Asad apeluje o pełną mobilizację. "Nie będziemy rozmawiać z marionetkami Zachodu"

Aktualizacja:

Prezydent Syrii Baszar el-Asad w pierwszym od kilku miesięcy przemówieniu zaapelował w niedzielę o "pełną mobilizację w kraju". Rebeliantów nazwał dżihadystami i "marionetkami Zachodu", z którymi nie będzie rozmów. W transmitowanym na żywo wystąpieniu skrytykował też próby podziału kraju.

- Syria stawia czoło zewnętrznemu atakowi, który jest bardziej niebezpieczny niż wszelkie wcześniejsze konflikty - mówił Asad w centrum kultury i sztuki w Damaszku. - Syria nie przetrwa tego kryzysu bez pełnej narodowej mobilizacji. Ojczyzna jest dla wszystkich i wszyscy musimy jej bronić - dodał.

Asad mówił też o konieczności zwołania konferencji i pojednaniu z tymi, co "nie zdradzili Syrii", a w wyniku tego - powołania nowego rządu i amnestii - podaje Reuters.

- Pierwszy etapem politycznego rozwiązania kryzysu byłoby wstrzymanie finansowania i uzbrajania terrorystów przez regionalne siły, oraz zaprzestanie ataków terrorystycznych - stwierdził Assad. Dyktator podziękował też m.in. Rosji i Chinom za to, że w przeciwieństwie do innych krajów, nie ingerują w wewnętrzne sprawy Syrii.

Asad znów przemówił

To pierwsze publiczne wystąpienie dyktatora od listopada. Wtedy to udzielił wywiadu dla Russia Today. Ocenił w nim m.in., że nie jest możliwe, aby w najbliższym czasie doszło do "militarnej inwazji Zachodu na Syrię", gdyż świat "nie zniósłby jej konsekwencji". Według niego takie działanie miałoby spowodować "efekt domina, który wpłynie na cały świat, od Atlantyku po Pacyfik". Asad zapewniał także, że nie zamierza opuszczać kraju. Uznał wówczas, że "urodził się w Syrii, ona go stworzyła i w niej umrze", co - według Reutera - sugeruje jednoznacznie, że polityk odrzucił ponawiane przez Zachód propozycje jego kapitulacji i wyjazdu na wygnanie. - Nie jestem marionetką Zachodu, Zachód nie powołał mnie do życia, więc nie opuszczę kraju - mówił.

Krwawe powstanie

Konflikt syryjski wciąż przybiera na sile. Powstańcy wzmocnili swoją pozycję na terytorium całej północnej Syrii, rozpoczęli ofensywę w centralnej prowincji Hama oraz przetrwali tygodnie bombardowań ze strony sił Asada, próbując usunąć je z zewnętrznych dzielnic Damaszku.

W sobotę w jednej z dzielnic Damaszku, Jobar, syryjskie wojsko wystrzeliło rakiety w kierunku rebeliantów, próbujących zbliżyć się do siedziby Asada. Według irańskiej agencji prasowej Fars, w związku z nasileniem się starć między rebeliantami, a wojskiem, wiceminister spraw zagranicznych Syrii Faisal al-Makdad spotkał się w sobotę w Iranie z tamtejszym prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem oraz innymi irańskimi urzędnikami, starając się w ten sposób utrzymać poparcie głównego sojusznika prezydenta Asada w regionie. W trwającym od marca 2011 krwawym konflikcie w Syrii, który przerodził się w wojnę domową, zginęło już - według danych ONZ - ponad 60 tys. ludzi. Rebelianci opanowali znaczne połacie kraju, jednak stolica kraju pozostaje w większości pod kontrolą wojsk rządowych. Chronią Turcję Choć jak dotąd żaden z krajów zachodnich nie zadeklarował swojego wojskowego zaangażowania w Syrii, do Turcji zaczęli przybywać amerykańscy żołnierze, którzy mają obsługiwać instalowane tam pociski antyrakietowe Patriot dla ochrony przed ewentualnymi atakami rakietowymi Syrii. Jak informowały w sobotę władze USA - pierwsze Patrioty już w Turcji rozmieszczono. Po dwie baterie Patriotów rozmieścić mają tam także żołnierze z Niemiec i Holandii. NATO zaakceptowało żądanie Turcji w sprawie przysłania Patriotów 30 listopada po tym, gdy kilkakrotnie doszło do ostrzelania terytorium tureckiego przez artylerię syryjską. Według organizacji, baterie amerykańskie będą stacjonować w Gaziantep, niemieckie w Kahramanmaras, zaś holenderskie w Adanie. Miejscowości te leżą od 50 do około 100 kilometrów na północ od granicy z Syrią.

Autor: dp//kdj / Źródło: reuters, pap

Tagi:
Raporty: