Zapowiadający ostrą walkę z korupcją premier ukraiński Arsenij Jaceniuk sam został o nią oskrżony. W ukraińskim parlamencie zawrzało. W koalicji rządzącej może dojść do rozłamu.
Zaczęło się od oświadczenia byłego szefa Inspekcji Finansowej Mykoły Hordijenki, który oskarżył rząd Arsenija Jaceniuka o korupcję. Urzędnik mówił o ujawnionych schematach korupcyjnych, kontrolowanych przez premiera i stratach państwa, sięgających 7,6 mld hrywien (ponad 320 mln dol).
- Jak się okazało, korupcja z czasów Wiktora Janukowycza (obalonego prezydenta Ukrainy) nie została wykorzeniona – mówił 18 marca w Kijowie Mykoła Hordijenko.
W odpowiedzi na te zarzuty premier Jaceniuk zwrócił się do Prokuratury Generalnej z wnioskiem o zbadanie sprawy i oświadczył, że „zarówno on, jak i jego ministrowie, są gotowi do udzielenia odpowiedzi na wszystkie pytania śledczych”.
Na początku kwietnia Hordijenko stracił stanowisko. Wcześniej został tymczasowo zawieszony z powodu oskarżeń Jaceniuka dotyczących „nadużyć w resorcie”.
Kajdanki na posiedzeniu rządu
Oskarżenia Hordijenki podchwycili posłowie nacjonalistycznej Swobody. Mieli ku temu powody. Wcześniej szef MSW Arsen Awakow poinformował, że zostało wszczęte śledztwo wobec dwóch byłych ministrów tego ugrupowania. Swoboda zażądała zdementowania oskarżeń i oznajmiła, że zarzuty są "polityczną zemstą".
Oświadczenie Awakowa zbiegły się w czasie z pokazowym zatrzymaniem szefa Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Serhija Boczkowskiego i jego zastępcy Wasyla Stojeckiego. Urzędnicy zostali oskarżeni o korupcję. Zatrzymano ich w obecności kamer telewizyjnych, podczas posiedzenia rządu.
- Tak będzie z każdym, kto łamie prawo - komentował wówczas Jaceniuk.
"Agenci Kremla"
Do krytykujących rząd Jaceniuka posłów Swobody dołączyli współpracownicy byłej premier Julii Tymoszenko. W zeszłym roku Jaceniuk opuścił szeregi jej partii Batkiwszczyna, założył własną partię i poparł Poroszenkę.
W odpowiedzi na krytykę Swobody i Batkiwszczyny poseł Frontu Ludowego Arsenija Jaceniuka i doradca szefa MSW Anton Heraszczenko nazwał Tymoszenko i Swobodę „agentami Kremla, którzy pracują na Władimira Putina”. Oskarżenia padły z mównicy parlamentu.
- Ci, którzy obwiniają premiera i rząd nawet nie czytali raportu Inspekcji Finansowej. Nie ma tam nazwiska Jaceniuka. Ci, którzy w telewizyjnych show mówią o 7 mld hrywien strat zapominają, że z nich 6 mld powstało za rządów Julii Tymoszenko i Mykoły Azarowa – mówił Heraszczenko.
Wytrzymałość koalicji
Z oskarżeniami Anton Heraszczenko najwyraźniej przesadził. Frakcja Bloku Petra Poroszenki zamierza zwołać w tej sprawie nadzwyczajne posiedzenie.
- Jest to oczywiście test koalicji, ponieważ jeden z jej członków oskarżył innego koalicjanta o zdradę i działania na rzecz Putina. To nie jest normalne. Powinniśmy wyjaśnić tę sprawę. Uważam, że musimy się zebrać na spotkaniu koalicji - mówił wiceprzewodniczący frakcji Bloku Petra Poroszenki Mykoła Tomenko.
Posłowie parlamentu ukraińskiego żądają powołania komisji śledczej w sprawie wyjaśnienia zarzutów pod adresem premiera i rządu.
Parlament Ukrainy przegłosował pakiet ustaw ds. walki z korupcją w październiku zeszłego roku. Posłowie zdecydowali wówczas m.in. o powstaniu Biura Antykorupcyjnego, zajmującego się prowadzeniem spraw korupcyjnych w szeregach władz, a także wśród sędziów i prokuratorów.
Autor: tas//gak / Źródło: InfoResist, Newsru.ua, TVN24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | ВО Свобода