Brytyjskie ugrupowania opozycyjne uzgodniły w piątek, że odrzucą kolejny wniosek Borisa Johnsona o przyspieszone wybory w październiku. Według nich powinny one odbyć się w najwcześniej w listopadzie, co zmusiłby rząd do dalszego opóźnienia terminu brexitu. - Opozycja się zmówiła, próbując sprawić, byśmy utknęli w Unii Europejskiej - ocenił brytyjski premier.
Intencją premiera Borisa Johnsona jest rozpisanie wyborów na 15 października, aby nowy rząd wziął udział w zaplanowanej na 17-18 października ostatniej Radzie Europejskiej przed planowanym na 31 października terminem wyjścia kraju z UE.
Uniknąć twardego brexitu
Wybory przeprowadzone przed końcem października miałyby pozwolić szefowi rządu na uniknięcie realizacji postanowień przyjętej w środę głosami opozycji ustawy.
Zmusza ona do przedłużenia procesu opuszczenia Wspólnoty do końca stycznia 2020 roku, jeśli do 19 października żaden projekt porozumienia nie uzyska większości głosów w Izbie Gmin. Taka konstrukcja - przygotowana przez opozycję i poparta przez 21 posłów Partii Konserwatywnej, którzy przypłacili to wykluczeniem z klubu parlamentarnego - miała pozwolić na uniknięcie brexitu bez porozumienia. Scenariusz "no-deal" zdaniem większości ekspertów byłby szkodliwy dla brytyjskiej gospodarki i mógłby powodować problemy nawet z zaopatrzeniem w produkty spożywcze i leki. Formalny, drugi już wniosek w sprawie rozpisania wyborów, będzie przedstawiony w Izbie Gmin w poniedziałek. Podczas pierwszej próby, w środę, rząd nie osiągnął wymaganej liczby dwóch trzecich głosów.
Choć poniedziałkowa ścieżka będzie prawdopodobnie wymagała jedynie zwykłej większości, to po wykluczeniu 21 posłów konserwatywnych obecna administracja nie dysponuje nawet taką przewagą.
Wybory najwcześniej w listopadzie
Podczas piątkowego spotkania w parlamencie opozycyjne ugrupowania - Partia Pracy, Liberalni Demokraci, Szkocka Partia Narodowa i Partia Walii - zgodziły się, że nie należy podejmować ryzyka organizacji wyborów przed 31 października. Ewentualne wysokie wyborcze zwycięstwo mogłoby bowiem pozwolić Johnsonowi na uchylenie kontrowersyjnej ustawy i przeprowadzenie brexitu bez porozumienia.
Opozycja postanowiła więc, że w poniedziałkowym - drugim już - głosowaniu w sprawie przedterminowych wyborów, o które zabiega Boris Johnson, zagłosują przeciw lub wstrzymają się od głosu. Zdaniem opozycji przedterminowe wybory parlamentarne mające na celu wyjścia z impasu powinny się odbyć najwcześniej w listopadzie, co zmusiłoby Johnsona do złamania swojej fundamentalnej obietnicy, że Wielka Brytania opuści Wspólnotę do końca października lub doprowadziłoby do jego rezygnacji ze stanowiska. O wyniku narady poinformowała Liz Saville Roberts, liderka klubu parlamentarnego walijskiej partii Plaid Cymru.
"Hipoteza, której nie chcę nawet rozważać"
Brytyjski premier Boris Johnson twierdzi, że opinia publiczna jest już zmęczona "rozterkami i opóźnieniami" w związku z brexitem i chce, by wreszcie "załatwić tę sprawę". Przebywający w piątek w Szkocji szef rządu podkreślił w rozmowie z telewizją Sky News, że opóźnienie wyjścia z UE "jest hipotezą, której nie chcę nawet rozważać". - Chcę, abyśmy to zamknęli i myślę, że tak samo uważa naród. (...) Cieszę się na myśl o czasach, kiedy Wielka Brytania nie będzie już musiała zmagać się z tym, jak wyjdziemy z Unii Europejskiej - powiedział. - Widzę, jak Jeremy Corbyn (lider opozycyjnej Partii Pracy - red.) i Szkocka Partia Narodowa się zmówili, próbując sprawić, byśmy utknęli w Unii Europejskiej. Tymczasem nadeszła pora, by to po prostu zrobić (opuścić Wspólnotę - red.) - zakończył Johnson.
Autor: momo / Źródło: PAP, BBC