Tysiące miejsc pracy jest zagrożonych po tym, gdy Biały Dom wstrzymał budowę niemal ukończonej farmy wiatrowej u wybrzeży Rhode Island w Stanach Zjednoczonych. To kolejny cios administracji Trumpa wymierzony w energetykę wiatrową.
Duńska firma Ørsted, która działa w sektorze odnawialnych źródeł energii i odpowiada za realizację inwestycji, w piątek wieczorem otrzymała od Biura Zarządzania Energią Oceaniczną (BOEM) nakaz natychmiastowego wstrzymania prac nad projektem. Budowa była już ukończona w 80 procentach. P.o. dyrektora BOEM, Matthew Giacona, uzasadnił decyzję "kwestiami związanymi z ochroną bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych", lecz nie podał szczegółów.
Utrata tysięcy miejsc pracy
Osoby zaangażowane w projekt twierdzą, że zatrzymanie inwestycji może podnieść koszty energii dla mieszkańców i doprowadzić do utraty tysięcy miejsc pracy.
- Projekt tworzy ponad 2,5 tysiąca miejsc pracy w USA - w budownictwie, eksploatacji, stoczniach i produkcji - powiedział CNN w poniedziałek Tory Mazzola, szef komunikacji i spraw publicznych Ørsted Americas. - Jeszcze w tym roku setki kolejnych pracowników związkowych miały podjąć pracę na morzu. Wszystkie te miejsca pracy są zagrożone z powodu decyzji o wstrzymaniu budowy - dodał.
Trump krytykuje wiatraki
Donald Trump od lat krytykuje turbiny wiatrowe. W czasie drugiej kadencji podpisał szereg rozporządzeń i wydał wiele oświadczeń, które uderzają w rozwój tej gałęzi energetyki. - Zaczęliśmy korzystać z wiatru. Wiatr nie działa - powiedział.
Projekt Revolution Wind, którego budowę rozpoczęto w 2023 roku za prezydentury Joe Bidena, miał zasilić w energię ponad 350 tysięcy domów w Rhode Island i Connecticut. Inwestycję planowano ukończyć w przyszłym roku.
Gubernator Connecticut Ned Lamont ostro skrytykował decyzję Białego Domu. Podczas konferencji prasowej stwierdził, że zatrzymanie projektu uderzy w gospodarkę stanu i osłabi stabilność regionalnej sieci energetycznej.
Według danych amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej mieszkańcy Connecticut i Rhode Island płacą za energię elektryczną jedne z najwyższych rachunków w kraju.
Związkowcy o "zdradzie klasy pracującej"
Przedstawiciele lokalnych związków zawodowych podkreślają natomiast, że decyzja administracji Trumpa oznacza rezygnację z dobrze płatnych etatów w sektorze energetyki morskiej.
Patrick Crowley, przewodniczący federacji związków zawodowych Rhode Island AFL-CIO, nazwał decyzję "zdradą klasy pracującej Rhode Island". - Wielu naszych członków głosowało na tę administrację, ale nie na to, co teraz robi - powiedział Michael Sabitoni, przewodniczący Rady Związków Budowlanych i Konstrukcyjnych Rhode Island, która zrzesza wiele organizacji pracujących przy projekcie Revolution Wind. - Nie głosowali po to, żeby wylądować w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych - dodał.
"Skrajna nieodpowiedzialność"
Sabitoni stwierdził, że piątkowy nakaz nie był zaskoczeniem. Związki od dawna obawiały się "sygnałów", jakie wysyłała administracja, ale przerwanie niemal ukończonego projektu nazwał skrajną nieodpowiedzialnością".
- Zatrzymanie inwestycji, która jest wykonana w 80 procentach, zwolnienie setek pracowników budowlanych i innych osób pracujących na rzecz tej branży, bez żadnego racjonalnego powodu jest kompletnie pozbawione sensu - podkreślił. - To jedna z najbardziej absurdalnych decyzji, jakie widziałem w całej swojej karierze. A pracuję w tym od 38 lat - mówił.
W kwietniu podobny nakaz wstrzymania prac wydano w przypadku innego projektu farmy wiatrowej na wodach u wybrzeży Nowego Jorku. Nakaz został ostatecznie zniesiony w maju, co pozwoliło kontynuować budowę, ale kosztowało firmę odpowiedzialną za projekt 955 milionów dolarów.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock