"To, co się tu dzieje, to koszmar. Słychać krzyki torturowanych"

Źródło:
TVN24

Na ulice białoruskich miast wyszły kobiety, bo na nie milicja jeszcze nie podnosi ręki. Białoruś walczy o wolność, a Europa wciąż nie może podjąć decyzji, jak jej pomóc. Padają piękne słowa, ale konkretów brak. Nie brakuje za to dramatycznych relacji demonstrantów. Materiał magazynu "Polska i Świat".

Zatrzymani na Białorusi opowiadają o tym co przeszli - o przepełnionych celach i torturach. Pokazują ślady po biciu. Reżim Aleksandra Łukaszenki wypuszcza z więzień część z tysięcy aresztowanych mieszkańców Mińska. Jeden z nich, Wartan Grigorjan podkreśla, że dwa dni temu nie złamał prawa. - Kazali mi leżeć. Położyłem się. Zaczęli mnie bić, nie stawiałem oporu. Potem też mnie bili - opowiada.

Ojciec aresztowanego mężczyzny, Aleksnder Rusanow mówi dziennikarzom, by przyjechali pod siedzibę aresztu. - To, co się tu dzieje, to koszmar. Słychać krzyki torturowanych. Dużo widziałem, byłem w różnych służbach, ale o czymś takim nawet nigdy nie słyszałem - zwraca uwagę.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

O tym, jak biją służby mówi dziennikarzom "Polski i Świata" Marina Serebriakowa - fotoreporterka. To między innymi dzięki jej pracy świat mógł zobaczyć, co dzieje się na ulicach białoruskich miast. - Służby aresztują na dwa sposoby. Pierwszy sposób jest wtedy, kiedy w pobliżu jest prasa. Są wtedy, nazwijmy to, "bardziej uprzejmi". Drugi sposób jest brutalniejszy, wtedy, kiedy nikt nie nagrywa - mówi.

"Teraz protesty mają inne oblicze. Na całej Białorusi zaczynają się strajki"

Przemoc i aresztowania zmieniły charakter protestów. Są spokojniejsze. Coraz częściej na ulicach widać tłumy kobiet. Na nich milicja nie odważy się podnieść ręki. - Teraz protesty mają inne oblicze. Na całej Białorusi zaczynają się strajki. Biorą w nich udział różne branże, od muzeów po fabryki - mówi Marina Serebriakowa.

W fabryce w Grodnie na pytanie, kto głosował na Swiatłanę Cichanouską - wstała cała sala. W sieci pojawiają się nagrania młodych mężczyzn, którzy wyrzucają albo palą mundury. To jednak jednostkowe przypadki. Przeciwko Łukaszence buntują się głównie byli funkcjonariusze służb. Obecni trwają przy władzy, bo cieszą się przywilejami i zarobkami, o jakich zwykły Białorusin może pomarzyć.

- Gdyby się zebrał ogromny tłum, gdzieś rzędu 200 tysięcy ludzi, to wtedy, jak uczyli w szkołach KGB, milicja przechodzi na stronę narodu. Na to się na razie nie zanosi - twierdzi były korespondent "Gazety Wyborczej" w Rosji, Wacław Radziwinowicz. Do Łukaszenki zwróciła się Swiatłana Aleksijewicz, białoruska pisarka i laureatka literackiej nagrody Nobla. "Odejdź zanim będzie za późno, zanim zepchniesz naród w straszną otchłań, w otchłań wojny domowej" - napisała.

"Wciąż nie opracowaliśmy odpowiedzi"

Po raz pierwszy od niedzielnych wyborów odzywa się Kreml - wspiera Aleksandra Łukaszenkę. - Widzimy próby mieszania się w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa, mające podzielić społeczeństwo i zdestabilizować sytuację - mówi Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Zachód wciąż nie ma skoordynowanej odpowiedzi na to, co dzieje się na Białorusi. Przebywający w Europie szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo unika konkretów. - Wciąż nie opracowaliśmy odpowiedzi, ale pracujemy nad tym z naszymi kochającymi wolność europejskimi przyjaciółmi. Chcemy, żeby nasze działania przyniosły dobre efekty dla Białorusinów - przekonuje sekretarz stanu USA.

Wśród rozważanych kroków jest blokada dostaw ropy naftowej z Zachodu. Przez 26 lat swojego panowania Łukaszenka przetrwał dużo poważniejsze sankcje.

Autorka/Autor:Jakub Loska

Źródło: TVN24