Piotr Kania zaalarmował nas we wtorek. Jak mówi, niepokojący sygnał o możliwym zanieczyszczeniu dostał od jednego z czytelników. Z przesłanych przez dziennikarza zdjęć i filmów wynikało, że do rzeki San wpływała ciemna, śmierdząca substancja. - Wpływała na wysokości Miejskiego Zakładu Komunalnego w Stalowej Woli, czyli miejscowej oczyszczalni ścieków - przekazał. Równolegle poinformował straż pożarną. - Strażacy odmówili interwencji, wskazując, że działają tylko w przypadku zanieczyszczenia substancjami toksycznymi. Niczym zakończyły się telefony na numer alarmowy 112 - relacjonuje dziennikarz.
Ostatecznie skuteczne okazało się wezwanie przedstawicieli Wód Polskich. Krzysztof Gwizdak, zastępca dyrektora ds. ochrony przed powodzią i suszą w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Rzeszowie, potwierdza w rozmowie z tvn24.pl, że do zanieczyszczenia rzeki faktycznie doszło.
Szukanie przyczyn
- Zgłoszenie otrzymaliśmy od osoby prywatnej, na miejsce zostali oddelegowani przedstawiciele jednostki terenowej, którzy potwierdzili zanieczyszczenie rzeki San - informuje Gwizdak.
Dodaje, że o sytuacji pracownicy Wód Polskich powiadomili Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, policję i Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego.
- Za pobór i przebadanie wody odpowiada WIOŚ. Ich badania pozwolą określić, jaka substancja spowodowała zanieczyszczenie - przekazuje rozmówca tvn24.pl.
Z obserwacji przedstawicieli Zarządu Gospodarki Wodnej w Rzeszowie wynika, że do rzeki dostała się substancja, która nie była ropopochodna. - Z tego też powodu wezwani na miejsce strażacy nie zdecydowali się na rozciągnięcie bariery sorpcyjnej - mówi dyrektor Krzysztof Gwizdak.
Zaznaczył, że ścieki do rzeki popłynęły z jednego z dwóch znajdujących się w pobliżu obiektów. Pierwszy obsługuje okoliczną strefę przemysłową i zajmuje się oczyszczaniem ścieków przemysłowych. - Drugim podmiotem jest miejska oczyszczalnia ścieków odpowiedzialna za oczyszczanie ścieków sanitarno-bytowych. Badania WIOŚ pozwolą stwierdzić, z którego zakładu pochodziły nieczystości - zaznaczył.
Co było w cieczy?
Na jakim etapie jest zatem wyjaśnianie sprawy? O to pytamy Katarzynę Piskur, rzeczniczkę Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Przekazuje, że wysłani na miejsce inspektorzy skontaktowali się z dyrekcją oczyszczalni ścieków.
- Kierownik Miejskiej Oczyszczalni Ścieków wyjaśnił, że oczyszczalnia pracuje prawidłowo, nie występowały stany awaryjne, a ścieki odprowadzane są bez zakłóceń w normalnym trybie - przekazuje Piskur.
Skąd zatem wzięło się to, co zaobserwował Piotr Kania? Przedstawiciele oczyszczalni w mailu wysłanym do WIOŚ w Rzeszowie przekonują, że tak po prostu bywa. Zapewnili, że zarówno na terenie oczyszczalni ścieków komunalnych, jak i na znajdującej się obok oczyszczalni ścieków przemysłowych wszystko jest w porządku.
"Ujawniony na zdjęciach biały nalot na ścianach kanału zrzutowego jest to naturalne zjawisko widoczne zwłaszcza przy relatywnie szybkim spadku temperatury ścieku oczyszczonego przy zmianie temperatury otoczenia, które w ostatnim czasie zaobserwowano. Nawet po procesie oczyszczania, w wodzie pozostają minimalne ilości substancji organicznych, które są pożywką dla mikroorganizmów (bakterii, pierwotniaków), glonów i grzybów, organizmy te tworzą na ścianach kanału tzw. biofilm. Jest to naturalna warstwa, która w zależności od warunków może mieć różny kolor i konsystencję – od białej i mazistej po brązową i śliską, zjawisko spotykane w każdym środowisku wodnym, gdzie jest źródło składników odżywczych" - czytamy w wiadomości udostępnionej naszej redakcji przez WIOŚ.
Kolektor do czyszczenia
Katarzyna Piskur dodaje, że w dniu, w którym pan Piotr alarmował o zanieczyszczeniu na terenie oczyszczalni prowadzone były pomiary przez pracowników akredytowanego laboratorium. Sprawdzali oni średniodobowe jakości ścieków.
- Pomiary te wykonywane są dwa razy w miesiącu, na podstawie posiadanego przez MZK Stalowa Wola Sp. z o.o. pozwolenia wodnoprawnego wydanego przez Wody Polskie. Wyniki pomiarów będą przekazane do WIOŚ - kończy Piskur.
Inspektorzy WIOŚ zobowiązali też miejską oczyszczalnię do oczyszczenia wylotu kolektora. Prace mają się odbyć poza harmonogramem ustalonym z Wodami Polskimi. Oczyszczalnia poinformowała o wykonaniu zadania następnego dnia, czyli w środę.
- Niezależnie od tego wystąpiliśmy również o analizę dokumentacji dotyczącej wyżej wymienionego podmiotu, będącej w posiadaniu Inspektoratu. Analiza potwierdziła, że stan kolektora podczas wcześniejszych kontroli nie odbiega od stanu przedstawionego na dokumentacji fotograficznej wykonanej w dniu, w którym zostaliśmy powiadomieni o nieczystościach - dodaje rzeczniczka WIOŚ w Rzeszowie.
Autorka/Autor: Bartosz Żurawicz /tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: nizanskie.info