Poniedziałek, 8 marca Pani Iza została wyrzucona z pracy tylko dlatego, że - jak twierdzi - była w ciąży. - Ty jawnie próbujesz nas w ch... zrobić – usłyszała podczas spotkania z pracodawcami. I na dowód prezentuje nagranie rozmowy.
Pani Iza z Białegostoku czuje się oszukana, bo – jak mówi – w momencie, kiedy powiedziała szefowi o ciąży, ten zapewniał, że we wszystkim jej pomoże. Miał nawet zaproponować nowe warunki pracy - kobieta - jako handlowiec - miała prowadzić sprzedaż nie z biura, lecz z domu.
Warunek był tylko jeden: zmiana formy zatrudnienia z umowy o pracę na umowę-zlecenie. Gdy kobieta się zgodziła i podpisała nową umowę, jeszcze tego samego dnia usłyszała, że może czuć się zwolniona.
"Będziesz robić cuda-niewidy"
Pani Iza chciała się porozumieć z pracodawcą, bo ma na utrzymaniu 4-letnią córeczkę i bezrobotnego męża. I dlatego umówiła się na spotkanie z szefem oraz z jego żoną.
Ale nie była to dla niej przyjemna rozmowa, co potwierdza nagranie. - Zamykamy pokój, siadamy. Oni naprzeciwko mnie, ja w strachu. No, nie mogłam się przemóc i podałam im tylko zaświadczenie (o ciąży). A im mina zrzedła - opowiada kobieta.
- Myślisz, że my to k… z nieba mamy? Że nam manna wykwitła? Czy ty rozumiesz, że ja mam kredyt… A jakby każdy tak postępował…? Ty jawnie próbujesz nas w ch… zrobić – usłyszała od swoich pracodawców.
Pani Iza przypomniała im, że podczas rozmowy poprzedzającej jej zatrudnienie, mówili zupełnie co innego: że ciąża nie jest problemem, podobnie jak choroba. - Ja tego nie planowałam - broniła się kobieta.
Ale w oczach jej pracodawców, kobieta w ciąży jest bezwartościowa jako pracownik. - Dla mnie teraz wszystko składa się w jedną całość, że doskonale k… wiedziałaś. Masz umowę i jesteś chroniona, tak? Będziesz chodzić, potem będziesz się źle czuła, potem będziesz musiała jechać na badania, będziesz robić cuda-niewidy… - mówiła teraz żona szefa.
Sprawa w sądzie
Sprawą najpierw zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy. - Umowę można zerwać tylko przez upadłość firmy, albo jeśli kobieta jest zatrudniona na okres krótszy niż miesiąc lub gdy dopuści się ciężkiego czynu, np. kradzieży - wyjaśniła Marta Weczer z PIP w Białymstoku.
Teraz to jednak białostocki sąd pracy zadecyduje, kto ma rację. Pracodawca nie obawia się konfrontacji, gdyż - jak stwierdził - pani Iza dobrowolnie podpisała umowę-zlecenie.