Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie dla BBC o wyborach, więźniach politycznych i granicy z Unią Europejską

Źródło:
BBC, PAP

Przywódca Białorusi Alaksandr Łukaszenka w rozmowie z brytyjskim nadawcą BBC oświadczył, że w kraju rośnie poparcie dla niego. - Jest coraz więcej ludzi, którzy się opamiętują. Więc to już nie jest 80 procent. Teraz to 87 albo 90 procent - mówił, odnosząc się do wyniku wyborów prezydenckich z ubiegłego roku, które w powszechnej opinii zostały sfałszowane. Łukaszenka przyznał, że w jednym z zakładów karnych bito więźniów, ale tłumaczył, że była to odpowiedź na przemoc wobec policjantów. Całość rozmowy z Łukaszenką wyemitowano w poniedziałek, ale jej fragment dotyczący sytuacji na granicy polsko-białoruskiej opublikowany został już w piątek.

Alaksandr Łukaszenka w rozmowie z BBC pytany był o uczciwość wyborów prezydenckich z 2020 roku oraz antyrządowe protesty, które wybuchły po ogłoszeniu Łukaszenki ich zwycięzcą. Dziennikarz BBC Steve Rosenberg, który opublikował fragment rozmowy na Twitterze, dopytywał Łukaszenkę, czy rzeczywiście uzyskał 80 procent poparcia w ubiegłorocznych wyborach prezydencki i jak to możliwe, że przy tak dużym poparciu społecznym doszło do tak masowych demonstracji. - To nie ma sensu - ocenił dziennikarz.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

- Brak ci rozsądku, Steve, brak rozsądku twoim przywódcom. Odpowiem na pytanie. Wspomniałeś o wyniku 80 procent. To nie są moje dane. To są dane Centralnej Komisji Wyborczej - przekonywał Łukaszenka. Zapytany, czy się z nimi zgadza, odparł: - Posłuchaj mnie. Komisja ogłosiła te dane. To prawomocny fakt.

Alaksandr Łukaszenka o wyborach na Białorusi

- Wy mówicie: tłumy wyszły na ulice i tak dalej. Steve, tłumy zwolenników [Zachodu - przyp. BBC] na Białorusi wychodzą na ulice Mińska po wyborach od 25 lat. Zawsze. Ale w tym roku to było lepiej przygotowane [przez Zachód - przyp. BBC]. Różne fundacje, brytyjskie, niemieckie, amerykańskie, przysyłały zarówno pieniądze, jak i ludzi. To zostało zorganizowane w trakcie pandemii i ten proces trwał dłużej - mówił Łukaszenka.

Rosenberg zaznaczył, że był na Białorusi w trakcie protestów i na własne oczy widział, co się wtedy działo. - Jeśli nie będziesz słuchać, kończymy tę rozmowę. Chcesz tego? Tak więc 80 procent. To prawomocny, niepodważalny fakt. Nie macie żadnych innych liczb - odparł Łukaszenka, unikając odpowiedzi na pytanie.

Jeśli nie będziesz słuchać, kończymy tę rozmowę. Chcesz tego? Tak więc 80 procent. To prawomocny, niepodważalny fakt. Nie macie żadnych innych liczb.

Dziennikarz zauważył, że przy poparciu 80 procent społeczeństwa "można się spodziewać raczej wylewu miłości wobec zwycięskiego przywódcy". - Ale zamiast tego ludzie wyszli tłumnie na ulice, krzycząc: "Łukaszenka, ustąp!". Pan latał helikopterem w kamizelce kuloodpornej i z bronią w rękach, jakby bał się pan własnego narodu - mówił Rosenberg.

- Mówisz o miłości. W Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych możesz symulować tę miłość. Co mieliśmy tutaj po wyborach? Wielu ludzi uczestniczyło w [prorządowych - przyp. BBC] manifestacjach i wciąż jeżdżą z flagą narodową. I jest coraz więcej ludzi, którzy się opamiętują. Więc to już nie jest 80 procent. Teraz to jak 87 albo 90 procent - przekonywał Łukaszenka. Dodał, że Białoruś to "demokratyczny kraj" i każdy, kto chce wziąć udział w proteście, ma do tego prawo.

"Ludzie byli bici w Okrestinie, ale policjantów też bito"

Rosenberg przypomniał, że na ulicach białoruskich miast protestowały tysiące przeciwników białoruskiego reżimu. Relacjonował, że widział, jak "milicja zatrzymuje ludzi, pokojowych demonstrantów". - Widzieliśmy, jak bili tych ludzi. Widzieliśmy, jak wychodzili z aresztu na Okrestinie z urazami. Widzieliśmy to na własne oczy. Mogę pokazać wideo - powiedział dziennikarz, sięgając po tablet.

