Przed specjalną brytyjską komisją badającą zaangażowanie Londynu w wojnę w Iraku stanął Alastair Campbell, doradca byłego premiera Tony'ego Blaira. Przekonywał on, że jego szef nie dążył do interwencji na Bliskim Wschodzie.
Przesłuchiwany w związku z dochodzeniem dotyczącym wojny w Iraku Campbell powiedział, że nigdy nie było "pochopnego pędu do wojny" pomimo bliskich relacji Blaira z ówczesnym prezydentem USA George'em W. Bushem.
Zaprzeczył też, że dokumenty dostarczane przez wywiad były odpowiednio dostosowywane, aby wyolbrzymić wojskową siłę Saddama Husajna.
- Wydaje się, że chcecie państwo, abym powiedział, że Tony Blair zgodził się na to bez względu na fakty, bez względu na broń masowego rażenia, tylko aby pozbyć się Saddama. Nie było tak - przekonywał Campbell.
Dodał, że Blair, który był premierem w latach 1997-2007, był zaniepokojony powiązaniami między bronią masowego rażenia, państwami bandyckimi i terroryzmem oraz że obawy te pojawiły się jeszcze przed atakami na Nowy Jork 11 września 2001 roku.
Komisja na czasie
Zadaniem pięcioosobowej komisji, przed którązeznawał Campbell, jest ustalenie okoliczności brytyjskiego zaangażowania wojskowego w Iraku w latach 2001-09. Blair stanie przed nią w przeciągu najbliższych pięciu tygodni.
Dochodzenie prowadzone jest w drażliwym okresie w brytyjskiej polityce - tuż przed zapowiedzianymi na czerwiec wyborami, w których przewiduje się wygraną Partii Konserwatywnej.
Wielu zwolenników centrolewicowej Partii Pracy ma nadal za złe Blairowi, że wciągnął Wielką Brytanię - pomimo wątpliwości dotyczących jej legalności oraz masowych protestów - w wojnę, w której zginęło 179 brytyjskich żołnierzy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: whitehouse.gov