Po środowym pożarze mieszkania w bloku przy ulicy Popiełuszki w Rzeszowie media obiegło zdjęcie osoby, stojącej na zewnętrznym parapecie okna.
- Jak państwo zobaczycie, chłopak się ewakuował, stoi na parapecie od zewnątrz - powiedział dziennikarzowi TVN24 jeden ze świadków pożaru, pokazując nagranie w swoim telefonie. I dodał: - Tu stoi chłopak, pewnie nie miał drogi ucieczki i ze strachu stał na parapecie na zewnątrz.
Strażak: dym nie powinien dostać się na klatkę schodową
Jak przekazał nam starszy kapitan Jan Czerwonka, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie, blok ma 12 kondygnacji, nie licząc piwnicy. Ogień wydobywał się z mieszkania na czwartym piętrze. A osoba ze zdjęcia stoi na parapecie w oknie powyżej płonącego mieszkania, czyli na piątym piętrze. Okazuje się, że mężczyzna nie był jedynym, który znalazł się w takiej sytuacji.
- Dużo osób stało w oknach i na balkonach - przyznał Czerwonka.
Już w środę wieczorem działający na miejscu strażacy mówili dziennikarzom, że "wiele osób odciętych było od możliwości samoczynnego wyjścia na zewnątrz".
- W całości zadymiona była klatka schodowa - mówił na czwartkowej konferencji prasowej starszy brygadier Grzegorz Wójcicki, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie. Jak relacjonował, "działania gaśnicze prowadzone były w warunkach zerowej widoczności".
Na filmach i zdjęciach z pożaru widać, jakby dym wydobywał się z wielu okien powyżej płonącego mieszkania. Jak powiedział Czerwonka, śmiertelna ofiara pożaru, 14-letnia dziewczyna, nie została wyniesiona z mieszkania objętego pożarem, ale z jednego z mieszkań powyżej. Ewakuacja objęła całą klatkę schodową z płonącym lokalem oraz dwie sąsiednie.
- Dym nie powinien dostać się na klatkę schodową, droga ewakuacji nie powinna być zadymiona. Ale to jest blok z lat siedemdziesiątych. Nowsze budynki są lepiej dostosowane do tych przepisów - podkreślił Czerwonka.
"Auta mieszkańców zastawiły drogę pożarową"
Zadymiona klatka schodowa to nie jedyny problem, jaki pojawił się w trakcie akcji gaśniczej przy Popiełuszki.
- Mieszańcy ewakuowani byli przez klatki schodowe - powiedział Czerwonka.
Dlaczego nie przez okna i balkony po drabinach strażackich?
- Do działań gaśniczych wykorzystano jedną drabinę - wyjaśnił strażak. I dodał: - Do ewakuacji zasięg drabiny był niewystarczający. Nie można było podjechać bliżej budynku z powodu zaparkowanych samochodów. Auta mieszkańców zastawiły drogę pożarową, mimo zakazu postoju. Wozy strażackie nie mogły się tam wyminąć.
Czerwonka powiedział, by w podobnych sytuacjach uciekać przed dymem, zasłaniając usta mokrą chusteczką lub ręcznikiem. - Najlepiej na czworakach, ponieważ gorące trujące gazy idą w górę. Im niżej, im bliżej ziemi, tym bezpieczniej - wyjaśnił.
Autorka/Autor: mag/ tam
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24