W latach 90-tych ubiegłego wieku dziewczyna z Rawicza znalazła sobie dziwne hobby. Po polsku ta specjalność zwana jest speedrowerem. Tak zaczął się sport w życiu Anity Włodarczyk.
Odważną była dziewczyną, bo jedyną w całym kraju, która postawiła na tę dyscyplinę. - Rywalizowałam tylko z chłopakami - wspomina Włodarczyk.
Żużel na łokciach i kolanach
Speedrower to wyścigi na rowerach bez hamulców, po torach zbliżonych do żużlowych. Bywa niebezpiecznie. W 1998 roku Anita odniosła największy sukces - na rozegranych w Anglii mistrzostwach Europy juniorów zdobyła, jadąc oczywiście w męskiej drużynie, złoty medal. Miała zaledwie 13 lat, a jej koledzy i rywale 17 lub więcej. Na pamiątkę po speedrowerze pod skórą na łokciach i kolanach zostały jej resztki żużla. - Nie żałuję, że startowałam w tej dziwnej dyscyplinie, bo dzięki wyścigom nabrałam ogromnej siły w nogach, a w rzucie młotem to bardzo ważne - podkreśla Włodarczyk.
Z keyboardem na obozy
Że jest silna - wiadomo. Jest też bardzo zwinna, jak baletnica. Potrafi utrzymywać równowagę na wielkiej piłce gimnastycznej, stojąc na jednej nodze i robiąc jaskółkę. W Poznaniu, kiedy zaczęła trenować rzut młotem z Czesławem Cybulskim, szlifowali technikę pod mostem św. Rocha. Nikt się tam nie zapuszczał, warunki były idealne. Po sezonie 2009 rozpoczęła współpracę z trenerem Krzysztofem Kaliszewskim. To on doprowadził ją do wyników przekraczających granicę 80 m. Jest jedyną kobietą w dziejach, która ją osiąga. Od poniedziałku, od finału olimpijskiego w Rio, który wygrała, jej rekord świata wynosi nieprawdopodobne, powalające 82,29 m. W wolnych chwilach Włodarczyk uczy się grać na keyboardzie. Lubi to tak bardzo, że zabiera go - co bywa uciążliwe ze względu na rozmiar - nawet na obozy.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl