Poniedziałek, 27 grudnia Według lekarzy z Warszawy powinien być leczony chemioterapią. Dla medyków z jego rodzinnej Bydgoszczy - nie. Pan Rafał nie może kontynuować tego typu leczenia w bydgoskim Centrum Onkologii, ponieważ tamtejsi specjaliści uznali, że chemioterapia już nie jest mu potrzebna. Dlatego mężczyzna chorujący na złośliwy nowotwór na leczenie chemią musi dojeżdżać do stolicy.
Pan Rafał Płonka od lat walczy z mięsakiem tkanek miękkich, przez którego stracił już nogę, a teraz ma przerzuty do płuc. Przez kilka lat leczył się w Centrum Onkologii w rodzinnej Bydgoszczy. Jednak po ostatnim pobycie w szpitalu lekarze stwierdzili, że choroba się ustabilizowała i na tym etapie jej rozwoju chemioterapię należało wstrzymać.
Teraz pan Rafał musi walczyć o możliwość dalszego leczenia. - Dzięki decyzji jednej pani zostałem pozbawiony leczenia w Bydgoszczy. Dla mnie to był duży szok - mówi. - A mam przerzuty na płuca, które rosną i urosły w tej chwili do 10 cm. A wypisując mnie napisano, że choroba się ustabilizowała, nie robiąc mi ani jednego zdjęcia - dodaje.
Potrzebna, czy nie?
Pan Rafał pojechał na badania do Warszawy i tam onkolodzy stwierdzili coś zupełnie innego i skierowali go na chemioterapię. Teraz raz w tygodniu musi dojeżdżać do stolicy.
- To jest dla mnie absurd. Bo mając pod nosem szpital, który jest najlepszy w Polsce, bo takie są opinie, muszę jeździć 600 km w obie strony na dwie godziny podawania chemii - opowiada mężczyzna.
Dzięki interwencji reporterów TVN24 udało się doprowadzić do spotkania pana Rafała z lekarzami i dyrekcją Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Podczas rozmowy miały zostać wyjaśnione wszystkie wątpliwości. Jednak lekarze z Bydgoszczy twierdzą, że decyzja o zawieszeniu leczenia chemioterapią była w pełni świadoma.
- Choroba rosła mimo, że podawaliśmy chemioterapię. I tak jak naczelną zasadą redaktora jest mówić prawdę, tak naszym jest zawiesić taką chemioterapię. My nie mamy prawa podawać leczenia, które szkodzi - tłumaczy stanowisko bydgoskiego szpitala dr Ewa Chmielowska.
Lekarze z Warszawy nie zgodzili się na rozmowę z dziennikarzami w sprawie ich decyzji. Natomiast dyrekcja bydgoskiego centrum zadeklarowała, że może uwzględnić również zalecenia warszawskich lekarzy. Pod warunkiem, że pozna szczegółowe wyniki tych konsultacji.