Mińsk nie ma sobie niczego do zarzucenia, Moskwa nie chce nikogo "potępiać ani popierać"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP
Kowal: mamy do czynienia z radykalizacją reżimu Łukaszenki
Kowal: mamy do czynienia z radykalizacją reżimu Łukaszenkitvn24
wideo 2/20
Kowal: mamy do czynienia z radykalizacją reżimu Łukaszenkitvn24

Działania białoruskich władz wobec samolotu linii Ryanair, który w niedzielę przymusowo lądował w Mińsku, były całkowicie zgodne z międzynarodowymi normami – oświadczyło ministerstwo spraw zagranicznych Białorusi. Rosyjskie MSZ oskarżyło zaś Zachód o hipokryzję, choć rzecznik Kremla mówił, że Rosja nie chce nikogo potępiać ani popierać w sprawie incydentu. Siergiej Ławrow przekazał później, że Moskwa zwróciła się do władz Białorusi w sprawie zatrzymania w Mińsku rosyjskiej obywatelki.

W niedzielę Białoruś poinformowała lecący nad jej terytorium z Aten do Wilna samolot linii Ryanair o zagrożeniu bombowym na pokładzie. Władze białoruskie poderwały myśliwiec MiG-29, co stało się powodem do oskarżeń o zmuszenie maszyny do lądowania. Po lądowaniu samolotu w Mińsku białoruskie władze zatrzymały podróżującego nim białoruskiego opozycjonistę i blogera Ramana Pratasiewicza oraz podróżującą z nim kobietę.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Działania Białorusi potępiło wiele państw, w tym Polska, zarzucając władzom w Mińsku złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, "terroryzm państwowy" i "porwanie samolotu", a także domagając się wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia i zdecydowanej reakcji społeczności międzynarodowej. Według białoruskiej opozycji cała sytuacja to operacja służb specjalnych, która miała na celu doprowadzenie do zatrzymania Pratasiewicza. Taką opinię wyraziła m.in. przebywająca na emigracji była kandydatka w wyborach prezydenckich Swiatłana Cichanouska. Inny opozycjonista Paweł Łatuszka oświadczył z kolei, że posiada informacje, iż "strona białoruska poprzez kontrolerów groziła zestrzeleniem samolotu, jeśli nie przeprowadzi on awaryjnego lądowania w Mińsku".

Białoruś "nie ma żadnych wątpliwości"

- Nie ma żadnych wątpliwości, że działania naszych kompetentnych struktur były całkowicie zgodne z ustalonymi normami międzynarodowymi – oświadczył w poniedziałek rzecznik białoruskiego MSZ Anatol Hłaz, komentując zmuszenie samolotu pasażerskiego linii Ryanair do lądowania w Mińsku. Zapewnił, że "strona białoruska zawsze odpowiedzialnie podchodzi do ich przestrzegania", co jego zdaniem potwierdzają regulatorzy w sferze lotnictwa.

- Jestem przekonany, że w tej sytuacji jesteśmy w stanie zagwarantować pełną przejrzystość, jeśli to będzie konieczne – przyjąć ekspertów i przedstawić wszystkie materiały, aby wykluczyć insynuacje – oświadczył Hłaz.

Rzecznik ministerstwa argumentował, że "zasady bezpieczeństwa lotniczego są absolutnym priorytetem". - W tej sytuacji działania załogi, odpowiadającej za życie pasażerów, były całkowicie uzasadnione. Na ten incydent należy patrzeć przede wszystkim z punktu widzenia bezpieczeństwa, które było w pełni zapewnione przez wspólne wysiłki – wskazał przedstawiciel MSZ.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kim jest białoruski opozycjonista zatrzymany na lotnisku w Mińsku?

Ocenił również, że "otwarcie wojownicze" oświadczenia ze strony wielu państw i struktur europejskich są pospieszne. - Dochodzi do zaostrzenia sytuacji i jej oczywistego upolitycznienia – zaznaczył. Hłaz zaapelował, by "pamiętać o zasadach bezpieczeństwa pasażerów, wszystko spokojnie przeanalizować i poczekać na wnioski kompetentnych ekspertów".

Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka w czerwcu 2020 roku w Moskwie kremlin.ru

"Szokujące jest to, że Zachód nazywa 'szokującym' incydent w przestrzeni powietrznej Białorusi"

Do sprawy odniosła się także strona rosyjska. "Szokujące jest to, że Zachód nazywa 'szokującym' incydent w przestrzeni powietrznej Białorusi" – napisała w mediach społecznościowych rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa. Jest to pierwszy komentarz władz Rosji na temat niedzielnych wydarzeń w Mińsku.

