"Świąteczny cud". Czworo nastolatków ocalonych, dryfowali 30 km na deskach po morzu

Źródło:
"The Guardian", ABC News
Swan Island w Australii
Swan Island w Australii
Swan Island w Australii

Rankiem 20 grudnia odnaleziono czworo nastolatków z południowej Australii, którzy poprzedniego wieczoru wypłynęli na deskach i przegrali walkę z wiatrem - przekazała miejscowa policja. Dwóch chłopaków oraz dwie dziewczyny dryfowali bezwładnie przez około 30 kilometrów, w końcu fale wyrzuciły ich na wyspę. - Można to nazwać świątecznym cudem - powiedział mediom jeden z funkcjonariuszy.

Czworo nastolatków z okolic Melbourne: dwóch 18-letnich chłopaków oraz dwie dziewczyny, 18-latka i 19-latka wieczorem 19 grudnia poszło popływać na dwóch deskach typu SUP (stand up paddle). Na takich deskach wiosłuje się na stojąco, jest to możliwe wyłącznie przy dobrej pogodzie, gdy woda jest spokojna, a podmuchy wiatru lekkie. Nastolatkowie wyruszyli z miejscowości Rosebud i wypłynęli na zatokę Port Phillip.

Kiedy byli już na wodzie, wiatr przybrał na sile. Jego podmuchy zaczęły znosić nastolatków w głąb zatoki. Jak później wyjaśnili, wiatr był tak silny, że nie byli w stanie płynąć w kierunku, z którego wiał. Postanowili więc, że lepiej będzie dać się mu ponieść. W ten sposób przepłynęli, a właściwie przedryfowali, około 30 kilometrów.

- W pewnym momencie byliśmy naprawdę zmęczeni. Kiedy zamykałem oczy, nie czułem, żeby moje ręce nadal były połączone z nerwami. Wciąż wydaje mi się, że to sen. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy, to prawdziwy cud - powiedział telewizji ABC Rong Shi, jeden z 18-latków. - Był też moment, gdy zrobiło się ciężko, gdy zobaczyliśmy z daleka szukające nas łodzie i helikoptery - dodał.

Australia, Melbourne. Nastolatkowie uratowani

W końcu około drugiej w nocy fale wyrzuciły ich na położoną po drugiej stronie zatoki wyspę Swan Island, na której znajduje się baza szkoleniowa australijskiej armii. "Wyziębieni i zdezorientowani" nastolatkowie znaleźli schronienie w przybrzeżnej chatce. Około dziewiątej rano zauważyli ich ochroniarze z wojskowej bazy. Cała czwórka trafiła do szpitala w Geelong. Tam nie stwierdzono u nich żadnych poważnych obrażeń.

- Takie sytuacje zbyt często kończą się tragedią. Można to nazwać świątecznym cudem - podsumował w rozmowie z radiem 3AW inspektor Ian Pregnell z lokalnej policji.

ZOBACZ TEŻ: Rekin zaatakował 17-latka, życie uratował mu przyjaciel. Niósł go dwa kilometry przez skały

Autorka/Autor:kgo//az

Źródło: "The Guardian", ABC News

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock