Władimir Sołowjow, prezenter rosyjskiej propagandowej telewizji, stracił wizę wydaną mu wcześniej przez włoski rząd. Nie może wjechać na teren kraju, w tym nad brzeg jeziora Como, gdzie stoją dwie - skonfiskowane już w marcu - luksusowe wille. Kosztowały go 8 milionów euro. Na początku kwietnia ktoś zalał basen jednej z nich czerwoną farbą, a na ścianach i wejściu do posiadłości napisał "Zabójca" i "Nie dla wojny". Włoscy śledczy gromadzą kolejne dane w sprawie zniszczeń, które ochoczo fotografują turyści - piszą media.
Obie wille, o których mowa, były własnością Sołowjowa do momentu skonfiskowania ich po tym, jak prezenter telewizyjny został objęty unijnymi sankcjami po inwazji Rosji na Ukrainę. Jedna z rezydencji stoi w miejscowości Pianello del Lario, druga, nieco bardziej na południe - w Maneggio. Z obu rozciąga się widok na wschodnie wybrzeże jeziora Como.
6 kwietnia w willi w Maneggio wybuchł pożar. Spowodował "ograniczone straty" - informowali wtedy strażacy. W budynku nikt nie przebywał. Niedługo później, tego samego dnia, zauważono zniszczenia willi w Pianello del Lario. Ściana została pomalowana czerwoną farbą, na taki sam kolor ktoś zabarwił wodę w basenie na terenie rezydencji. Do tego, na furtce przed wejściem ktoś napisał nazwisko Rosjanina i dodał: "Zabójca" oraz "Nie dla wojny".
Monitoring nic nie wniósł. Pod lupą telefony
Włoskie media wracają w tym tygodniu do tego aktu wandalizmu. Dziennik "Corriere della Sera" opisał we wtorek, na jakim etapie są śledczy. "Dawno nie widziano tu 58-letniego Władimira Sołowjowa, bliskiego przyjaciela Putina. Nic dziwnego - odebrano mu wizę, nie może wjeżdżać na teren Włoch, tym bardziej w okolice jeziora Como, gdzie ma, a bardziej miał, swoje wille" - czytamy.
Jak pisze dziennik, śledczy z prokuratury w Como ustalili, że za zniszczenia w tych posiadłościach mają odpowiadać dwie osoby. Nadal nie wiadomo jednak, kim są. "Obecnie działania skupiają się nie tyle na zapisie z pobliskich kamer monitoringu, które niewiele wniosły do sprawy, co na zapisach ruchu aparatów komórkowych. Śledczy badają, jakie urządzenia logowały się w okolicy, kiedy wybuchł pożar. Do tego analiza grafologiczna wykazała, że w napisach na ścianach [drugiej willi - red.] widać rękę przywykłą do cyrylicy" - informuje "Corriere".
"W międzyczasie w weekendy do rezydencji ściągają ludzie specjalnie po to, żeby zrobić sobie tam zdjęcie" - donosi dziennik.
Rosjanin czuje się pokrzywdzony. Burmistrz: zniszczeń nie zrobili miejscowi
Śledczy nie wykluczają wersji, w której zniszczeń w rezydencjach mieli dokonać Włosi. Burmistrz Menaggio Michele Spaggiari zastrzega jednak: nie byli to "miejscowi". - Jestem prawie przekonany, że to nie byli lokalni mieszkańcy. Nikt nigdy nie przejawiał nienawiści [w stosunku do Sołowjowa - red.], nie było żadnych gróźb, ani śladu, nawet w sieci - mówił w rozmowie z portalem Fanpage.
6 kwietnia, w dzień, kiedy pojawiły się zniszczenia, sąsiedzi mieli widzieć w okolicy willi dwie zakapturzone postaci, które uciekły do lasu. Nie ustalono, kto to był. Od tamtej pory willi doglądają patrole policjantów.
"A Sołowjow, za pośrednictwem swoich adwokatów, przekazał, że niesłusznie znalazł się na świeczniku lokalnej społeczności i ubolewa nad niesprawiedliwością, która go dotknęła, ponieważ osobiście pokrył wszystkie koszty dotyczące willi, w tym koszty podatków dla skarbu państwa włoskiego" - pisze "Corriere della Sera".
Kreml twierdzi, że Ukraińcy chcieli zabić Sołowjowa
W poniedziałek rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) poinformowała o zatrzymaniu sześciu członków rzekomej grupy neonazistowskiej, która według niej miała na zlecenie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy planować zamach na Władimira Sołowjowa. W Kijowie oświadczenie rosyjskich służb uznano za "nowe fantazje".
Sołowjow w swoim poniedziałkowym programie rosyjskiej telewizji kontynuował propagandę przeciwko państwom Europy, mówiąc o możliwym użyciu przez Rosję broni jądrowej. Jego słowa cytuje włoski portal Fanpage: - Co do broni jądrowej, jeśli ktoś twierdzi, że Rosjanie blefują, powinien zwrócić uwagę na zachowanie naszego głównodowodzącego. On nigdy nie blefuje - mówił.
Źródło: Corriere della Sera, ciaocomo.it