Groził, że "zaatakuje wirusologów". Były wojskowy wciąż poszukiwany

Były belgijski żołnierz Juergen Conings, który groził głównemu wirusologowi kraju Marcowi Van Ranstowi, od trzech tygodni jest poszukiwany przez służby. Postać wzbudza duże emocje polityczne w Belgii. Portal Politico podał, że flamandzcy nacjonaliści nazywają go symbolem swoich politycznych praw.

Poszukiwany były żołnierz Juergen Conings znajdował się na liście osób, które stanowią zagrożenie terrorystyczne i ze względu na swoje skrajnie prawicowe poglądy polityczne był obserwowany przez resort spraw wewnętrznych.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Były wojskowy groził za pośrednictwem mediów społecznościowych kilku osobom, w tym Marcowi Van Ranstowi - wirusologowi, który należy do najbardziej wpływowych ekspertów doradzających rządowi Belgii w sprawie działań przeciwepidemicznych. Van Ranst został wraz z rodziną objęty policyjną ochroną i przebywa w bezpiecznym miejscu. Na podstawie publikowanych przez Coningsa listów również inne osoby otrzymały dodatkową ochronę policyjną.

Według policji poszukiwany Conings uzbrojony jest w granatnik, karabin automatyczny oraz pistolet. Przed zniknięciem wysłał pożegnalne maile, w których napisał, że "zaatakuje wirusologów i przedstawicieli reżimu".

50 tysięcy członków grupy wsparcia

Kiedy w pierwszych dniach obławy żołnierze przeczesywali park narodowy Hoge Kempen w Limburgii na wschodzie kraju, gdzie znaleziono samochód Coningsa, dziesiątki tysięcy Belgów wyrażało poparcie dla niego w internecie, a grupa na Facebooku "Murem za Juergenem" zrzeszała około 50 tysięcy członków. Została usunięta przez władze serwisu.

Poparcie dla Coningsa, wraz z rosnącym poparciem dla skrajnie prawicowej partii Vlaams Belang (Interes Flamandzki - red.), ujawnia problem Flandrii, północnej części Belgii, gdzie ponad 40 proc. mieszkańców chce poluzować więzy z biedniejszym, francuskojęzycznym południem - podało Politico.

"Dla niektórych flamandzkich prawicowców sprawa Coningsa jest uosobieniem wykluczenia z rządu flamandzkiego prawicowego ruchu nacjonalistycznego (którego Conings był członkiem). Conings, który w liście pożegnalnym stwierdził, że nie może już żyć 'z kłamstwami ludzi, którzy potem decydują, jak powinniśmy żyć', nagle zmienia się w symbol głębszego flamandzkiego niezadowolenia i wyobcowania" - komentował brukselski portal.

Tom Van Grieken, przewodniczący partii Vlaams Belang powiedział, że "kiedy wybuchła pandemia, belgijski rząd zmusił wszystkich do pozostania w domu, we własnych izolatkach". "Podczas pandemii opozycja prawie nie pojawiła się w mediach. Minister zdrowia Frank Vandenbroucke, który odegrał dużą rolę w kryzysie, nawet nie ma wyborczego mandatu. (...) Politycy byli zbyt tchórzliwi, by tłumaczyć nowe ograniczenia i pozostawili to wirusologom, by bronili podjętych środków" - powiedział Van Grieken.

Politico zwraca również uwagę, że publiczna demonstracja poparcia dla Coningsa zbiegła się w czasie z nowym sondażem, według którego Vlaams Belang - której Conings był członkiem w 2020 roku - zdobędzie jedną czwartą flamandzkich głosów (w 2019 r. było to 18,5 proc.). Gdyby wybory odbyły się dzisiaj, wraz z konserwatywnym i nacjonalistycznym Nowym Sojuszem Flamandzkim miałyby razem większość miejsc we flamandzkim parlamencie.

Czytaj także: