Piątek, 13 maja - Czuję strach. Zobaczymy, może coś odzyskamy z tego, ale prawdopodobnie nic. Nie wiemy, co teraz będzie - mówi Trone Nghia Nguyen, Wietnamczyk, który mieszka w Polsce. We wtorkowym pożarze hal biurowo-magazynowych w Wólce Kosowskiej pod Warszawą stracił towar, którym handlował. Takich jak on jest wielu.
Według wstępnych szacunków, straty jakie ponieśli przedsiębiorcy, sięgają dziesiątków milionów złotych. Handlarze, głównie Chińczycy i Wietnamczycy, zwykle nie byli ubezpieczeni.
- Przyjaciele, którzy mieli tutaj magazyny, stracili wszystko – mówi Oingzhou Zeng, Chińczyk mieszkający w Polsce. Mężczyzna wyznał, że w spalonej hali wynajmował pokój. – Wszystko tam zostało. Dokumenty, komputer. Przyjaciele zostawili też jakieś pieniądze – mówi Zeng.
Bankruci
Na razie poszkodowani w pożarze nie mogą jeszcze wejść na teren pogorzeliska, by sprawdzić jakie dokładnie ponieśli straty.
Jeden z pracowników centrum handlowego w Wólce Kosowskiej nie ma jednak złudzeń. Tych, którzy trzymali towar w magazynach można już nazwać bankrutami.
- Niektórzy rozpaczali, nie wiedzieli co z sobą zrobić. Popełnić harakiri, czy jak dalej funkcjonować, ponieważ w towar zaangażowali środki obce, kredyty, pożyczki – tłumaczy Grzegorz Tasak, pełnomocnik Stowarzyszenia Partnerstwo dla Biznesu.
- Jestem cała w nerwach. Mieliśmy trzy magazyny – mówi Ma Helen. Przyjechała z mężem z Chin do Polski dwa lata temu.
Nie przeżyjesz, nie zrozumiesz
Orhan, który od 15 lat mieszka w Polsce mówi, że niektórym wydaje się, że spaliło się tylko kilka pudełek, a tak przecież nie jest. – Co to znaczy wiedzą tylko ci, którzy to przeżyją. Bo jak szary człowiek przyjedzie i popatrzy, to myśli sobie, że przecież można odrobić stratę. Nie ma takiej możliwości. Tam cały majątek poszedł w powietrze – mówi Turek dodając, że na szczęście on sam cały towar trzyma w sklepie.
Widać już skutki pożaru w zatrudnieniu. - Już część Polaków zwolnili, już część z tej naszej alejki poszła na bruk – mówi anonimowy pracownik. A to dopiero początek. - Jeżeli nie ma czym obracać, to nie ma na czynsze, nie ma na ZUS i podobne koszty, by prowadzić interesy. Boje się co będzie dalej, bo to jest cały łańcuszek powiązań – konkluduje Tasak.