Wtorek, 25 stycznia Historia pana Piotra z Torunia zaczęła się dość niewinnie - od lekko zniszczonej felgi na dziurawej drodze. Kierowca postanowił nie puścić sprawy płazem i zażądać odszkodowania od właściciela drogi. By nie mieć kłopotów z ubezpieczycielem wezwał policję. Jednak funkcjonariusz zamiast zrobić zdjęcia i udokumentować zdarzenie, zabrał kierowcy dowód rejestracyjny, bo jak stwierdził "uszkodzony samochód może stanowić zagrożenie na drodze".
- Cały czas się mówi, że w przypadku takiego zdarzenia, jakie miałem, najlepiej wezwać policję, dostać zaświadczenie. I wtedy nie ma problemu, żeby dostać stówę lub dwie odszkodowania za zniszczone koło czy felgę. Nie myślałem, że z tego zrobi się taka afera - mówi pan Piotr Rumiński, właściciel samochodu, który wpadł w dziurę.
Afera się zrobiła, bo według zaświadczenia, jakie wypisał policjant miało istnieć "uzasdnione podejrzenie uszkodzenia pojazdu". Funkcjonariusz zabrał więc dowód rejestracyjny, a pan Piotr nie mógł po prostu zmienić koła i pojechać do domu. Zgodnie z prawem samochód musiał wrócić na lawecie.
Zdyskwalifikowany z drogi
Policjanci tłumaczą, że dowód nie tylko mogli, ale powinni zabrać. - Kiedy pojazd może zagrażać zarówno kierowcy, jak i innym uczestnikom ruchu drogowego, na tej podstawie policjant zatrzymuje dowód rejestracyjny - mówi Wioleta Dąbrowska z policji w Toruniu. Jak dodaje, według policjanta, która bazował na doświadczeniu i wiedzy wyniesionej ze szkoleń, było więcej uszkodzeń, niż tylko lekko wygięta felga. Faktycznie pojawiło się także niewielkie pęknięcie na plastikowym zderzaku. Ale to ciągle nie dyskwalifikuje samochodu.
Sobota? Znaczy, że łatamy
Na odcinku drogi ekspresowej S8 między Konotopą a warszawską ulica... czytaj więcej »
Ulica Nieszawska, na której pan Piotr miał swój wypadek, to znana z dziur ulica w Toruniu, o której pisaliśmy już wcześniej.
- Co tydzień, od soboty, zaczyna się łatanie, czyli rzucenie łopatą i ugniatanie walcem bez żadnej podstawy. Dlatego mamy taki ser szwajcarski - mówi Kazimierz Kaczmarek, wójt Wielkiej Nieszawki.
Za drogę odpowiadają władze Torunia. Mimo społecznych petycji czy wniosków opozycji remontu drogi nie będzie. W przegłosowanym niedawno budżecie miasta, Nieszawskiej po raz kolejny nie uwzględniono.
- Jeżeli przy ulicy Nieszawskiej jest zameldowanych 98 osób i 23 firmy to jest to niewielki promil w 200-tysięcznym mieście - tłumaczy Aleksandra Iżycka, rzecznik prezydenta Torunia.