Afgańskie wojsko umożliwiło grupie reporterów dotarcie do doliny, w której Amerykanie użyli swojej największej konwencjonalnej bomby - "matki wszystkich bomb". Na zdjęciach i nagraniach widać spory obszar wypalonego górskiego zbocza oraz porzucone domy, które miały być kryjówką dżihadystów.
Bomby GBU-43/B użyto 13 kwietnia w dystrykcie Achin, tuż obok granicy z Pakistanem. Zrzucono ją na odległą górską dolinę, gdzie miały się znajdować tunele i zabudowania służące za kryjówkę dżihadystom. Przez wiele dni po ataku w sieci pojawiały się różne nagrania, mające przedstawiać jego skutki, jednak dopiero ponad tydzień później na jego miejsce dopuszczono dziennikarzy.
Kontrolowany pokaz
Wcześniej miejsce upadku bomby było dokładnie badane przez amerykańskie i afgańskie wojsko. W okolicy miały też się toczyć walki, ponieważ nalot był aktem rozpoczynającym lokalną ofensywę. Dopiero po tygodniu na miejsce przywieziono grupę reporterów, którzy dotarli tam pod silną eskortą w konwoju pojazdów opancerzonych, ponieważ okolica od lat jest jednym z bastionów rebelii przeciw rządowi w Kabulu.
Opublikowane zdjęcia i nagrania pokazują, że eksplozja bomby uczyniła z fragmentu doliny coś w rodzaju powierzchni Księżyca upstrzonej spalonymi kikutami drzew. Pomiędzy nimi znajdują się ruiny zabudowań. Obszar najcięższych zniszczeń ma kilkaset metrów średnicy. Skutki eksplozji przypominają też coś w rodzaju linii frontu z okresu I wojny światowej po silnym i długim ostrzale artyleryjskim.
Pokazano też szereg zdjęć i ujęć wnętrza zabudowań oraz tuneli, które miały być kryjówką dżihadystów. Widać na nich rozrzucone wyposażenie i sprzęty, ale nie broń czy ciała. Jeśli tam były, to prawdopodobnie zostały usunięte przez badających miejsce ataku Amerykanów oraz Afgańczyków.
Według oficjalnych informacji bomba miała zabić 96 dżihadystów. Afgański odłam tzw. Państwa Islamskiego temu jednak zdecydowanie zaprzecza. Według dżihadystów atak był całkowicie chybiony i nie zabił nikogo z ich szeregów.
Bomba o ograniczonym zastosowaniu
Bezstronne zweryfikowanie skutków ataków jest niemożliwe. Amerykańskie wojsko na pewno sporządziło dokładną analizę na ten temat, jednak najpewniej pozostanie ona utajniona. Było to pierwsze bojowe użycie MOAB (Massive Ordnance Air Blast - Wielki Ładunek Paliwowo-Powietrzny), nazywanej też "mother of all bombs", czyli "matką wszystkich bomb". Wnioski z tej akcji na pewno mają dużą wagę dla Amerykanów, ale żadne wojsko nie chwali się publicznie pełnymi informacjami na temat skuteczności swojego uzbrojenia.
MOAB jest przy tym bronią bardzo niecodzienną. W większości przekazów medialnych jest ona nazywana "najpotężniejszą bombą konwencjonalną" w arsenale USA. Jest to teoretycznie prawda, jednak jej praktyczna użyteczność jest bardzo ograniczona. Wiele mówi o tym to, że do ich przenoszenia przystosowano tylko średnie samoloty transportowe MC-130 Combat Talon (specjalistyczna wersja popularnych herculesów), które nadają się do przeprowadzania nalotów tylko w sytuacji, gdy przeciwnik nie posiada obrony przeciwlotniczej - czyli tylko w takich wojnach jak ta w Afganistanie, ze słabo uzbrojonymi rebeliantami.
Teoretycznie MOAB można by zmieścić w komorach bombowych bombowców strategicznych, jednak nie podjęto w tym kierunku żadnych działań. Dla porównania zrobiono to w przypadku drugiej wielkiej amerykańskiej bomby - MOP ("massive ordnance penetrator" - "wielki ładunek penetrujący"). Jest ona jeszcze cięższa niż MOAB, ale przeznaczona do atakowania ukrytych głęboko pod ziemią bunkrów. Mogą ją przenosić między innymi bombowce stealth B-2.
MOAB służy do wyrządzania rozległych, ale dość powierzchownych zniszczeń. Czyni to, rozpylając przy pomocy wybuchu tuż nad ziemią mieszankę wybuchowego paliwa i inicjując następnie jej eksplozję. Jej działanie jest bardzo głośne i widowiskowe, ponieważ wywarcie odpowiedniego efektu psychologicznego było bardzo ważne dla jej projektantów. MOP wbija się natomiast na kilkanaście metrów w ziemię i beton, a jej eksplozja jest mało widowiskowa, ale może niszczyć wzmocnione bunkry, na przykład kryjące irańskie czy północnokoreańskie instalacje jądrowe. Z tego powodu MOP przenoszą normalne bombowce, zdolne przedrzeć się przez obronę przeciwlotniczą, a MOAB tylko takie maszyny, które mogą spokojnie latać nad głowami prymitywnie uzbrojonych rebeliantów.
Autor: mk\mtom/jb / Źródło: tvn24.pl