Australijska urzędniczka straciła pracę za wpisy na Twitterze, krytykujące politykę imigracyjną władz państwa. Sąd Najwyższy Australii orzekł, że jej zwolnienie było zgodne z prawem. - To nie tylko moja przegrana, to przegrana nas wszystkich - stwierdziła kobieta. Konsekwencje wyroku mogą odczuć miliony pracowników sektora publicznego.
Michaela Banerji została w 2013 roku zwolniona z posady urzędniczki w rządowej agencji do spraw imigracji i ochrony granic za krytykę budzącego kontrowersje australijskiego programu imigracyjnego.
Zwolniona za tweety
Urzędniczka na Twitterze, pod pseudonimem LaLegale, pisała posty często nieprzychylne wobec polityki migracyjnej ówczesnego rządu. BBC zaznacza, że wpisy wysyłała z prywatnego sprzętu i zamieszczała je prawie wyłącznie w czasie wolnym.
Gdy jej pracodawcy odkryli, że to Banerji zarządza kontem LaLegale, kobieta została zwolniona. Zarzucono jej złamanie kodeksu postępowania funkcjonariuszy publicznych, zgodnie z którym urzędnicy państwowi nie mogą wyrażać poglądów politycznych. Decyzję o wyrzuceniu z pracy kobieta zaskarżyła do sądu. Ten uznał, że zwolnienie naruszyło jej prawo do wyrażania poglądów politycznych.
Sąd Najwyższy: urzędnicy muszą być apolityczni
Rząd odwołał się od tej decyzji do Sądu Najwyższego, który uznał w środę, że zwolnienie Banerji było zgodne z prawem, ponieważ urzędnicy państwowi "muszą podejmować rozsądne kroki, by unikać wszelkiego konfliktu interesów (rzeczywistego bądź prawdopodobnego)" w związku z ich miejscem pracy. Zdaniem SN zasada ta oznacza, że urzędnicy muszą być "apolityczni". Sąd odrzucił argumentację zwolnionej, która uważa, że ograniczono jej prawo do wolności słowa. Barneji podkreślała, że na jej profilu nigdy nie zostało ujawnione, iż konto jest prowadzone przez urzędnika. Jak podaje BBC News, kobieta po ogłoszeniu decyzji wyszła z sądu zapłakana i oświadczyła: - To nie tylko moja przegrana, to przegrana nas wszystkich, jest mi bardzo, bardzo, bardzo przykro.
"Orwellowska cenzura"
Australijski związek zawodowy CPSU, reprezentujący pracowników sektora publicznego, ocenił, że decyzja Sądu Najwyższego będzie miała wpływ na sytuację dwóch milionów urzędników państwowych, definiując to, co mogą publikować w mediach społecznościowych. Zdaniem rzeczniczki związku Nadine Flood funkcjonariusze publiczni powinni "mieć przyznane normalne prawa obywatelskie, a nie zmagać się z orwellowską cenzurą ze względu na miejsce pracy". Pełnomocnik Barneji Allan Anforth uznał, że decyzja w tej sprawie może pociągnąć za sobą konsekwencje na większą skalę i obowiązywać w każdej relacji pracownik-pracodawca. - Jeśli pracownik krytycznie ocenia stanowisko pracodawcy na temat jakiejś społecznie istotnej kwestii, może być zwolniony - ostrzegł adwokat.
Autor: momo//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0)