Kreml, zaledwie osiem dni po ogłoszeniu, w dalszym ciągu łamie procedury "częściowej mobilizacji" i przeczy własnemu przekazowi, nawet uznając systematyczne niepowodzenia rosyjskiej biurokracji - podał w piątek amerykański Instytut Studiów nad Wojną. ISW ocenił również, że Białoruś może pomóc Rosji z zakwaterowaniem i szkoleniem jednostek tworzonych w wyniku mobilizacji, ale wciąż jest mało prawdopodobne, by sama bezpośrednio włączyła się do wojny przeciwko Ukrainie.
21 września prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem z Zachodu. Według oficjalnych przekazów Kremla pod broń ma zostać powołanych około 300 tys. rezerwistów, lecz w ocenie niezależnego portalu Meduza mobilizacja może objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.
W najnowszym raporcie ISW zaznacza, że rosyjskie władze w dalszym ciągu naruszają ogłoszone przez siebie zasady "częściowej mobilizacji". Instytut dodaje, że Kreml "przeczy własnemu przekazowi, nawet uznając systematyczne niepowodzenia rosyjskiej biurokracji".
Według badań niezależnego Centrum Lewady połowa ankietowanych w Rosji wyraża niepokój z powodu mobilizacji, ale poparcie dla działań rosyjskiego wojska spadło od sierpnia tylko nieznacznie, do 44 procent.
ISW: włączenie się Białorusi do wojny mało prawdopodobne
Ukraiński wywiad wojskowy (HUR) informował, że Białoruś przygotowuje się do zakwaterowania 20 tysięcy rosyjskich poborowych w istniejących domach, magazynach i opuszczonych budynkach rolniczych. Pojawiły się też doniesienia o pracach inżynieryjnych na lotnisku Łuniniec na Białorusi, w pobliżu granicy z Ukrainą, oraz wysłaniu rosyjskich samolotów Su-30 na lotnisko w Baranowiczach.
Te informacje mogą wskazywać, że Rosja chce wykorzystać białoruską infrastrukturę, by trzymać tam i potencjalnie szkolić nowo zmobilizowane rosyjskie wojska, ale pozostaje nadzwyczaj nieprawdopodobne, aby świadczyło to o zbliżającym się bezpośrednim udziale Białorusi w wojnie po stronie Rosji - ocenia ISW.
Ukraiński sztab generalny przekazał, że nie ma oznak, iż Rosja formuje grupę uderzeniową mającą zaatakować północną część Ukrainy. To z kolei sugeruje, że mimo doniesień o gromadzeniu żołnierzy i sprzętu rosyjskie wojska raczej nie użyją Białorusi jako miejsca do prowadzenia ataków lądowych przeciwko Ukrainie - twierdzi think tank.
ISW oceniał wcześniej, że włączenie się Białorusi do wojny niosłoby ze sobą zbyt wysokie koszty wewnętrzne dla przywódcy tego kraju Alaksandra Łukaszenki. Według think tanku Rosja nie jest tymczasem zdolna do stworzenia lądowych sił uderzeniowych na Białorusi z istniejących jednostek w krótkim czasie.
Manewry sił ukraińskich na południu
Tymczasem na froncie siły ukraińskie prawdopodobnie niemal zakończyły okrążanie rosyjskiego zgrupowania w pobliżu Łymanu w Donbasie i odcinanie lądowych linii komunikacji rosyjskich wojsk na obszarze Drobyszewe-Łyman. W obwodzie chersońskim na południu Ukrainy siły ukraińskie w dalszym ciągu uderzały w rosyjskie węzły logistyczne i obiekty wojskowe.
Ukraińscy urzędnicy wojskowi zachowali milczenie na temat manewrów sił ukraińskich w obwodzie chersońskim, ale poinformowali, że Rosjanie wysyłają tam na front nowo zmobilizowanych żołnierzy. Wojska rosyjskie najprawdopodobniej zwiększyły też wykorzystanie irańskich dronów bojowych Shahed-136 na południu Ukrainy - napisano w raporcie.
Źródło: PAP