Piątek, 13 maja 19 milionów złotych kosztował prawdopodobnie najdroższy w Polsce, a może i na świecie... dojazd do garaży. Inwestycję, wykorzystywaną dziś głównie przez rowerzystów i rolkarzy zafundowały krakowianom władze miasta. Droga ma wszystko co potrzeba - szerokie 4 pasy, przejścia dla pieszych, chodniki, ławeczki, zatoki dla autobusów i wiaty przystankowe. Problem w tym, że prowadzi donikąd.
- Trzeba przyznać, że droga jest ślicznie zrobiona. Tylko… donikąd - tak o ulicy Stanisława Lema mówi Maria Ostrowska, mieszkanka Krakowa.
Jacek Bartlewicz, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu przyznaje: - Wszystko jest względne. Dla kogoś może być to droga donikąd w tym momencie i rzeczywiście nigdzie nią nie pojedziemy.
Przystanek w sam raz, żeby założyć rolki
Droga ma wszystko co potrzeba - oznaczenia poziome i pionowe, przystanki autobusowe i kosze na śmieci. Choć jest gotowa, samochodu tu nie uświadczysz.
Korzystają z tego między innymi... biathloniści. Krzysztof i Grzegorz Guzikowie trenują na nowej ulicy jeżdżąc na nartorolkach. Przydaje się też nowo wybudowany przystanek autobusowy. - W sam raz, żeby założyć rolki - przyznają.
"Nie było żadnych rozmów"
- Ta droga była robiona dlatego, że wiele wskazywało na to, że zazębi się etap pierwszy z drugim - tłumaczy Jacek Bartlewicz. Urzędnikom nie udało się jednak "zazębić" budowy ośmiusetmetrowego odcinka ulicy z - jak to mówi rzecznik - drugim etapem. - To jest po prostu etapowanie ulicy Lema - przekonuje jednak Bartlewicz. I dodaje, że nową drogą będą dowożone materiały budowlane na pobliską budowę. Władze miasta postanowiły bowiem, że tuż przy drodze powstanie hala sportowa.
Zapłacą podatnicy
Rzecznik prasowy ZIKiT zapewnia jednak, że ewentualne szkody wyrządzone przez ciężarówki i inny ciężki sprzęt naprawi inwestor budujący halę sportową i droga będzie jak nowa. Inwestorem są zaś władze miasta. Ostatecznie więc zapłacą podatnicy.