Strażacy opanowali pożar, który wybuchł w środę w markecie budowlanym w Krośnie (Podkarpacie). Na miejscu w kulminacyjnym momencie akcji było 350 strażaków państwowej oraz ochotniczej straży pożarnej. Podczas działań jeden z ratowników zasłabł, a jeden ze strażaków został lekko poparzony. Gaszenie ognia utrudniała bardzo wysoka temperatura i ogromne zadymienie.
- Pożar magazynu budowlanego w Krośnie, jest całkowicie opanowany. Strażacy dogaszają tlące się jeszcze materiały. Sprawdzają kamerą termowizyjną poszukując ewentualnych zarzewi ognia i tam dogaszają. Ten etap akcji potrwa jeszcze kilka najbliższych godzin – powiedział w piątek (12 lipca) rano rzecznik podkarpackich strażaków bryg. Marcin Betleja.
Bryg. Betleja poinformował też , że na miejscu jest 11 zastępów straży pożarnych, ponad 40 strażaków. Dodał, że zastępy spoza powiatu krośnieńskiego będą sukcesywnie wycofywane i będą wracały do macierzystych jednostek.
Akcję utrudniała bardzo wysoka temperatura i zadymienie
Na miejsce przybędzie też policja, prokuratura oraz biegli. Będą ustalać przyczyny pożaru.
Gaszenie pożaru, który wybuchł w części magazynowej sklepu budowlanego w Krośnie przy ul. Bieszczadzkiej, trwa od środy rano. Akcję gaśniczą utrudniała bardzo wysoka temperatura wewnątrz i całkowite zadymienie, które uniemożliwiały wejście strażaków do środka.
Trudno było zlokalizować
W czwartek w wydanym około godziny 15 komunikacie Państwowa Straż Pożarna informowała, że pożar został zlokalizowany i już się nie rozprzestrzenia. "Działaniami dowodzi Podkarpacki Komendant Wojewódzki PSP. W zdarzeniu udział bierze 70 zastępów straży pożarnej/ponad 300 ratowników" - czytamy w oświadczeniu.
Wcześniej brygadier Dariusz Gruszka, oficer prasowy KM PSP w Krośnie, informował nas, że część sklepowa została obroniona przed ogniem. Ustalenie źródła pożaru było trudne ze względu na bardzo wysoką temperaturę, która uniemożliwiała wejście ratowników do środka.
Jak w czwartek podał bryg. Gryszka, w trakcie działań gaśniczych doszło do dwóch wypadków: jeden z ratowników z powodu wysokiej temperatury zasłabł, po przebadaniu nie został zabrany do szpitala. Doszło też do drugiej sytuacji, w której to strażak doznał lekkich poparzeń, został przebadany, opatrzony i następnie pojechał do domu.
Roboty pomagały gasić pożar
W momencie kulminacyjnym w akcji brało udział 350 strażaków. Ze względu na rotację strażaków, którzy po wielogodzinnej pracy w niesprzyjających warunkach wracali do jednostek i na ich miejsce przybywali nowi, liczba ta była zmienna, ale zawsze było ich na miejscu około 300.
W akcji pomagały im dwa roboty wyposażone w działka wodno-pianowe (urządzenia służące do podawania wody oraz piany) i kamery termowizyjne.
- Robot dociera do miejsc, do których ratownik nie jest w stanie dotrzeć lub gdzie występuje zbyt duże zagrożenie dla człowieka. Na przykład kiedy występuje zagrożenie wybuchem czy zawaleniem obiektu - zaznaczył Betleja - mówił w środę wieczorem rzecznik prasowy podkarpackich strażaków bryg. Marcin Betleja.
Nie było rannych
Pożar wybuchł w środę przed godziną 10. Jeszcze przed przyjazdem straży z budynku ewakuowało się 40 osób - 20 klientów i 20 pracowników. Nikt nie został ranny.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Darek Delmanowicz