- Nie trzeba, nie trzeba. Przyznaję, przyznaję. Ludzie byli bici w Okrestinie, ale policjantów też bito. Ale tego już nie pokazywaliście - odparł Łukaszenka. - Co by się stało w Wielkiej Brytanii, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdyby ludzie atakowali policjantów i chcieli łamać im nogi? Od razu dostaliby kulkę w łeb. My do nikogo nie strzelaliśmy w głowę - mówił.

Dziennikarz BBC wspomniał też o tym, że od lipca na Białorusi zamknięto 270 organizacji pozarządowych.

- Wyrżniemy wszystkie szumowiny, które finansowaliście. Och, jesteście niezadowoleni, że zniszczyliśmy wszystkie wasze struktury. Wasze NGO-sy, cokolwiek to było, które opłacaliście. Nie dotknęliśmy palcem ludzi, którzy działali na rzecz Białorusi. Pomagaliśmy ludziom. Ale tym, którzy korzystali z waszej pomocy, którzy brali od was pieniądze i niszczyli tutaj wszystko - to waszych ludzi widziałeś tutaj, w Mińsku - jeśli jeszcze ich nie zlikwidowaliśmy, uczynimy to w najbliższej przyszłości - zapowiedział Łukaszenka.

Białoruski przywódca mówił, że nawet organizacja działająca na rzecz praw zwierząt była "tylko przykrywką", pobierając pieniądze od Zachodu, by "sfinansować rewolucję na Białorusi". - Nie rewolucję. Powstanie - sprecyzował.

"Nie mamy żadnych więźniów politycznych, słyszysz?"

Łukaszenka został zapytany o więźniów politycznych na Białorusi. Szacuje się, że jest ich obecnie 873. - My nie mamy politycznych przestępstw w naszym prawie, Steve. Nie mamy takich przestępstw (politycznych - red.), za które skazujemy ludzi. To są ludzie, którzy złamali białoruskie prawo - przekonywał.

Dopytywany przez dziennikarza, "ilu więc jest więźniów politycznych na Białorusi", Łukaszenka powtórzył: "Nie mamy żadnych więźniów politycznych, słyszysz? Ani jednego. Nie ma u nas takich przestępstw".

Zapytany o białoruską opozycjonistkę Maryję Kalesnikawą Łukaszenka odparł, że "ona jest [zachodnią - przy. BBC] agentką. Dodał, że siedzi w więzieniu, ponieważ "złamała prawo". Na uwagę dziennikarza, że Kalesnikawa musi być odważna, skoro stanęła na czele protestów i nie uciekła z kraju, Łukaszenka stwierdził, że "Maria Kalesnikowa uciekała z kraju, została aresztowana na granicy".

- Czy jej uwięzienie to zemsta? - zapytał wprost Rosenberg. - Absolutnie nie. Nie jestem osobą, która się mści. Zapamiętaj to, jeśli chcesz zrozumieć, kim jestem - odpowiedział Łukaszenka.

Obóz migrantów w okolicy Kuźnicy, po stronie białoruskiejDWOT

Łukaszenka o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej

W piątek brytyjski nadawca BBC upublicznił fragment rozmowy z Łukaszenką, w którym poruszono kwestię, w powszechnej opinii Zachodu spreparowanego przez Mińsk, kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Białoruski przywódca pytany był o to, czy jego służby pomogły migrantom przedostać się do Polski. - Myślę, że to absolutnie możliwe. Jesteśmy Słowianami. Mamy serca. Nasze wojska wiedzą, że migranci jadą do Niemiec - powiedział białoruski polityk.

- Może ktoś im pomagał. Nawet nie będę się temu przyglądał - dodał. Zaprzeczył jednak, aby Białoruś zapraszała tysiące migrantów w celu wywołania kryzysu granicznego.

- Powiedziałem im, że nie zamierzam przetrzymywać migrantów na granicy, zatrzymywać ich na granicy, a jeśli nadal będą przyjeżdżać, to nadal nie będę ich powstrzymywać, ponieważ nie przyjeżdżają do mojego kraju, tylko do waszych - mówił. - To właśnie miałem na myśli. Ale nie zaprosiłem ich tutaj. I szczerze mówiąc, nie chcę, żeby przejeżdżali przez Białoruś - dodał.

Autorka/Autor:momo, ft\mtom

Źródło: BBC, PAP

Tagi:
Raporty: