Lena i Igor to dwoje z tysięcy dzieci, które codziennie ratowane i leczone są za pomocą sprzętu kupionego dzięki pieniądzom zbieranym od 25 lat w czasie finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I trudno o lepszy przykład pozwalający zrozumieć, dlaczego w tych finałach warto uczestniczyć. Materiał programu "Czarno na białym" TVN24.
Igor urodził się w piątym miesiącu ciąży. Był tak mały, że mieścił się w dłoniach, mierzył zaledwie 30 cm, a w pewnym momencie ważył jedynie 500 g. To tyle co pół paczki cukru.
- Igor urodził się z zamartwicą, nie oddychał - opowiadała Dorota Gil-Kowalska, mama Igora - Dostał cztery punkty Apgar. Pamiętam, że nie chciałam go nawet zobaczyć, bo nie wiedziałam jak to się skończy - wyznała kobieta.
Wkrótce okazało się, że chłopczyk ma poważne kłopoty ze wzrokiem. Był rok 2002. W szpitalu w Olsztynie, w którym leżał Igor, lekarze nie potrafili mu pomóc.
- Jedna mama ze szpitala w Olsztynie powiedziała mi, żebym zabrała dziecko na własne żądanie i pojechała z nim do Centrum Zdrowia Dziecka, tam na pewno pomogą - wspomina kobieta. - To było straszne - mówi.
"To było zrządzenie losu"
Pani Dorota zaryzykowała, pomimo tego, że lekarze odradzali podróż do Warszawy.
Trafiła do doktora Wojciecha Hautza, dzisiaj szefa Kliniki Okulistyki CZD. - Kluczem sukcesu leczenia, jest wczesna diagnostyka - wyjaśniał dr Hautz.
Lekarze zbadali chłopczyka i stwierdzili u niego retinopatię wcześniaków, która wymagała pilnej interwencji. - Gdybyśmy nie leczyli w tamtym momencie oczu Igora, z dużym prawdopodobieństwem można byłoby powiedzieć, że Igor zupełnie straciłby widzenie na całe życie - mówi dr Hautz.
- To było zrządzenie losu -mówi o tamtym czasie tata chłopca, Jarosław Kowalski. Tłumaczy, że właśnie wtedy do CZD trafił laser kupiony przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy w ramach programu przeciwdziałania retinopatii.
Chłopiec przeszedł zabieg laserowej fotokoagulacji. Jego wzrok został uratowany.
- Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy naprawdę zmieniła obraz retinopatii wcześniaków w Polsce. W ciągu kilkunastu lat jesteśmy w zupełnie innym miejscu - mówi dr Hautz. - Muszę przyznać, że kilkanaście lat temu był to dramat. Praktycznie co tydzień widziałem, jak przyjeżdżało do nas dziecko, które było niewidome z powodu retinopatii wcześniaków - zaznaczył.
Dzisiaj 15-letni Igor ma świadomość powagi swojej choroby. - Szanse były na pewno bardzo małe. Szczęście wielkie, ze widzę - wyznał Igor.
Jego mama mówi, że w Centrum Zdrowia Dziecka chłopiec dochodził do zdrowia otoczony sprzętami, na których "wszędzie były serduszka".
- Zachęcam wszystkich oponentów do tego, żeby poszli chociaż jeden raz do szpitala dziecięcego, do CZD, i zobaczyli ile tych serduszek tam jest. Ciężko jest być z dzieckiem w szpitalu i nie korzystać z tego sprzętu. Nie ma takiej możliwości - te serduszka są na prawie wszystkich sprzętach - podkreśla matka wyleczonego chłopca.
Igor ma dziś 15 lat. Uwielbia czytać, a w wychowania fizycznego ma "5" i "6".
"Pojawiła się myśl, że mogę to dziecko stracić"
Lena zachorowała w wieku czterech lat na białaczkę.
- Przerażającym sformułowaniem, jakie z tamtego czasu pamiętam, było zdanie, które lekarz na izbie przyjęć powiedział do lekarza z oddziału onkologii: "To chyba jest ktoś do was" - wspomina Andrzej Błasiak, ojciec Leny.
Lenę bolały nogi i stawy, a ból był nie do zniesienia. Bladła z minuty na minutę. Miała wysoką gorączkę, w organizm wdała się sepsa.
- Przy tych wynikach badań, jakie mają dzieci z białaczką, właściwie organizm nie ma jak się bronić - mówi Anna Wiatr, mama Leny. - W zasadzie trafiliśmy w ostatnim momencie na ten oddział. Pojawiła się myśl, że mogę to dziecko stracić - dodaje.
Szpital stał się dla małej Leny i jej rodziców domem, a leki, chemioterapia, kroplówki - codziennością. "Teletubisie" zastąpiła bajka "Było sobie życie".
Jak wspomina matka dziewczynki, w zderzeniu z chorobą, "człowiek znajduje się w sytuacjach, na które kompletnie nie ma wpływu".
- Żyję do dzisiaj w takim przekonaniu, że nasza córka zawdzięcza życie - i mówię to z pełną świadomością - zaangażowaniu, determinacji ludzi i sprzętowi, głównie fundowanemu przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy - mówi tata Leny. - Nie wyobrażam sobie, jaki byłby poziom wyposażenia tego szpitala w podstawowy sprzęt niezbędny w leczeniu onkologicznym, gdyby nie pomoc fundacji - dodaje.
- Jurek Owsiak w Polsce stworzył pewną świadomość tego, że należy pomagać, że można się zjednoczyć wokół takiej wspaniałej, pięknej idei - ocenia Andrzej Błasiak.
Mama Leny podkreśla, że zawsze wrzucała coś do puszek WOŚP, jednak jej podejście zmieniło się od czasu, gdy jej dziecko zostało uratowane. - Czuje takie zobowiązanie, że skorzystałam z czegoś, co inni ludzie dla mnie zrobili. Teraz powinnam się odwdzięczyć i pomóc tym, którzy niestety trafiają na ten oddział - tłumaczy.
Rodzina Leny co roku przeznacza większą kwotę pieniędzy na WOŚP. Rodzina Igora kwestuje.
Wszyscy tłumaczą, że w jakimś sensie spłacają dług.
Autor: tmw/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: "Czarno na białym" TVN24