Z białoruskich mediów państwowych odchodzą dziennikarze. - Nigdy, nawet w najgorszym śnie, nie pomyślałbym, że żołnierze i sprzęt, o których opowiadałem, mogą zostać wykorzystani przeciwko własnemu narodowi - uzasadniał swoją decyzję Uładzimir Burko, prowadzący program wojskowy "Arsenał" w telewizji Białoruś 1.
Cotygodniowy program "Arsenał", który prowadził Uładzimir Burko, był poświęcony siłom zbrojnym Białorusi i przygotowywany wspólnie z ministerstwem obrony.
"Zacznę od tego, co najważniejsze: nie jestem już prowadzącym tego programu, odszedłem sam, choć nie obyło się przy tym bez przygód. Przez pięć lat byłem niejawnym przedstawicielem medialnym w Ministerstwie Obrony Republiki Białoruś. Od pięciu lat z bardzo poważną miną opowiadałem o tym, że nasza armia jest najdzielniejsza i najsilniejsza, sprzęt wojskowy najnowocześniejszy, a wszyscy oficerowie są wzorem do naśladowania" - napisał w środę na Instagramie Burko.
"Od pięciu lat czytałem wiadomości, które w niedzielny poranek dobrowolnie-przymusowo obserwował personel sił zbrojnych: pięć lat to ponad trzy pokolenia poborowych, którzy służyli 1,5 roku we wszystkich rodzajach wojsk. Dlaczego o tym piszę: nigdy, nawet w najgorszym śnie, nie pomyślałabym, że żołnierze i sprzęt, o których opowiadałem, mogą zostać wykorzystani przeciwko własnemu narodowi" - dodał Burko, apelując do wojskowych, by "się opamiętali" i nie wykonywali ewentualnych rozkazów użycia broni przeciwko pokojowo nastawionym manifestantom.
"Co się stało z moją Białorusią?"
Z telewizji państwowej odeszli także Jauhien Perlin, gospodarz własnego show, prowadzący porannych programów, a także Eurowizji oraz Siarhiej Kazłowicz, prowadzący wiadomości. Perlin podał na Instagramie, że "decyzję o odejściu podjął sam, nikt na nią nie miał wpływu". "Co się stało z moją Białorusią?" - zadał retoryczne pytanie, nie ujawniając publicznie powodów rezygnacji z jedenastoletniej pracy w stacji telewizyjnej Białoruś 1.
"To był sen z dzieciństwa, któremu poświęciłem 10 lat. Począwszy od montażu wideo na ONT, a skończywszy na transmisjach na żywo na Białoruś 1. Praca w kadrze zawsze będzie dla mnie ekscytująca. Ale wczoraj po raz ostatni siedziałem w studiu. Decyzja jest niezależna. Szukam nowej pracy" - podał na Instagramie Kazłowicz.
Dziennikarka Tacciana Barodkina pracowała w mińskiej stołecznej telewizji STV. Prowadziła wraz z córkami kulinarne show. Napisała na Facebooku, że "ona i jej córki już nie będą uśmiechać się z ekranu telewizora". "Gratulujemy naszemu krajowi [wyboru]! Ale nawet teraz, gdy ten [wybór] został już dokonany, nie boję się i wy także się nie bójcie. Nie pozbawiajcie naszych dzieci przyszłości!" - napisała na Facebooku Barodkina, odnosząc się do obecnej sytuacji w swoim kraju.
Kilkoro dziennikarzy odeszło także z radia publicznego.
9 sierpnia na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, w których ubiegający się o piątą reelekcję prezydent Alaksandr Łukaszenka, według wstępnych oficjalnych wyników, otrzymał ponad 80 procent głosów. Jego rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska, uzyskała 10 procent poparcia. Po ogłoszeniu niedzielnych sondaży na ulice wielu białoruskich miast wyszły tysiące osób, przeciwnych dalszym rządom Łukaszenki. W czasie protestów, które trwają do dziś, dochodziło do starć manifestujących z policją. Tysiące osób zostało zatrzymanych. Do aresztów trafiali także dziennikarze, nie tylko białoruskich, ale także zachodnich mediów.
Źródło: Radio Swoboda, TUT.BY