Pierwsza sztanga Adriana Zielińskiego była plastikowa, z kilogramowym ciężarem. - Technika musiała być wyrobiona. Dzisiaj są tego efekty - rodzice opowiadają o początkach naszego złotego medalisty olimpijskiegu w podnoszeniu cieżarów.
Olimpijczyk z malutkiej Mroczy na Kujawach piątkowy konkurs wygrał po niesamowitej walce. Rywale w końcówce nie wytrzymawali ciśnienia, "palili" swoje próby. Zieliński zachował zimną krew.
W dwuboju uzyskał 385 kg. Tyle samo co Rosjanin Apti Ałchadow. Polak wygrał wagą ciała. Był lżejszy od rywala o 130 gramów. To pierwszy złoty medal biało-czerwonych w Londynie i pierwszy olimpijski krążek na pomoście dla Polski od czasów Zygmunta Smalcerza.
80 ton dziennie
Swoje złoto Zieliński wykuwał w małej salce. Przed igrzyskami trenował dwa razy dziennie, przerzucał 80 ton każdej doby.
Na pierwszy trening zaprowadził go ojciec, Zbigniew. - Nie chciałem, żeby z kolegami chodził po ulicach - tłumaczy Zieliński senior.
Plastik i styropian
Adrian zaczął trenować z młodszym bratem Tomaszem, który w sobotę w Londynie będzie walczył o olimpijski medal w kategorii 94 kg. Bracia zaczęli od dźwigania prowizorycznych sztang.
- Ćwiczyli drążkami od mioteł. A ja robiłem krążki z plastiku, z denek od beczek plastikowych. Były wypełnione styropianem, ważyło to może z kilo - wspomina ojciec Zielińskich.
Jak tłumaczy, nie bez powodu. - Technika musiała być wyrobiona. Dzisiaj są tego efekty - z dumą opowiada Zbigniew Zieliński.
Po piątkowym konkursie ojciec rozmawiał telefoniczie ze złotym medalistą.
- Mówił, że jest szczęśliwy. Nie spałem nawet pięciu minut. Dojdzie do mnie to, jak syn będzie tutaj, na miejscu - cieszy się wzruszony.
Brat skazany na brąz
Najpierw jednak Adrian obejrzy konkurs podnoszenia ciężarów z udziałem brata.
- Adrian był pewny, że zdobędzie złoto. Tomek? Mam przeczucie, że zdobędzie brązowy medal - twierdzi matka sztangistów, Urszula.
Autor: twis / Źródło: tvn24.pl