Pierwszy i ostatni prezydent ZSRR, twórca pieriestrojki Michaił Gorbaczow oświadczył w czwartek, że uważnie śledzi wydarzenia na Białorusi i popiera uczestników odbywających się tam protestów. Jego zdaniem sytuacja "nie minie tak po prostu" i zaczyna się "ogromna sprawa".
Gorbaczow powiedział, że "kocha Białorusinów" i wie o nich wiele z czasów, gdy mieszkańcy ówczesnej republiki ZSRR przyjeżdżali do pracy do Kraju Stawropolskiego na południu Rosji, skąd pochodzi i gdzie rozpoczynał swoją karierę polityczną. Dodał następnie: - Białorusini - zuchy. Teraz już mają charakter. To bardzo dobrze.
Gorbaczow: to nie minie tak po prostu
Zapewnił, że uważnie śledzi wydarzenia w sąsiednim kraju. Zdaniem Gorbaczowa sytuacja związana z protestami "nie minie tak po prostu", ponieważ zaczyna się "ogromna sprawa".
Jego zdaniem protestujący "muszą się jeszcze natrudzić " i jest to sprawa "dla obecnej młodzieży".
Pierwszy i zarazem ostatni prezydent ZSRR
Gorbaczow rządził ZSRR od 1985 roku jako sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Był więc pierwszym i ostatnim zarazem prezydentem ZSRR. Ogłosił swoją rezygnację 25 grudnia 1991 roku, po tym, jak ZSRR przestało istnieć z mocy prawa. Był to efekt układu białowieskiego o likwidacji ZSRR i utworzeniu Wspólnoty Niepodległych Państw podpisanego 8 grudnia 1991 roku. Michaił Gorbaczow przekazał wtedy urządzenia do sterowania wyrzutniami z głowicami jądrowymi prezydentowi Rosji Borysowi Jelcynowi. Traktat białowieski, oprócz Jelcyna, podpisali też ówcześni przywódcy Ukrainy i Białorusi - Leonid Krawczuk i Stanisław Szuszkiewicz.
Masowe protesty na Białorusi
Masowe protesty na Białorusi wybuchły po wyborach prezydenckich w sierpniu, po których Centralna Komisja Wyborcza uznała za zwycięzcę Alaksandra Łukaszenkę.
Gorbaczow wypowiadał się dzień po środowej, niezapowiedzianej oficjalnie, inauguracji Łukaszenki na urząd prezydenta. Unia Europejska, USA, Niemcy, Czechy, Słowacja, Litwa, Szwecja i Dania poinformowały po niej, że nie uznają Łukaszenki za prawomocnego prezydenta.
Z kolei premier Mateusz Morawiecki oświadczył w środę, że "wybory, które nie są demokratyczne, nie mogą prowadzić do uznania kogokolwiek za prezydenta kraju". - Białoruś musi być suwerenna, a niezbędnym warunkiem tego są uczciwe wybory, w których to Białorusini, a nie aparat represji zdecydują o wyborze władz - powiedział.
Źródło: PAP