Amerykański obywatel spędzi 2,5 roku w więzieniu, ponieważ obraził króla Tajlandii. Mężczyzna przetłumaczył w USA i wrzucił do internetu fragment biografii władcy, która jest przez Tajów uznawana za zakazaną. Pomimo tego, że skazany urodził się w Tajlandii i dobrze wiedział o tamtejszym surowym prawie, wrócił do kraju z własnej woli i został aresztowany w maju.
Za obrazę monarchii grozi w Tajlandii długoletnie więzienie. W zeszłym miesiącu rząd w Bangkoku ogłosił, że przestępstwem jest także wyrażanie na Facebooku aprobaty dla treści obrażających monarchię.
Delikatna koronowana głowa
Sprawą Amerykanina Joe Gordona, który pochodzi z Tajlandii, zajął się sąd w Bangkoku. Mieszkający na codzień w Kolorado mężczyzna przyznał się, że lata temu przetłumaczył fragmenty nieautoryzowanej biografii pt. "The King Never Smiles" (król nigdy się nie uśmiecha) Paula M. Handleya, wydanej przez Yale University Press i opublikował je na blogu.
Autor biografii twierdzi, że król Bhumibol Adulyadej jest przeszkodą na drodze postępu demokracji w Tajlandii. Tego rodzaju stwierdzenia są traktowane jako poważna obraza tego najdłużej zasiadającego na tronie monarchy (koronacja w 1946 roku). W swoim kraju Bhumibol Adulyadej jest traktowany jako niemal bóstwo i cieszy się wielkim autorytetem. Jego czci bronią najsurowsze na świecie prawa dotyczące obrazy majestatu.
Wobec tego dobrowolne pojawienie się Amerykanina na tajskiej ziemi można potraktować jako co najmniej ryzykowne. Swój krok przypłaci spędzeniem 2,5 roku w tajskim więzieniu. Być może wyrok zostanie skrócony, jak wielokrotnie zdarzało się w przypadku obcokrajowców. Dla własnych obywateli tajski wymiar sprawiedliwości nie jest już tak łaskawy. W listopadzie pewien mieszkaniec Tajlandii dostał wyrok 20 lat więzienia za wysłanie SMS-a, który został uznany za obraźliwy dla władcy.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia