Już tylko jednej wygranej brakuje San Antonio Spurs do mistrzostwa NBA. Minionej nocy Duncan i spółka ograli Miami Heat i w wielkim finale objęli prowadzenie 3-2.
Miami nie prowadziło w meczu nr 5 ani razu, tylko trzy razy koszykarzom Erika Spoelstry udawało się doprowadzić do remisu.
Po pierwszej kwarcie gospodarze prowadzili 32:19. W drugiej gościom udało się nieco zniwelować straty, bo do dziewięciu punktów. Pogoń prowadziła oczywiście dwójka James/Wade - odpowiednio 16 i 14 punktów do przerwy.
Gdy w trzeciej kwarcie rezerwowoy Shane Battier wykorzystał jeden z rzutów wolnych, zrobiło się już tylko 75:74 dla Spurs. I właśnie wtedy gospodarze ruszyli do frontalnego ataku. Zaczął od trójki Danny Green, który w serii finałowej ma już 23 udane takie próby, co jest rekordem wszech czasów.
Cudowna piątka
Trzy kosze zrzędu rzucił Argentyńczyk Manu Ginobili i przed ostatnią kwartą było już 87:75 dla San Antonio. Ucieczka trwała do 94:75 i losów meczu Heat już nie odwróciło.
Skończyło się 114:104. Pierwsza piątka gospodarzy zagrała imponująco - Parker 26 punktów, Green i Ginobili po 24, Duncan 17, a Leonard 16. James i Wade rzucili po 25 punktów, wspierał ich jeszcze doświadczony weteran-rezerwowy, Ray Allen (21 punktów).
Teraz rywalizacja przenosi się do Miami. Najbliższe spotkanie Heat muszą wygrać, inaczej tytuł powędruje do Teksasu.
Autor: kcz / Źródło: sport.tvn24.pl