Czwartek, 28 lipca - Od powietrza, ognia, wody, czy upadku samolotu - od tego można ubezpieczyć rower w tzw. wersji standardowej. Ale od zwykłej kradzieży - już nie. Aby doszło do wypłaty odszkodowania, rower ktoś musiałby wydrzeć właścicielowi siłą. Z taką odpowiedzią ubezpieczyciela spotkał się pan Leszek, któremu ukradli ubezpieczony rower. Polisa, jak się okazało, nie obejmowała najpopularniejszej "przypadłości".
Leszek Kosmaczewski z Gniezna uwielbia sport. Trenuje rugby, a na rowerze potrafi zrobić dziennie 100, 150, a nawet więcej kilometrów. Na razie jednak nie zrobi. Po jednym z treningów zatrzymał się przy supermarkecie, za drzwiami którego przypiął rower i poszedł kupić sobie coś do picia. Kiedy wrócił, roweru już nie było. Okazało się, że nikt nic nie widział, a monitoring sklepu obejmuje tylko główną salę.
Sposób na "dużego"
Leszek zgłosił kradzież policji, a następnie wystąpił do ubezpieczyciela o likwidację szkody, czyli o 1,7 tys. zł, bo na tyle rower był ubezpieczony. Zdaniem Kosmaczewskich, agentka ubezpieczeniowa zapewniała, że właśnie od kradzieży rower jest ubezpieczony. Zdziwili się więc, gdy do domu przyszła z ubezpieczalni odpowiedź, że rower był ubezpieczony, ale nie od kradzieży, a od rabunku. Czyli Leszka musiałby ktoś napaść, pobić, zabrać rower i uciec. - Ja nie wiem, czy ktoś by w ogóle chciał do mnie podejść, żeby obrabować mnie, czy zabrać mój rower, nie znając mnie osobiście, bo jednak trochę duży jestem, jak to niektórzy mówią - mówi skromnie Leszek.
Polisa "podstawowa"
Reporter magazynu "Prosto z Polski" zapytał jedną z agentek ubezpieczeniowych w Gnieźnie, jak to jest naprawdę z tym ubezpieczeniem, a dokładnie tym od kradzieży. - Musi pan mieć zabezpieczenie, żeby panu tego roweru od razu nie ukradli - odpowiada kobieta w pierwszej wersji.
Druga, po wykonanym gdzieś telefonie, jest już jednak nieco inna. Okazuje się, że ubezpieczenie obejmuje nie kradzież, a rabunek. - Czyli jakby pan jechał i ktoś siłą panu wydarł rower. To wtedy jest odpowiedzialność - doprecyzowuje kobieta.
Jak się okazało, w standardowej wersji polisy jest m.in. ubezpieczenie od bezpośredniego uderzenia pioruna, lawiny, eksplozji oraz upadku statku powietrznego - na rower, a nie z nim w środku.
Pytać o każdy szczegół
Agentka, która ubezpieczała rower młodego gnieźnianina, nie chciała się spotkać z dziennikarzami, ale zapewniła, że polisa auto casco obejmowała rabunek, nie zwykłą kradzież. A specjaliści radzą, by przed podpisaniem polisy przeanalizować wszystkie warunki ubezpieczenia, czyli nie polegać jedynie na słowach agenta.
mkg/tr