- Mówiono, że na igrzyskach nie będzie takich przekrętów. Ktoś może mówić, że przegrałam, ale ja nie czuję się przegrana - w mocnych słowach polska bokserska Karolina Michalczuk komentuje swoją porażkę, po której pakuje się i wraca do Polski. Zdaniem pięściarki utytułowanej rywalce pomogli sędziowie. - Myślałam, że będę miała medal - mówiła zapłakana.
Marzenia Michalczuk o olimpijskim medalu skończyły się na 1/8 finału i na Mery Kom Hmangte. Hinduska wygrała 19:14, a Polka z niedowierzaniem przyjęła wynik.
- Nie czuję się przegrana. Zostawiłam tam kawał zdrowia. Po pierwszej rundzie, gdy był remis, pomyślałam, że nie będzie dobrze. Nie raz tak byłam oszukana - piekliła się lublinianka, która jako jedyna broniła honoru polskiego boksu w Londynie.
Michalczuk przegrała, choć dwie z czterech rund zremisowała, a jej rywalka - pięciokrotna mistrzyni świata - leżała nawet na deskach.
"Przepraszam"
Polka ma ogromne pretensje do ringowych sędziów. Jej zdaniem, faworyzowali oni bokserkę z Indii. - Nie była liczona, ale powinna. Wpadała na mnie głową - złości się Michalczuk.
Lublinianka do Londynu poleciała z nadzieją na zrobienie niespodzianki. Chciała przywieźć medal, teraz czuje się rozczarowana. Nie kryła łez.
- Chciałam wygrać. Przyjechałam po medal. Myślałam, że będę miała medal. To było moje marzenie. Trudno, przepraszam - zakończyła zrozpaczona.
Ostatnie igrzyska
Dla 33-latki to były pierwsze i ostatnie igrzyska. Limit wiekowy w boksie amatorskim to 34 lata. Była pięciokrotna mistrzyni Europy chce walczyć jeszcze przez rok.
- Co później, tego jeszcze nie wiem - przyznaje studentka pierwszego roku AWF w Białej Podlaskiej.
Autor: twis / Źródło: tvn24.pl