Zabici na ulicach, premier uciekła. Głównodowodzący armii zapowiada rząd tymczasowy

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, BBC, Reuters
Zamieszki w stolicy Bangladeszu. Premier kraju podała się do dymisji
Zamieszki w stolicy Bangladeszu. Premier kraju podała się do dymisji
Reuters
Zamieszki w stolicy Bangladeszu. Media: premier kraju podała się do dymisji Reuters

Pod presją gwałtownych antyrządowych protestów premier Bangladeszu Hasina Wazed w poniedziałek podała się do dymisji i uciekła za granicę. Tłum demonstrantów wdarł się po południu do jej siedziby w stolicy kraju, Dhace. Armia wezwała obywateli do zachowania spokoju. Jej głównodowodzący powiedział, że siły zbrojne zagwarantują przywrócenie stabilizacji i zapowiedział powstanie rządu tymczasowego.

Agencja Reutera podała, że Wazed wraz z siostrą udała się do Indii. Władze tego kraju poinformowały, że zapewnią jej bezpieczny przejazd.

Głównodowodzący armii banglijskiej Waker-uz-Zaman zapowiedział w telewizyjnym wystąpieniu, że po rozmowach ze "wszystkimi partiami politycznymi" zdecydowano o utworzeniu rządu tymczasowego. - Teraz udamy się do prezydenta, z którym omówimy utworzenie rządu tymczasowego i będziemy zarządzać krajem - powiedział Zaman, nie wyjaśniając, jaką rolę w sprawowaniu władzy miałaby odegrać armia.

Dochodzenie w sprawie represji

Zaman oznajmił też, że armia rozpocznie dochodzenie w sprawie represji. - Ufajcie wojsku, zbadamy wszystkie zabójstwa i ukarzemy odpowiedzialnych - powiedział. - Proszę was wszystkich o odrobinę cierpliwości, dajcie nam trochę czasu, a razem będziemy w stanie rozwiązać wszystkie problemy – obiecał. - Proszę, nie wracajcie na ścieżkę przemocy i wróćcie na drogę pokoju - dodał generał.

Mieszkańcy stolicy Bangladeszu gromadzą się na ulicach po ucieczce premier MONIRUL ALAM/PAP/EPA

58-letni Zaman w czerwcu objął obowiązki głównodowodzącego armii na trzyletnią kadencję. Wcześniej pełnił funkcję szefa sztabu, nadzorując m.in. operacje wojskowe, wywiad, misje Bangladeszu w ramach operacji pokojowych ONZ. Współpracował również z Hasiną jako główny oficer sztabowy w Dywizji Sił Zbrojnych w Biurze Premiera. Jak podaje strona internetowa armii, Zaman kojarzony jest także z modernizacją banglijskiego wojska.

Gwałtowne protesty

W poniedziałek w Bangladeszu ponownie wybuchły gwałtowne antyrządowe protesty. Demonstranci domagali się dymisji 76-letniej Hasiny Wazed, która wybory wygrała po raz czwarty. Jak donosiły agencje prasowe, do godziny 15 (11 w Polsce) w starciach demonstrantów z policją zginęło co najmniej sześć osób. Dzień wcześniej zamieszki pochłonęły życie blisko 100 osób.

Krajowa telewizja pokazała w poniedziałek tłum wdzierający się do rezydencji premierki, do niedawna jednego z najmocniej chronionych budynków Bangladeszu. "Uciekła, uciekła z kraju!" - krzyczeli. Kamery zarejestrowały ludzi wynoszących z gmachu stoły i krzesła.

Reuters - powołując się na lokalne media - relacjonował, że premier kraju została ewakuowana śmigłowcem w "bezpieczne miejsce". Doniesienia te zostały potwierdzone przez źródła w banglijskiej armii.

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, mające ukazywać śmigłowiec z Hasiną Wazed na pokładzie.

Później przyszło potwierdzenie informacji o dymisji premier z ust generała Wakera-uz-Zamana, który przekazał, że tego dnia odbyły się rozmowy z politykami najważniejszych ugrupowań i to w ich efekcie podjęto decyzję o odejściu Hasiny.

Armia zaapelowała o spokój i powrót obywateli do domów. Zaman przekazał, że wprowadzi ona stabilizację w kraju i że trwają poszukiwania rozwiązania skrajnie trudnej sytuacji, w której znalazł się kraj po tragicznych protestach.

