Hiszpania zagrała jak Barcelona. W Gdańsku wymieniała setki podań, ale tylko raz znalazła receptę na Gianluigiego Buffona i żelazną defensywę Włochów. Mistrzowie świata i Europy uratowali punkt, bo wcześniej drogę do siatki znalazł leciwy Antonio Di Natale.
To miał być rewanż za Euro 2008. Hiszpanie zamknęli wówczas Włochom drogę do półfinału i przy okazji przerwali złą passę w meczach ze "Squadra Azzurra" na wielkich turniejach.
Od tamtego momentu zdobyli mistrzostwo Europy i poprawili triumfem na mundialu w RPA.
Odbijali się jak od muru
Włosi do Gdańska przyjechali rozbici kolejną aferę korupcyjną w swoim futbolu i przybici porażką w ostatnim sparingu przed Euro z Rosją. Z obrońcami tytułu zaczęli jednak bardzo uważnie. Dziesiątki podań Xaviego, Iniesty i Xabiego Alonso nie zdawały egzaminy. Co z tego, że Hiszpanie byli w posiadaniu piłki, przypominając Barcelonę Guardioli. Jak tylko zbliżali się do linii pola karnego, to rozbijali się o mur złożony z niebieskich koszulek, którym kierował awaryjnie ustawiony jako obrońca Daniele De Rossi, na co dzień defensywny pomocnik AS Romy.
Skazywani na pożarcie piłkarze Cesare Prandellego czyhali na kontry i jedna taka mogła zakończyć się golem Mario Balotellego na początku drugiej połowy. Krnąbrny Włoch odebrał piłkę Sergio Ramosowi i pognał na bramkę Ikera Casillasa. Z niewiadomych przyczyn zwolnił i dał obrońcy Realu naprawić błąd.
Piorun Di Natale
Rozkojarzony Super Mario zaraz potem zszedł z boiska i efekt był piorunujący. Minęły dwie minuty, jak jego następca, weteran boisk Serie A, Antonio Di Natale uciszył 10 tysięcy kibiców z Hiszpanii. Radość strzelca 23 ligowych goli dla Udinese w ostatnim sezonie trwała tyle samo, ile potrzebował na trafienie do siatki Casillasa po swoim wejściu na murawę. Wyrównał Cesc Fabregas, który eksperymentalnie wystąpił na szpicy.
Piłkarska Hiszpania przed meczem zastanawiała się, komu przypadnie rola jedynego napastnika. Vicente del Bosque posadził na ławce Fernando Torresa, Alvaro Negredo i Fernando Llorente, a postawił na pomocnika Barcelony. Miał nosa.
Zabrakło snajpera
Gdy Torres już się pojawił, by zwiększyć siłę rażenia mistrzów, mylił się niemiłosiernie. Miał dwie stuprocentowe okazje, by przechylić szalę na korzyść "La Roja". "El Nino" znów przypominał bezradnego napastnika Chelsea, który przez cały sezon zdobył dla The Blues dziewięć goli.
"Brakowało nam klasycznej dziewiątki" - trafnie podsumowała wynik największa gazeta sportowa Hiszpanii "Marca".
Hiszpania - Włochy 1:1 (0:0) Bramki: Antonio Di Natale (61'), Cesc Fabregas (64'). Żółte kartki: Jordi Alba, Alvaro Arbeloa, Fernando Torres - Mario Balotelli, Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini, Christian Maggio Sędzia: Viktor Kassai (Węgry) Widzów: 38869. SKŁADY: Hiszpania: Iker Casillas (7)- Alvaro Arbeloa (5), Sergio Ramos (6), Gerard Pique (6), Jordi Alba (6) - Sergio Busquets (6), Xabi Alonso (6), Andres Iniesta (7), Xavi Hernandez (7), David Silva (7) (65. Jesus Navas (6)) - Cesc Fabregas (7) (74. Fernando Torres (5)). Włochy: Gianluigi Buffon (6) - Leonardo Bonucci (7), Daniele De Rossi (8), Giorgio Chiellini (7), Emanuele Giaccherini (6) - Christian Maggio (6), Andrea Pirlo (6), Thiago Motta (6) (90. Antonio Nocerino), Claudio Marchisio (7) - Antonio Cassano (5) (65. Sebastian Giovinco (5)), Mario Balotelli (5) (57. Antonio Di Natale (7)). * W nawiasie noty wystawione przez przez tvn24.pl (1-10)
Autor: twis/k / Źródło: tvn24.pl