Winny - taki wyrok usłyszał kamerdyner Benedykta XVI, oskarżony o kradzież tajnych dokumentów głowy kościoła katolickiego. Paolo Gabriele ma spędzić 1,5 roku w areszcie domowym. Jego obrońca już zapowiedział, że nie będzie się odwoływał. Sam oskarżony w swojej mowie końcowej po raz kolejny podkreślił, że "nie jest złodziejem" i działał jedynie z "miłości do Kościoła".
Proces majordomusa rozpoczął się 29 września i zakończył się dzisiaj po czterech rozprawach. Gabriele maksymalnie mógł usłyszeć wyrok czterech lat więzienia, ale prokuratura zażądała trzech. Obrońcy oskarżonego wnieśli natomiast o zmianę zarzutów z "kradzieży" na "sprzeniewierzenie" i uwolnienie kamerdynera.
"Dobry wyrok"
Sąd zajął stanowisko wypośrodkowane. Gabriele skazano na trzy lata więzienia, ale karę od razu złagodzono o połowę, za "zasługi dla kościoła". Kamerdyner ma też zwrócić koszty postępowania sądowego.
- To dobry wyrok - powiedziała obrończyni Gabriele, mecenas Cristiana Arru. Decyzję sądu nazwała "wyważoną". Po dokładnym zapoznaniu się z wyrokiem, prawniczka zdecydowała, że odwołania nie będzie. Jej klient powrócił do aresztu domowego i "wspierany przez rodzinę" oczekuje "przeznaczenia". Gabriele ma być "gotowy w pełni ponieść konsekwencje".
Jak podaje agencja Reutera, po wydaniu wyroku przez sąd rzecznik Watykanu oznajmił, że Benedykt XVI "najprawdopodobniej" ułaskawi swojego kamerdynera.
Gabriele karę 1,5 roku pozbawienia wolności odbędzie w areszcie domowym w swoim mieszkaniu na terenie Watykanu. Po wizycie u rodziny swego klienta, obrończyni Gabriele mecenas Cristiana powiedziała, że promotor sprawiedliwości (watykański odpowiednik prokuratora) zgodził się na takie warunki odbywania kary. W przeciwnym razie Gabriele trafiłby do więzienia we Włoszech, ponieważ w Watykanie ich nie ma.
Ułaskawienie Benedytka XVI
Arru dodała, że w swoim mieszkaniu za Spiżową Bramą były kamerdyner będzie oczekiwał na decyzję Benedykta XVI w sprawie ewentualnego ułaskawienia. Wyrok prawniczka oceniła jako sprawiedliwy. Według Arru jej klient jest pogodzony ze swoją sytuacją oraz "gotowy ponieść wszelkie konsekwencje". Dodała, że wspiera go rodzina.
Ponad tysiąc dokumentów
Gabriele przez cały proces powtarzał, że uważa się za niewinnego, choć przyznawał równocześnie, iż zdradził zaufanie, jakim darzył go Benedykt XVI. Wyjaśniając swe pobudki, położył nacisk na chęć udzielenia pomocy papieżowi, który nie wiedział, co dzieje się w Watykanie.
Kamerdyner twierdzi, że wśród watykańskiego kleru zawiązał się spisek wrogi Benedyktowi XVI, który chce pozbawić go realnej władzy nad kościołem. - Dojrzało we mnie przeświadczenie, że łatwo manipulować osobą, która ma tak ogromną władzę decyzyjną - mówił podczas procesu. - Niekiedy, gdy siedzieliśmy przy stole, papież zadawał pytania na temat spraw, o których powinien być informowany - dodał.
Kamerdyner uznał, że w takiej sytuacji należy upublicznić tajne watykańskie dokumenty, w tym noty dyplomatyczne, za murami Stolicy Piotrowej, tak aby hierarchowie nie mogli zablokować papieżowi do nich dostępu. Wszystkie wykradzione materiały zostały wiosną tego roku opublikowane w książce włoskiego dziennikarza Gianluigiego Nuzziego "Jego Świątobliwość".
Gabriele zapewnia, że całą operację wyniesienia dokumentów przeprowadził zupełnie sam. Prokuratura przyznała w sobotę, że nie ma dowodów, iż ktokolwiek mu pomagał.
Ciemna strona kamerdynera
W środę podczas trzeciej rozprawy w procesie majordomusa zeznania złożyli czterej funkcjonariusze watykańskiej żandarmerii, którzy prowadzili wstępne dochodzenie w sprawie masowego wycieku poufnych dokumentów zza Spiżowej Bramy, opublikowanych następnie w prasie i w książce Nuzziego.
Żandarmi poinformowali, że w domu Gabriele znaleźli ponad tysiąc dokumentów z Watykanu, w tym oryginały podpisane przez papieża ze wskazaniem, iż powinny być zniszczone. Znajdowały się one, jak wyjaśnili, wśród setek tysięcy innych dokumentów przechowywanych przez kamerdynera.
Zgromadzone przez Gabriele materiały mają dotyczyć masonerii, działalności watykańskiego banku IOR czy byłego premiera Włoch Silvio Berlusconiego i innych czołowych polityków, a także na przykład jogi czy buddyzmu. Śledczy określili kamerdynera jako osobnika zafascynowanego okultyzmem.
Autor: bor/mk/tr//bgr / Źródło: PAP, Reuters