dla Bolsonaro jest to korzystne politycznie, przekłada się to często na konkretne głosy. Krajobraz religijny w Brazylii ostatnio bardzo się zmienił, szacuje się, że jedną trzecią wierzących stanowią właśnie ewangelikanie.

Te szacunki pochodzą z sondażu przeprowadzonego w 2020 roku. Wynika z niego, że ewangelikanie stanowią 31 procent ogółu społeczeństwa, katolicy zaś 51 procent. Biorąc pod uwagę dane z lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, gdy katolików było aż 90 procent, nietrudno odgadnąć, która z wymienionych grup religijnych rośnie w Brazylii w siłę. Ma to jednak swoje konsekwencje także dla rdzennej ludności. Nierzadko pomiędzy misjami ewangelikanów a ludnością rdzenną dochodzi do konfliktów. Organizacje zrzeszające brazylijskich Indian upatrują w sektach zagrożenie dla swojej kultury i oskarżają je o podżeganie do międzyplemiennych konfliktów.

Amazonia

Kolejne rdzenne plemiona bezpowrotnie zanikają. A to właśnie one, zdaniem ekologów, najskuteczniej i z największą determinacją walczą o przetrwanie Amazonii i mogą okazać się kluczowym czynnikiem w walce o przetrwanie puszczy. Z punktu widzenia klimatu jest ona bezcenna. I nie chodzi tylko o tlen.

- O Amazonii mówi się, że to "płuca Ziemi". Wydaje mi się, że to trochę przesada - twierdzi profesor Jerzy Makowski. - W Amazonii występuje ogromna produkcja biomasy, rozkładanie tej biomasy nie dostarcza tlenu do atmosfery. Ale ma wiele innych funkcji fundamentalnych. Amazonia jest regionem transformacji mas powietrza. Skądkolwiek by napłynęło powietrze nad obszar Amazonii, to opuszcza ten region jako powietrze równikowe, czyli o wysokiej wilgotności. Te masy powietrza, które formują się i transformują nad Amazonią, to jest nieprawdopodobnie ważny czynnik klimatotwórczy. Jak się te lasy wytnie, a ten czynnik przestanie działać, to będzie poważny problem. Zakładając, że zmiany klimatyczne podążają w kierunku, w którym uważamy, że podążają, to każdy uszczerbek funkcji tego ekosystemu powoduje, że będzie coraz większy chaos, coraz większe rozregulowanie tego wszystkiego. Te wszystkie zagrożenia i naturalne, i te, które powstają za sprawą człowieka, zmieniają to środowisko. Przyroda będzie istniała, tam będzie jakiś las, tylko zupełnie inny. Ci, którzy się przejmują Amazonią, zwracają uwagę na klimat, ale często zapominamy o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy. Większość lekarstw, jakie znamy, ma czynnik leczący, matrycę chemiczną, która jest właściwym lekiem, właśnie pochodzenia roślinnego. Bardzo dużo ich pochodzi z Amazonii. Jak szlag trafi Amazonię, to oderwiemy sobie bardzo ważne źródło. Nikt nie wie, ile jest tam gatunków roślin. Nie bierzemy też pod uwagę tego, że w tym środowisku powstają nieustannie nowe gatunki roślin, nowe gatunki zwierząt. Niszcząc Amazonię, odcinamy sobie szansę na odkrycie na przykład rośliny, która może być lekarstwem na raka. Wszystkie rośliny żywieniowe tracą swoje właściwości odżywcze, a tam powstają nowe nieodkryte gatunki - pozbawiamy się możliwości znalezienia rośliny, która mogłaby zostać kiedyś rośliną żywieniową dla przyszłych pokoleń. 

Nielegalna kopalnia obok osady rdzennych mieszkańców puszczy
Nielegalna kopalnia obok osady rdzennych mieszkańców puszczy
Źródło: Getty Images

Puszcza na niektórych swoich odcinkach już traci swoją odporność, czyli możliwość odtwarzania się. Brazylia ustami samego Bolsonaro zobowiązała się do zakończenia nielegalnej deforestacji do 2028 roku. Wydaje się, że dotrzymanie tej obietnicy jest możliwe tylko przy całkowitej zmianie polityki wobec Amazonii i presji społeczności międzynarodowej.

Tymczasem w społecznościach nie tylko Brazylii, ale i wszystkich państw, które dzielą się puszczą: Peru, Ekwadoru i Wenezueli – wciąż żywe jest zgubne przeświadczenie o niezniszczalności Amazonii. Mieszkańcy regionu mawiają, że "Pan Bóg jest wielki, ale selwa (dżungla) jeszcze większa".

Czytaj także: