Amerykański żołnierz zginął w pobliżu linii frontu z tzw. Państwem Islamskim w północnym Iraku. To już druga śmiertelna ofiara wśród amerykańskich żołnierzy w tym kraju od początku wojny z dżihadystami.
Amerykańskie władze podały, że żołnierz zginął po tym, jak bojownicy tzw. Państwa Islamskiego ostrzelali rakietami bazę sił USA w mieście Makhmour. W ataku rany odniosło również kilku innych żołnierzy.
Kolejna ofiara
"Ta śmierć przypomina nam o zagrożeniach, z którymi muszą zmagać się nasi żołnierze każdego dnia" - podał w oświadczeniu Pentagon. Pierwszą śmiertelną ofiarą wojny Amerykanów z IS był sierżant Joshua L. Wheeler, który zginął w październiku zeszłego roku w czasie akcji, której celem było odbicie osób więzionych przez terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego w mieście Hawijah.
Tracą teren
Kilka dni temu specjalistyczny ośrodek badawczy IHS Jane's podał, że tzw. Państwo Islamskie straciła od początku ubiegłego roku 22 proc. swojego terytorium rozciągającego się na ziemiach formalnie należących do Syrii i Iraku. W Iraku dżihadyści stracili duże terytoria wokół Ramadi na zachód od Bagdadu, a także wokół Tikritu, na północ od irackiej stolicy. Jednak największe straty ponieśli w Syrii. Po utracie w lecie zeszłego roku miasta Tall Abjad na granicy turecko-syryjskiej, które stanowiło dla dżihadystów ważny punkt przemytu, IHS Jane's zaobserwował, że tzw. Państwo Islamskie zaczęło odczuwać trudności finansowe, które doprowadziły m.in. do podniesienia różnych podatków na podległą mu ludność a także znaczącego obniżenia żołdu wypłacanego bojownikom.
Autor: msz/mtom / Źródło: The Washington Post, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Domena publiczna