Przedstawicielka rosyjskiego resortu dyplomacji napisała, że w 2013 roku doszło do przymusowego lądowania w Wiedniu samolotu prezydenta Boliwii Evo Moralesa. Przyczyną były pogłoski, iż na pokładzie maszyny może znajdować się informatyk Edward Snowden, który ujawnił skalę inwigilacji elektronicznej prowadzonej przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Zdaniem Zacharowej w tym kontekście "nie powinno szokować analogiczne zachowanie innych" krajów. W lipcu 2013 roku władze kilku państw europejskich nie zezwoliły na lądowanie powracającego z Rosji do Boliwii samolotu z Moralesem na pokładzie. Samolot boliwijskiego prezydenta musiał lądować w Wiedniu, ponieważ Francja, Hiszpania, Portugalia i Włochy odmówiły zgody na przelot przez swoją przestrzeń powietrzną. Po kilkunastogodzinnym przymusowym postoju w stolicy Austrii władze w Madrycie ostatecznie wydał pozwolenie na przelot maszyny prezydenta Boliwii.

Kreml: nie chcemy nikogo potępiać ani popierać

Później w poniedziałek głos w sprawie zabrał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. - Istnieją określone przepisy lotnicze i to właśnie międzynarodowe władze lotnicze powinny wydać jakąś ocenę z punktu widzenia zgodności bądź sprzeczności z normami międzynarodowymi – powiedział Pieskow na codziennym briefingu dla prasy.

Na pytanie, czy incydent wpłynie na relacje rosyjsko-białoruskie albo też na organizację spotkania prezydentów Rosji i USA Władimira Putina i Joe Bidena, rzecznik Putina odparł, iż Moskwa nie chce nikogo "potępiać ani popierać" w tej sprawie. - Po prostu należy trzeźwo ocenić to wydarzenie – ocenił. Pieskow przekonywał, że "jest wiele sprzecznych oświadczeń", a on sam nie ma dokładnych danych o tym, co zaszło na pokładzie samolotu.

Pytany o to, czy jest prawdą, iż na pokładzie maszyny byli agenci rosyjscy Pieskow odparł, iż nie chciałby tego komentować i zapewnił, że Kreml "nie ma danych o tym, kto się tam znajdował, a kto nie". - Kreml nie wie także nic na temat innych osób zatrzymanych – oświadczył rzecznik. W ten sposób skomentował doniesienia, że razem z Pratasiewiczem zatrzymanych zostało czworo obywateli Rosji, wśród nich dziewczyna Pratasiewicza.

Ławrow: zwróciliśmy się do władz Białorusi w sprawie zatrzymania naszej obywatelki

Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow poinformował, że ambasada Rosji na Białorusi zwróciła się do ministerstwa spraw zagranicznych w Mińsku w sprawie zatrzymania obywatelki rosyjskiej. Chodzi o Sofiję Sapiegę, partnerkę zatrzymanego w Mińsku opozycjonisty Ramana Pratasiewicza. - Razem z obywatelem białoruskim pozostała w Mińsku jego znajoma, obywatelka Rosji. Skontaktowaliśmy się z jej ojcem i nasza ambasada zwróciła się do MSZ Białorusi z prośbą o przekazanie danych na temat naszej obywatelki – powiedział Ławrow na konferencji prasowej. Minister dodał, że ambasada prosi też o umożliwienie rosyjskim konsulom spotkania z zatrzymaną.

Ławrow oświadczył przy tym, że lądowania samolotu linii Ryanair w Mińsku nie należy oceniać pospiesznie, a "na podstawie wszystkich posiadanych informacji". Dodał, powołując się na oświadczenie MSZ w Mińsku, że strona białoruska jest gotowa przedstawić w razie konieczności wszelkie niezbędne materiały świadczące o tym, że działała zgodnie z prawem, a także przyjąć ekspertów międzynarodowych. - Uważam, że jest to absolutnie rozsądne podejście – oznajmił Ławrow.

Jak podała rosyjska redakcja BBC News, 23-letnia Sapiega jest studentką uczelni w Wilnie. Wcześniej pojawiały się doniesienia, że w Mińsku zatrzymanych zostało oprócz Pratasiewicza kilkoro obywateli Rosji.

Autorka/Autor:momo

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru