Amerykanin Alan Gross, odsiadujący karę 15 lat więzienia na Kubie za szpiegostwo, nie został objęty amnestią, która objęła 2900 więźniów. - Jesteśmy głęboko rozczarowani i ubolewamy z tego powodu - stwierdził rzecznik Departamentu Stanu USA, Mark Toner.
W marcu tego roku Alan Gross, 62-letni pracownik kontraktowy Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) finansującej m.in. programy służące szerzeniu demokracji na Kubie, został przez kubański sąd skazany na 15 lat pozbawienia wolności za "działanie na szkodę bezpieczeństwa państwa". W sierpniu wyrok ten potwierdził Sąd Najwyższy Kuby.
Napięcie rośnie, powrotu nie będzie
Według rządu USA i rodziny skazanego, Gross starał się jedynie polepszyć dostęp kubańskiej społeczności żydowskiej do internetu, m.in. przez rozdawanie komputerów i telefonów komórkowych, co w żadnym razie nie powinno być traktowane jako przestępstwo.
Urzędników wydających decyzję w sprawie masowej amnestii to jednak nie przekonało i w gronie 2900 zwalnianych przed świętami osób, głównie po 60. roku życia i najmłodszych wiekiem, Gross się nie znalazł.
- Jeśli się to zgadza, jesteśmy głęboko rozczarowani i ubolewamy z powodu tego, że rząd Kuby postanowił nie wykorzystać tej świątecznej okazji do objęcia humanitarnym zwolnieniem pana Grossa. To położyłoby kres długiej udręce rodziny Grossa, zwłaszcza w związku z jego pogarszającym się zdrowiem - powiedział rzecznik Departamentu Stanu USA Mark Toner.
Aresztowanie Grossa tej wiosny zwiększyło napięcie między Hawaną a Waszyngtonem, które od 1961 roku nie utrzymują stosunków dyplomatycznych. Od pół wieku trwa również amerykańska blokada gospodarcza wyspy.
Amnestia na Kubie jest zdaniem zagranicznych agencji informacyjnych krokiem poczynionym w stronę Watykanu, który przygotowuje w nadchodzącym roku pielgrzymkę Benedykta XVI na Karaiby.
Źródło: Reuters