Małżeństwem byli od dwóch lat. W Christchurch chcieli się dorobić, by potem móc wrócić w rodzinne strony, do Indii. Plany młodej pary brutalnie przerwał atak terrorystyczny w historii Nowej Zelandii. Teraz 34-letni Abdul planuje przyszłość sam. - Miała tyle marzeń do spełnienia - mówi o zamordowanej żonie.
Jak podaje portal telewizji CNN, 34-letni Abdul Nazer i 25-letnia Ansi Alibava najbliższe lata wspólnego życia mieli dokładnie zaplanowane. W zeszłym roku wzięli pożyczkę, aby z Indii wyruszyć do Nowej Zelandii, gdzie Ansi mogła zdobyć dyplom w zarządzaniu w agrobiznesie. On miał zamiar dorabiać w lokalnym sklepie, aby małżeństwo stać było na opłacenie rachunków.
Po ukończeniu kursu Ansi miała nadzieję na zdobycie dobrze płatnej posady. Kobieta chciała dorobić się, aby móc wrócić do rodzinnego stanu Kerala w południowo-zachodnich Indiach na Wybrzeżu Malabarskim. Jednak piątkowe strzelaniny w Christchurch zmieniły ich plany.
Parę rozdzieliły strzały
W czasie ataku Abdul i Ansi przebywali w meczecie Al-Nur - on wraz z pozostałymi mężczyznami siedział po lewej stronie, ona - po prawej. - Kiedy usłyszałem strzał, myślałem, że to pęknięty balonik jednego z dzieci na zewnątrz - mówił Nazer. Świadkowie pierwszego ataku cytowani przez lokalne media mówili, że na teren meczetu wszedł mężczyzna ubrany "w stylu wojskowym". Miał przy sobie broń automatyczną. W meczecie wybierał kolejne, przypadkowe osoby, do których strzelał.
Nazer miał szczęście, znajdował się przy wyjściu ewakuacyjnym. Innym tego szczęścia zabrakło. - Ludzie upadali przy mnie, widziałem krew na ich ubraniach - relacjonuje.
34-latek następnie uciekł do sąsiedniego domu, gdzie o strzelaninie powiadomił policję. Wrócił później do meczetu, do żony, którą ostatni raz widział, kiedy znajdowali się w środku. Widok, jaki zastał w meczecie był przerażający. Na ulicy leżały zakrwawione ciała, wiele osób było rannych. To wtedy zauważył nieruchome ciało żony.
- Pobiegłem w jej kierunku, kiedy znalazł się przy mnie policjant z poleceniem, abym się oddalił - mówi Nazer.
"Mieliśmy nadzieję na cud"
Następnego dnia po zamachu potwierdzono śmierć 50 osób. Kolejne 50 zostało rannych. Jak pisze CNN, Nazer miał nadzieję, że jego żona przebywa w szpitalu.
- Mieliśmy nadzieję nad cud - wspomina przyjaciel Abdula.
Abdul i Ansi zostali małżeństwem w wyniku tradycyjnego, zaaranżowanego małżeństwa, jednak ich przyjaciele twierdzą, że para darzyła się wielką miłością. Alibava zdobyła dyplom magistra zaledwie trzy tygodnie przed tragedią. Jej znajoma Tali Ao twierdzi, że Alibava była najzdolniejszą studentką na wydziale. - Wszyscy ją kochali. Była taka mądra. Mimo że nie przepadała za przydzielonymi zadaniami, to była dobra w ich realizowaniu - mówi.
"To nie powinno wydarzyć się żadnej rodzinie"
Nazer chciałby wysłać ciało żony do ich rodzinnej Kerali, gdzie czekają matka i brat kobiety. Jej ojciec zmarł siedem lat temu.
34-latek nie jest pewny przyszłości, wie natomiast, że chce zostać w Christchurch, gdzie razem ze swoją żoną spędził większość ich małżeństwa. - Miała tyle marzeń do spełnienia - mówi Nazer. - Nikt się tego nie spodziewał, jest tu tylu dobrych ludzi. To nie powinno wydarzyć się żadnej rodzinie - zaznacza mężczyzna.
Autor: akw//kg / Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: givealittle.co.nz