Zarówno BBC, jak i Reuters przekazały, że tłum składający się nawet z "tysięcy ludzi" wszedł po południu na teren rezydencji obalonej de facto premier kraju. Reuters ocenił, że trwające protesty to jedne z najkrwawszych w 50-letniej historii kraju.

Reuters ocenił, że ostatnie 15 lat sprawowania władzy przez Hasinę Wazed upłynęło pod znakiem aresztowań przywódców opozycji, tłumienia wolności słowa i tłumienia sprzeciwu.

Protestujący przed rezydencją premier w stolicy Bangladeszu MONIRUL ALAM/PAP/EPA

Najkrwawszy dzień protestów

Wcześniej, w niedzielę, w stolicy Bangladeszu doszło do najgorszych zamieszek w ciągu ostatnich dni. Protestujący zaatakowali uniwersytet medyczny, domy i jeden z urzędów, słychać było strzały i wybuchy. Policja użyła gazu łzawiącego i kul gumowych, by rozproszyć tłum. BBC donosi, że tego dnia w Bangladeszu zginęło co najmniej 90 osób, w tym co najmniej 13 funkcjonariuszy policji.

AFP, która monitoruje bilans ofiar śmiertelnych od początku protestów w Bangladeszu, podała, że łączna liczba zabitych wzrosła już do 300. Dane agencji opierają się na raportach policji, urzędników i lekarzy. Według źródeł AFP, liczba ofiar śmiertelnych niedzielnych zamieszek wyniosła 94.

Antyrządowe protesty Bangladeszu PAP/EPA

W celu ograniczenia dalszej przemocy w całym kraju wprowadzono godzinę policyjną na czas nieokreślony oraz trzydniową przerwę w pracy. Z powodu eskalacji przemocy działalność zawiesiły koleje, a właściciele szwalni, "biorąc pod uwagę ogólne bezpieczeństwo pracowników", zamknęli fabryki - poinformowało branżowe stowarzyszenie.

Armia wezwała wszystkich do przestrzegania zasad godziny policyjnej. Grupa emerytowanych oficerów wojska wezwała rząd do wycofania żołnierzy z ulic i podjęcia "inicjatyw politycznych" w celu rozwiązania kryzysu - podał Reuters.

Antyrządowe protesty w Bangladeszu PAP/EPA

"Nadszedł czas na ostateczną odpowiedź"

Protesty najprawdopodobniej nie ustaną. Jeden z liderów manifestacji wezwał niezadowolonych do "długiego marsz do Dhaki", który rozpoczął się według organizatorów w poniedziałek o godzinie 11 czasu lokalnego (7. w Polsce) pod pomnikiem Shaheed Minar w stolicy kraju.

"Rząd zabił wielu studentów. Nadszedł czas na ostateczną odpowiedź" - oświadczył z kolei koordynator protestów Asif Mahmud w komunikacie zamieszczonym w niedzielę wieczorem na Facebooku. "Przyjedźcie do Dhaki i zajmijcie stanowiska na ulicach" - dodał.

Media donosiły, że w mieście rozmieszczono dużo wojska i policji. Żołnierze i funkcjonariusze bezpieczeństwa mają patrolować kluczowe drogi i barykadować trasy prowadzące do kancelarii premiera.

Antyrządowe protesty w Bangladeszu PAP/EPA

Fala protestów w Bangladeszu

"Szokująca przemoc w Bangladeszu musi się skończyć" – oznajmił w niedzielę wieczorem Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka Volker Türk.

"Ponieważ planowany jest marsz na Dhakę, a ruch młodzieżowy partii rządzącej mobilizuje się przeciwko protestującym, bardzo obawiam się dalszych ofiar śmiertelnych i większych zniszczeń" – dodał w komunikacie prasowym.

Bangladesz został ogarnięty dławionymi przemocą protestami w lipcu, gdy grupy studenckie zażądały zniesienia kontrowersyjnego systemu kwotowego obowiązującego w rozdzielaniu stanowisk w administracji rządowej.

Protesty przerodziły się w kampanię mającą na celu odsunięcie od władzy premierki Hasiny Wazed, która w styczniu zwyciężyła w wyborach zbojkotowanych przez opozycję - pisze Reuters.

Innym powodem wybuchu fali niezadowolenia była wysoka stopa bezrobocia wśród najmłodszej części społeczeństwa. W Bangladeszu około jedna piąta liczącej 170 milionów populacji nie pracuje bądź nie ma dostępu do edukacji.

Autorka/Autor:momo, tas/adso

Źródło: PAP, BBC, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: MONIRUL ALAM/PAP/EPA