Środa, 27 stycznia Gdy Andrzej Dęboski wprowadzał się do mieszkania komunalnego, przedstawiało ono obraz nędzy i rozpaczy. Po latach własnym sumptem zrobił z niego prawdziwy dom. Teraz, gdy chce się z niego wyprowadzić, urzędnicy każą mu doprowadzić je do "stanu pierwotnego".
Andrzej Dębski i jego czwórka dzieci zastali lokal w Inowrocławiu w stanie tragicznym - załatwiali się do wiadra, myli się w miskach, panował chłód i ciasnota. Pan Andrzej zabrał się więc do roboty.
Z jedengo pokoju, kuchni i spiżarni zrobił w miarę normalne mieszkanie. Ocieplił je, doprowadził ogrzewanie, a w miejsce spiżarni zrobił łazienkę. Wszystko własnym kosztem i to nie małym, łącznie kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Urzędnicy co prawda nie pomagali, ale też nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń.
Mieszkanie zamienię
W jednej izbie z czwórką dorastających dzieci długo jednak mieszkać się nie da.
Pan Andrzej wystąpił więc do władz miasta o zamianę mieszkania na większe. I tu zaczęły się schody.
Mieszkanie trzeba bowiem zdać, a urzędnicy domagają się, by było ono w takim stanie, w jakim zastał je pan Andrzej. Czyli trzeba by wyburzać wszystko. Najgorzej z centralnym ogrzewaniem, którego demontażu domagają się władze.
"Stan pierwotny" obowiązujący
Wszak nie było go w "stanie pierwotnym". Pan Andrzej przyznaje, że na budowę ogrzewania pozwolenia nie miał, ale polecenie jego rozbiórki wydaje mu się absurdalne. Tym bardziej, że wydaje się, iż miasto na zamianie mieszkań tylko by zyskało.
Pan Andrzej zadeklarował bowiem, że większe mieszkanie chce przejąć razem z długami poprzedniego lokatora i zapowiedział, że wykona remont na własny koszt. Urzędnicy są jednak nieugięci - mieszkanie komunalne należy "doprowadzić do stanu pierwotnego". Pan Andrzej oddał sprawę do sądu.