"Julia, uratowałaś mnie". Nawalny wyznaje miłość, pisze o tym, co się z nim działo

Źródło:
tvn24.pl

"Teraz wiem o miłości więcej niż miesiąc temu" - wyznał na Instagramie rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny, który 26 sierpnia obchodził 20. rocznicę ślubu. W tym dniu był podłączony do respiratora i wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej przez lekarzy berlińskiej kliniki po próbie otrucia substancją nowiczok. Jak uważa wielu europejskich dyplomatów, a także środowisko wokół opozycjonisty - zabić go chciały rosyjskie służby.

Oglądaj TVN24 w internecie>>>

Znany rosyjski bloger i krytyk Kremla Aleksiej Nawalny najnowszy wpis na Instagramie poświęcił żonie, 44-letniej Julii, która przebywa z nim w Niemczech. Oboje są rodzicami dwójki dzieci, 19-letniej Darii i 12-letniego Zachara.

Aleksiej Nawalny z żoną, Julią, w klinice Charite navalny/instagram

"Z Julią 26 sierpnia obchodziliśmy 20. rocznicę naszego ślubu. Cieszę się, że mogę o tym napisać dopiero dzisiaj, kiedy wiem trochę więcej o miłości niż miesiąc temu. Widzieliście to, oczywiście, setki razy w filmach i czytaliście w książkach: jedna kochająca osoba leży w śpiączce, a druga przywraca ją do życia swoją miłością i nieustanną troską. To także o nas" - napisał w poniedziałek na Instagramie Aleksiej Nawalny, krytyk prezydenta Władimira Putina i orędownik walki z korupcją w szeregach władz.

"Spałem, spałem i spałem"

"Zgodnie z kanonami klasycznych filmów o miłości i śpiączce. Spałem i spałem i spałem. Julia przychodziła, rozmawiała ze mną, śpiewała mi piosenki, włączała muzykę. Nie będę kłamać: nic nie pamiętam" - wyznał opozycjonista. Opowiedział jednak, jak się czuł tuż po wybudzeniu ze śpiączki (lekarze kliniki Charite wyprowadzili Nawalnego ze śpiączki farmakologicznej 7 września, poinformowali również w tym dniu, że jego stan się poprawia).

"Leżę. Zostałem już wyrwany ze śpiączki, ale nikogo nie poznaję, nie rozumiem, co się dzieje. Nie mówię i nie wiem, co to oznacza, mówić. Cały czas czekam, aż przyjdzie Ona. Kim ona jest, nie jest jasne. Nie wiem też, jak ona wygląda. Nawet jeśli uda mi się coś dostrzec nieostrym spojrzeniem, to po prostu nie pamiętam obrazu. Ona jest inna, rozumiem to, więc leżę i czekam na nią przez cały czas. Przychodzi i zostaje przełożoną oddziału. Bardzo wygodnie poprawia mi poduszkę. Nie ma cichego, współczującego tonu. Mówi wesoło i się śmieje. Ona do mnie coś mówi. Kiedy jest w pobliżu, idiotyczne halucynacje ustępują" - napisał Nawalny. 

"Potem Ona odchodzi, jest mi smutno i znów zaczynam na nią czekać. Ani przez chwilę nie wątpię, że istnieje naukowe wytłumaczenie tego stanu. Zapamiętywałem tembr głosu mojej żony, mój mózg wydzielał dopaminy i było mi łatwiej. Każda jej wizyta dosłownie leczyła. Ale bez względu na to, jak brzmi to naukowe i medyczne wyjaśnienie, teraz wiem na pewno z własnego doświadczenia: miłość leczy i przywraca do życia. Julio, uratowałaś mnie i niech zostanie to zapisane w podręcznikach neuronauki" - podkreślił.

Źle się poczuł na pokładzie samolotu

20 sierpnia Nawalny leciał z syberyjskiego Tomska do Moskwy. Na pokładzie samolotu źle się poczuł i stracił przytomność. Maszyna wylądowała awaryjnie w Omsku. Opozycjonista trafił do tamtejszego szpitala. Jego współpracownicy twierdzili, że został otruty. Nie wykluczali, że trucizna była w herbacie, którą wypił w kawiarni na lotnisku. 22 sierpnia, na prośbę rodziny, Nawalny został przetransportowany do kliniki Charite w Berlinie.

Laboratorium Bundeswehry przeprowadziło testy toksykologiczne próbek krwi pacjenta. Po badaniach przedstawiciele niemieckich władz przekazali opinii publicznej, że wyniki "dały jednoznaczny dowód: rosyjski opozycjonista został otruty przy użyciu środka z grupy nowiczoków, toksycznych substancji paralityczno-drgawkowych".

Lekarze w Omsku, gdzie przez dwa dni przebywał opozycjonista, nie wykryli w jego organizmie substancji trujących. Twierdzili, że miał "naruszony metabolizm" wywołany "spadkiem poziomu cukru" we krwi.

Otruci politycy, dysydenci i szpiedzyMaciej Zieliński/PAP

Autorka/Autor:tas/adso

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: navalny/instagram