Środa, 1 grudnia 21-latek nie zastanawiał się długo - gdy tylko zobaczył tonący samochód, rzucił się na ratunek uwięzionym w nim kobietom. We wtorek pisaliśmy o bohaterskiej akcji pana Mateusza z Giżycka, jego odważny skok nagrały kamery miejskiego monitoringu. Do nagrania dotarła redakcja magazynu "Prosto z Polski".
Do wypadku doszło we wtorek nad ranem, kiedy volvo kierowane przez 50-letnią kobietę wpadł do Kanału Łuczańskiego. Kobieta straciła panowanie nad pojazdem skręcając z ul. Moniuszki w Nadbrzeżną i auto stoczyło się do wody. W środku oprócz kierowcy była jej 16-letnia córka.
Nie czuł lodowatej wody
Obok miejsca wypadku przejeżdżał 21-letni Mateusz, wykwalifikowany ratownik WOPR. Mężczyzna zatrzymał swój samochód widząc zbiegowisko w okolicy kanału. Gdy zobaczył tonący samochód, nie namyślał się długo. Ściągnął buty, kurtkę, z kieszeni wyciągnął dokumenty, klucze i skoczył do lodowatej wody. - Ciężko było drzwi otworzyć, to było najgorsze z tego wszystkiego. Denerwowałem się, że mi jest zimno, że kobiety nie mogą wyjść i jeszcze że drzwi nie mogłem otworzyć. Myślałem, że klamkę wyrwę, ale jakbym nie dał rady, to bym próbował szybę wybijać - relacjonuje całą akcję pan Mateusz.
Udało mu się otworzyć drzwi tonącego samochodu i uwolnić kobiety. Następnie razem dopłynęli do brzegu. Jak opowiada pan Mateusz, podczas akcji miał tak wysoki poziom adrenaliny, że nie czuł, jak bardzo lodowata jest woda. Dopiero po wyjściu na brzeg poczuł, jak mróz ściska mu płuca.
To dopiero początek
- Szybko udzielona pomoc przy tym wpadnięciu do wody - to je uratowało. Wychłodzenie nie było duże - mówi dr Irena Wojno ze Szpitala Powiatowego w Giżycku, do którego trafiły matka z córką. Obie po kilkugodzinnej obserwacji w szpitalu całe i zdrowe wróciły do domu.
Pan Mateusz na ratowaniu przypadkowych osób z opresji przestać nie zamierza. Kiedy zatrzymał się, żeby pomóc pasażerkom tonącego auta, był w drodze do Wojskowej Komendy Uzupełnień. W przyszłości zamierza być bowiem zawodowym żołnierzem. - Myślę, że to jest niezła "fucha" i ratowanie całej Polski, a nie tylko dwóch osób. Uważam, że to to jest sprawdzian nawet do tego, do tej całej służby - mówi z uśmiechem.