Faworytem tego biegu nie był, bo jego życiowy czas sporo różni się od najlepszych wyników konkurentów z półfinałowego biegu na 110 m przez płotki. Ale Jeffrey Julmis pewnie nie przypuszczał, że jego plany o dobrym starcie posypią się tak szybko. Na pierwszych metrach, a dokładnie - na pierwszym płotku.
Julmis przebrnął serię eliminacyjną, był w półfinale. Biegł razem z naszym Damianem Czykierem. Polak na pierwszym torze, Haitańczyk na dziewiątym. Czarnoskóry sprinter wyglądał groźnie. Wykonał kilka gestów, do tej pory zarezerwowanych dla Usaina Bolta - a to wskazał na niewidoczny zegarek, jakby chciał postraszyć czasem, który zaraz osiągnie. A to spojrzał w niebo. Rekord świata zagrożony, ktoś mógłby pomyśleć.
#Haitian Hurdler Jeffrey Julmis Tumbled at start but finished heat Thank you for your hard work representing #Haiti pic.twitter.com/cSBicdGwfY
— Lunionsuite (@LunionSuite) 17 sierpnia 2016
Biegacze stanęli w blokach startowych, za chwilę usłyszeli wystrzał startera i pobiegli. Niestety, Julmis najwyraźniej źle policzył kroki, bo nie wyrobił na pierwszej przeszkodzie. Wpadł na płotek, dotkliwie się obijając.
Olimpijski duch najważniejszy
Reszta mu uciekła, ale on wcale nie zszedł do szatni. Wstał, otrzepał się z kurzu i również pobiegł. Publiczność była zaskoczona. Poobijanemu sprinterowi zaczęła bić brawo, zachęcając do ukończenia startu. W końcu, po 25 sekundach od znaku startera, dobiegł. Nie było to rekordowe tempo, ale nie o to przecież chodziło.
- Olimpijski duch każe ukończyć bieg - przypomniał później Haitańczyk. Przyznał, że świetnie się czuł, zagrzewany przez kibiców, ale czuł niedosyt. - To było miłe uczucie, ale wolałbym, żeby miało to miejsce w finale - wyznał. W finale biegli jednak inni. Wśród nich nie było także Damiana Czykiera, trzeciego w półfinale. Po złoto sięgnął Jamajczyk Omar McLeod.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl