- To maksymalne z możliwych ograniczeń komunikacji ze światem. Wszystkie organizacje międzynarodowe traktują to jako tortury - powiedział na antenie TVN24 BiS znany białoruski opozycjonista i dyplomata Paweł Łatuszka. W ten sposób skomentował doniesienia o przeniesieniu do karceru laureata Pokojowej Nagrody Nobla i znanego obrońcy praw człowieka Alesia Bialackiego.
- W Białorusi - według ocen organizacji obrony praw człowieka Wiasna - jest półtora tysiąca więźniów politycznych. Tak naprawdę, mówimy o tysiącach więźniach politycznych i wielu z nich znajduje się w karcerach - mówił w TVN24 BiS były ambasador Białorusi w Polsce, obecnie znany opozycjonista Paweł Łatuszka.
Co to oznacza, trafić do karceru? - To oznacza, że (więźniowie - red.) nie mają możliwości komunikacji z najbliższymi osobami, nie mają możliwości rozmów telefonicznych, otrzymywania paczek z żywnością, pomocy medycznej - wyliczał Łatuszka.
Powiedział, że korespondencja z więźniami w karcerze jest zakazana, osoby te mogą wyjść na zewnątrz jeden raz w ciągu doby, maksymalnie na pół godziny.
- To maksymalne z możliwych ograniczeń komunikacji ze światem. Warunki są bardzo ciężkie. Tak naprawdę, wszystkie organizacje międzynarodowe traktują to jako tortury w stosunku do ludzi - podkreślił rozmówca TVN24 BiS.
16 tysięcy spraw karnych
Pytany, dlaczego białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka nasila represje, Łatuszka stwierdził, że "nic się nie zmieniło". - Łukaszenka stosuje takie podejście do więźniów politycznych od ponad trzech lat, po sfałszowanych wyborach (prezydenckich - red.), kiedy udało mu się zatrzymać władzę w swoich rękach przy użyciu siły - wyjaśnił.
Opozycjonista przypomniał, że sytuacja więźniów politycznych na Białorusi już wcześniej była zła, teraz natomiast "jest najgorsza sytuacja od trzech lat".
- Dziś prokurator generalny Łukaszenki powiedział, że zostało wszczętych 16 tysięcy spraw karnych (dotyczących ekstremizmu). W ciągu trzech lat nadal są kontynuowane zatrzymania, areszty, skazania - dodał Łatuszka, podkreślając, że represje na Białorusi "trwają każdego dnia".
Przeniesiony do karceru
We wtorek agencja AP poinformowała, że laureat Pokojowej Nagrody Nobla, białoruski obrońca praw człowieka Aleś Bialacki został przeniesiony do karceru. AP powołała się na jego żonę Natalię Pinczuk. Informację o tym przekazało także Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna.
Pinczuk powiedziała, że jej mąż został przeniesiony do karceru w czasie wystąpienia na Światowym Forum na rzecz Demokracji w Strasburgu. Mówiła, że "w gruncie rzeczy to więzienie wewnątrz więzienia". Zaznaczyła, że władze więzienia nie pozwoliły adwokatowi Alesia Bialackiego spotkać się z nim po przeniesieniu do karceru.
61-letni Bialacki był więziony w latach 2011-2014 w kolonii karnej. W marcu bieżącego roku został skazany przez sąd w Mińsku na 10 lat łagru o zaostrzonym rygorze. W politycznym procesie początkowo władze zarzuciły działaczom Wiasny, której Bialacki szefuje, "niepłacenie podatków". Potem zarzuty zmieniono na "kontrabandę" i "finansowanie protestów".
Bialacki odbywa karę w kolonii karnej w mieście Horki na wschodzie Białorusi. - Więzienie w Horkach ma straszną reputację jako pas transmisyjny dręczący więźniów politycznych. Władze Białorusi kontynuują brutalne represje, pokazując, że każdego mogą przetrzymywać w warunkach równających się torturom, niezależnie od Nagrody Nobla – powiedziała Pinczuk agencji AP.
Przedstawiciel Wiasny Paweł Sapiełka powiedział AP, że przeniesienie Bialackiego do karceru może się wiązać z ograniczeniem spacerów, posiłków i przekazywania paczek żywnościowych. - Oznacza to znaczne zaostrzenie warunków odbywania kary – zaznaczył.
Bialacki założył Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna w 1996 roku. Organizacja została zdelegalizowana przez reżim Alaksandra Łukaszenki w 2003 roku, jednak nigdy nie przerwała działalności.
Z informacji zdelegalizowanego przez reżim w Mińsku centrum Wiasna wynika, że więźniowie polityczni są obecnie praktycznie we wszystkich koloniach na Białorusi, a w różnych zakładach karnych przebywa od kilku do ponad stu takich skazanych.
Po wyborach prezydenckich 9 sierpnia 2020 roku z niespotykaną jak dotąd skalą represji na Białorusi spotkali się białoruscy dziennikarze. Jej wynikiem było zamknięcie szeregu portali lub zakończenie publikacji w niektórych mediach.
Źródło: PAP, spring96.org, tvn24.pl