Kilka godzin po odlocie Baracka Obamy z Kabulu afgańscy rebelianci przeprowadzili atak na kompleks mieszkalny dla obcokrajowców. Najpierw samobójca zdetonował samochód wyładowanymi ładunkami wybuchowymi, później do środka wdarło się dwóch kolejnych zamachowców. Obaj zginęli w wymianie ognia nie powodując ofiar. Sytuacja ma już być opanowana.
Do ataku przyznali się talibowie, informując, że była to reakcja na wizytę prezydenta USA. Ich celem jest prywatny kompleks mieszkaniowy dla obywateli państw zachodnich we wschodniej części miasta, zwany Green Village.
Atak na osiedle
Rzecznik afgańskiego ministerstwa spraw wewnętrznych oświadczył, że najpierw obok Green Village zamachowiec samobójca zdetonował samochód wypełniony ładunkami wybuchowymi. Zginęły cztery osoby, które znajdowały się wewnątrz przejeżdżającego obok pojazdu, przechodzień oraz ochroniarz z pobliskiego budynku.
Po dwóch godzinach w Green Village doszło do silnej eksplozji. Nad budynkiem unoszą się kłęby dymu. Przedstawiciel afgańskiej policji powiedział, że dwaj zamachowcy-samobójcy nadal są wewnątrz kompleksu i "stawiają opór". Opanowanie sytuacji zajęło kilka godzin.
Jeden z naszych mudżahedinów zdetonował samochód przed bazą wojskową. Inny mudżahedini są wewnątrz bazy i walczą. Nieprzyjaciel doznał bardzo ciężkich strat. rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid
Celowali w cudzoziemców, zabili Afgańczyków
Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid oznajmił, że atak był odpowiedzią na podpisanie przez Obamę i prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja umowy o partnerstwie strategicznym. - Jeden z naszych mudżahedinów zdetonował samochód przed bazą wojskową. Inny mudżahedini są wewnątrz bazy i walczą. Nieprzyjaciel doznał bardzo ciężkich strat - poinformował Mudżahid.
Rzecznik NATO kpt. Justin Brockhoff powiedział, że nie ma doniesień o tym, aby zaatakowana została baza NATO. Silnie strzeżony kompleks Green Village z wyglądu przypomina natowskie bazy w Kabulu. Ambasada USA uruchomiła swoje syreny ostrzegawcze i zaapelowała do swoich pracowników, aby nie wychodzili na zewnątrz i nie zbliżali się do okien.
Według informacji władz, w ataku zginęli wyłącznie Afgańczycy.
Prezydent z wizytą
Obama przebywał w Afganistanie w nocy z wtorku na środę przez ok. sześć godzin. Podczas wizyty m.in. wygłosił z bazy Bagram pod Kabulem przemówienie do narodu amerykańskiego.
Ostatni atak talibów na Kabul nastąpił 15 kwietnia, kiedy dokonali oni sześciu skoordynowanych akcji w kilku rejonach kraju. Celami ataków były siły ISAF, ambasady państw zachodnich, a także gmach parlamentu i siedziba wicepremiera. Zginęło wówczas 47 osób, w tym 36 talibów.
Intensywność ataków talibów wzrasta systematycznie od ostatnich 3 lat.
Źródło: PAP